Młodszy brat „Castle”? – dwa słowa o „Forever”

Wrzesień to czas, kiedy powoli pojawiają się pierwsze odcinki nowych seriali, które zapełnią ramówkę stacji telewizyjnych w nadchodzącym sezonie. Część stacji decyduje się jednak pokazać piloty nowych produkcji już pod koniec sierpnia. Tak jest z serialem „Forever” stacji ABC, który Seryjni mieli okazję obejrzeć. Wpis zawiera spoilery do odcinka.

„Forever” to przykład na to, że jeśli historia podana jest z poczuciem humoru i odpowiednim dystansem, to będziemy w stanie uwierzyć w każdą bzdurę. Nasz bohater, doktor Henry Morgan, to patolog, który wykazuje się zaskakująco rozwiniętym zmysłem obserwacji. Nieraz tylko spojrzy na zwłoki i już wie wszystko o życiu i śmierci pacjenta. Co więcej, w obserwacji świata wokół siebie wykazuje się spostrzegawczością równą Sherlockowi Holmesowi. Usiądzie obok dziewczyny w metrze i nie tylko zgadnie, na czym gra, ale i wprosi się na wieczorny koncert uroczej wiolonczelistki. Jednak umiejętności Henry’ego to nie kwestia genialnego umysłu, ale… doświadczenia. Okazuje się bowiem, że nasz bohater nie może umrzeć. Ilekroć jego życie powinno się skończyć, zamiast umierać, budzi się nagle w rzece. I tak od dwustu lat.

Henry nie jest jedną z tych postaci, którym nieśmiertelność ciąży. Oczywiście znajdziemy w serialu wątek liryczny (wspomnienia o żonie) i pytanie, czemu właściwie to właśnie Henry został dotknięty nieśmiertelnością (i, co ważne, niestarzeniem się, bo wciąż wygląda dokładnie tak jak wtedy, kiedy zginął po raz pierwszy), ale bohater podchodzi też do śmierci analitycznie. Przez wieki analizuje każdy swój zgon, opisuje ból, sposób zejścia z tego świata, okoliczności. Wykorzystuje też nieśmiertelność w swojej pracy. W końcu po co czekać trzy tygodnie na wyniki badań laboratoryjnych, kiedy można sobie po prostu wstrzyknąć truciznę i dużo szybciej przekonać się, co to za substancja.

Oczywiście Henry, zafascynowany śmiercią, trzyma się blisko strasznych wydarzeń. Dlatego wcześniej czy później zaczyna współpracować z policją. Dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że oznacza to konieczność współpracy z sympatyczną i bystrą panią detektyw. Co oczywiście przywodzi od razu na myśl inny wielki przebój stacji ABC, czyli serial „Castle”. Co prawda tam mieliśmy pisarza, a nie nieśmiertelnego lekarza, ale poza tym pomysł na seriale jest bardzo podobny. Nawet pojawia się obowiązkowo „rodzic” bohatera – w przypadku Henry’ego jest Abe, starszy pan, który jako jedyny zna sekret nieśmiertelności lekarza. Serial zapowiada, że będziemy mieli do czynienia z jedną zbrodnią tygodniowo i każdy odcinek opowie nam przy okazji ciekawy epizod z długiego życia Henry’ego.

Czy „Forever” różni się czymś od wielu procedurali, jakie można znaleźć na antenie? Wielkich różnic nie ma. Na pewno będzie to produkcja bliższa nastrojowi „Castle” – nie zawsze napuszona i poważna. W pierwszym odcinku jest całkiem sporo sympatycznego poczucia humoru. Poza tym mocnym punktem nowej produkcji jest Ioan Grudffudd – walijski aktor, którego widzowie mogą kojarzyć z filmów o Fantastycznej Czwórce czy seriali o Hornblowerze. Grudffudd ma wystarczająco dużo uroku i ekranowej charyzmy, byśmy polubili jego bohatera i przymknęli oko na wszystkie niedorzeczności fabuły. Z kolei w roli Abe’a pojawia się Judd Hirsch, który już w „Numbers” udowodnił, że dobrze sprawdza się w rolach ojców czy opiekunów głównych bohaterów.

„Forever” to serial, który zdecydowanie nie zmieni oblicza telewizji. Mam podejrzenie, że ABC szykuje się na zamknięcie popularnego „Castle” i szuka zastępcy. Jednocześnie zazdrości CBS „Elementary”, gdzie po Nowym Jorku spaceruje Sherlock Holmes. „Forever” jest serialem zawieszonym gdzieś pomiędzy tymi produkcjami. Sympatyczne, trochę niedorzeczne, z dowcipnym i dobrze napisanym głównym bohaterem. Będzie trochę dedukcji, zjawisk paranormalnych i Nowego Jorku. Jeśli szukacie produkcji, w której będziecie mogli spokojnie przegapić kilka odcinków i dobrze się bawić, to jestem pewna, że „Forever” doskonale spełni tę funkcję.