Nieco mniej znane i kochane – Seryjni polecają


„Gra o Tron”, „Jak Poznałem Waszą Matkę”, „House of Cards” – to tytuły seriali powszechnie kojarzonych, często omawianych i oglądanych przez wielbicieli zarówno seriali jako takich, jak i jednego konkretnego tytułu. Mają duże kampanie promocyjne, można się na ich recenzje natknąć w gazetach, a wydarzenia z kolejnych odcinków dostarczają tematów do konwersacji w czasie spotkań z przyjaciółmi.

Jednak poza najbardziej znanymi tytułami świat seriali pełen jest propozycji mniej znanych, może nieco zapomnianych, niekiedy przeoczonych. Nie ma to wiele wspólnego z jakością serialu, sporo zaś z polityką nadawcy, kosztami promocji czy ambicjami producentów. Tymczasem na peryferiach wielkiego serialowego świata można znaleźć doskonałe i niebanalne produkcje. Dlatego dziś proponujemy Wam wpis, w którym każdy z naszych autorów podzieli się z wami pięcioma swoimi ulubionymi serialami, które być może Wam umknęły. Daliśmy sobie wolność, uwzględniając nie tylko produkcje najnowsze, ale także te zakończone czy anulowane.

Katarzyna Czajka

„Garrow’s Law”. Typowo brytyjski pomysł na serial. Trzy sezony opowiadają o znanym z historii prawniku, Willaimie Garrowie, adwokacie, który zrewolucjonizował angielskie prawo. Dzięki temu dostajemy serial prawniczy rozgrywający się w XVIII wieku. Ciekawe postacie, prawdziwe dramaty (scenariusz części odcinków oparto o sprawy, które naprawdę rozgrywały się przed londyńskim sądem) i spojrzenie na to, jak wyglądało prawo i sprawiedliwość w przeszłości. Nawet jeśli streszczenie brzmi nudno, to sam serial godny jest uwagi i z całą pewnością nikogo nie znuży.

„Spaced”. Zanim ludzie zaczęli utożsamiać serial geekowski z „The Big Bang Theory”, Brytyjczycy dali nam cudowne „Spaced” – dwa sezony komediowego serialu, pełnego geekowskich nawiązań i nieco abstrakcyjnego poczucia humoru. Przede wszystkim jednak „Spaced” jest pierwszą wspólną produkcją Edgara Wrighta, Simona Pegga i Nicka Frosta – tercetu, który dał nam później takie perełki jak „Wysyp Żywych Trupów” i „Hot Fuzz”. Odcinków jest niewiele, za to każdy geek poczuje się usatysfakcjonowany (zwłaszcza fan uwielbianych przez twórców „Gwiezdnych Wojen”).

„Being Human”. Ciekawy serial z elementami paranormalnymi. Wilkołak, wampir i duch mieszkający pod jednym dachem brzmią jak początek marnego dowcipu, ale ten serial BBC pełen był prawdziwych emocji, nieoczywistych rozwiązań i czarnego humoru. Poza tym Brytyjczykom zdecydowanie lepiej niż Amerykanom wyszło zestawianie elementów paranormalnych z codziennym życiem. Powstał też amerykański remake tego serialu, ale niestety nie był tak ciekawy jak brytyjski oryginał.
Garrow’s Law

„The Hour”. Jeden z najlepszych seriali poświęconych mediom. Historia brytyjskich dziennikarzy informacyjnych, którzy w latach 50. walczą o nowy poziom dziennikarstwa, jednocześnie relacjonując najważniejsze wydarzenia historyczne (jak np. konflikt o kanał Sueski) i społeczne. Serial robiony z typowym brytyjskim pietyzmem, poczuciem humoru, wzbogacony o doskonałe aktorstwo (zwłaszcza Ben Wishaw w jednej z tytułowych ról). BBC skasowało serial po dwóch sezonach, co niestety jest jedną z najgorszych decyzji publicznego nadawcy brytyjskiego, za co niektórzy nadal się nań gniewają.

„Twenty Twelve”. Mockumnetary wyśmiewające przygotowania do olimpiady w Londynie w 2012 roku to jeden z najśmieszniejszych seriali, jakie znam. Brak kompetencji, biurokracja i koszmarny język marketingu. Fakt, że Brytyjczycy umieli się śmiać sami z siebie i ze swojej wielkiej olimpiady, dobrze o nich świadczy. Jego kontynuacja W1A (kod pocztowy siedziby BBC), w której bohaterowie zaczynają pracować dla BBC, jest równie śmieszna, niedorzeczna i niekiedy przerażająca. Za to w obsadzie sami dobrzy aktorzy, od znanego z „Downton Abbey” Hugh Bonneville po znakomitą, wielokrotnie nagradzaną Olivię Coleman.
Twenty Twelve

Bartosz Staszczyszyn

„Apparitions”. Sześcioodcinkowy miniserial BBC z 2008 roku to jeden z najbardziej przerażających telewizyjnych horrorów ostatniej dekady. Opowieść o egzorcyście, który staje się obiektem ataków szatana, w Wielkiej Brytanii wywołała spory skandal. Kościelnych hierarchów oburzyła zwłaszcza scena egzorcyzmów przeprowadzonych na Matce Teresie z Kalkuty.

„Odcinki” – „Episodes” . Amerykańska telewizja widziana oczami przybyszów z Anglii to kłębowisko niekompetencji, ludzkiej głupoty i przerośniętych ego. Przewodnikami po tym żałosnym świecie jest małżeństwo angielskich scenarzystów, którzy za oceanem realizują remake swojego serialu. Jest tu gorzki humor, zabawa kulturowymi stereotypami i… Matt LeBlanc wcielający się w samego siebie.

„Tożsamość szpiega”, czyli „Burn Notice”. Trochę kina akcji i szpiegowskiego dramatu, odrobina komedii i szczypta melodramatu. Tak brzmi przepis na idealny wakacyjny serial. Historia szpiega, który po latach pracy dla CIA trafia na czarną listę „spalonych” agentów, przez sześć lat gościła na antenie USA Network, stając się wzorem niezobowiązująco przyjemnego serialu.
Epsiodes

R” – „Big C” – Laura Linney jako chora na raka czterdziestokilkulatka, która próbuje przygotować swoją rodzinę na to, co nieuniknione. Dzięki znakomitym aktorom (oprócz Laury Linney także Oliver Platt, Idris Elba i świetny Hugh Dancy) i nastrojowi „Big C” to jeden z najbardziej wzruszających seriali ostatnich lat.

„Jerycho”. Małe amerykańskie miasteczko po wybuchu wojny atomowej zostaje odcięte od świata, a jego mieszkańcy muszą zorganizować sobie nowe życie. Niby nie było tu nic wielkiego, ale serial CBS uwodził atmosferą tajemnicy i opowieścią o przystojnym synu marnotrawnym, który w nowej rzeczywistości mógł odpokutować dawne winy. Szkoda, że po dwóch sezonach został zdjęty z anteny.

Big C

Aneta Kyzioł

„Rectify”. Po 19 latach w celi śmierci Daniel (Aden Young) wraca do rodzinnego domu, który opuścił jako nastolatek. Uczy się życia na wolności, próbuje odkryć, co naprawdę stało się w przeszłości i zmierzyć się z sąsiadami i rodziną dziewczyny, o której gwałt i zabicie był oskarżony, wciąż przekonanymi o jego winie. Plus genialne sceny, w których oglądamy świat oczami człowieka, który już nie miał nadziei go zobaczyć.

„Utopia”. Dramatopisarz Dennis Kelly stworzył nie tylko wciągający thriller, w którym grupa nieznajomych, zafascynowana wizjonerską powieścią graficzną, staje się celem morderczej organizacji, ale też wizualne cacko, z wysmakowanymi kadrami jak z powieści graficznej. Wciągające, szalone, piękne i brytyjskie.

„Carnivàle”. Kolejna szalona i piękna wizja. Tym razem Ameryka lat 30. Wielki Kryzys i inne plagi jako zwiastun nadciągającej ostatecznej konfrontacji Dobra i Zła. Po jednej stronie staną członkowie niesamowitego cyrku, któremu szefuje karzeł Samson, przemierzającego Stany, po drugiej –  pastor fanatyk.
Carnivale

„Longmire”. Niedźwiedzie, kowboje, redecki, czyli procedural osadzony na amerykańskiej prowincji, w hrabstwie Absaroka, Wyoming, gdzie szeryf Walt Longmire z pomocą oldskulowych technik, indiańskiego przyjaciela i bystrej zastępczyni (Katee Sackhoff z „Battlestar Galactica”) tropi zło. Także  w sobie.

„Masters of Sex”. Byłaby to tylko jedna z wielu prób zdyskontowania sukcesu „Mad Menów”, którzy wywołali falę nostalgii za estetyką lat 60. Gdyby nie świetnie napisane, skomplikowane i pociągające postacie, na czele z zamkniętym w sobie dr. Williamem Mastersonem i jego odważną, wyemancypowaną asystentką Virginią Johnson – pionierami badań nad ludzką seksualnością.


Masters of Sex

Marcin Zwierzchowski

„Dawno, dawno temu”. Jako fan komiksowej serii „Baśnie”, z której ten serial wyraźnie zrzyn… którą się inspiruje, nie jestem w pełni obiektywny, niemniej mnie historia bajkowych wygnańców urzekła. Na uwagę zasługuje zwłaszcza podwójny plan, czyli współczesność i baśniowa przeszłość, która wypada nader interesująco. Znajdzie się też kilku niezgorszych aktorów.

„Jeden gniewny Charlie”. Gdy Sheena wyrzucono z „Dwóch i pół”, wylądował tutaj, czyli w roli terapeuty pomagającego innym radzić sobie z gniewem. Może i sitcom nie jest wybitny, ale wielce przyjemny, świeży i nie nuży nawet w dużych ilościach.
Jeden Gniewny Charlie

„Impersonalni”. Serial XXI wieku. Powszechna inwigilacja, bezduszny system i narodziny sztucznej inteligencji, a do tego przedziwna para głównych bohaterów: komputerowy geniusz i twardziel nad twardziele. Rozkręca się powoli, ale szybko Jonathan Nolan (brat tego bardziej znanego Nolana) potwierdza swoją klasę jako scenarzysty.

„Newsroom”. Dwa słowa: Aaron Sorkin. Mistrz opowieści o „gadających głowach” tworzy kolejną wybitną fabułę i świetne postaci. Już pierwsza scena wbija w fotel, Jeff Daniels zaskakuje, bo nie jest ani głupi, ani głupszy, a tło, czyli newsroom amerykańskiego programu informacyjnego, to świetne tło.

Newsroom

Żyjemy w czasach, w których o przetrwaniu programów telewizyjnych decyduje przede wszystkim oglądalność. Nasz niedawny wpis pokazuje, że – niestety – czasem stacje kasują doskonałe seriale tylko dlatego, że nie zdobyły wystarczająco dużej widowni. Dlatego warto dzielić się informacjami o produkcjach, które nam się podobają, a niestety nie są szeroko reklamowane.

Poza przyjemnością polecenia znajomym doskonałej produkcji zwiększamy szansę, że spotkamy się z serialem w następnym sezonie. Zachęcamy więc Czytelników, by także oni podzielili się z nami swoimi ulubionymi, a może nieco mniej popularnymi serialowymi tytułami. Może jest wśród nich coś, o czym nawet tacy maniacy jak Seryjni nie słyszeli.