Western nie umiera nigdy – po czwartym sezonie „Hell on Wheels”

Hell on wheelsW „Hell on Wheels” mroczna opowieść o Dzikim Zachodzie łączy się z obyczajowo-kostiumowym dramatem. Kanadyjsko-brytyjski serial AMC rozkręcał powoli, ale z sezonu na sezon staje się coraz ciekawszy, a czwarta odsłona tylko potwierdza rozrywkowy potencjał tej serii.

Kolej Thomasa D. Duranta powoli dojeżdża do celu. Kilometr po kilometrze dzielni kolejarze budują sieć torów, która połączy dwa końce Stanów Zjednoczonych. Pracują z uporem i konsekwencją. Tej ostatniej nie można też odmówić twórcom „Hell on Wheels”, serialowej opowieści o pionierach, którzy na dzikich rubieżach Ameryki przelewają krew, pot, łzy i hektolitry alkoholu.

„Hell on Wheels” od pierwszych odcinków łączy w sobie cechy westernu i melodramatu, powieści awanturniczej i historii o cywilizacyjnym postępie. Gdy po raz pierwszy serial pojawiał się na antenie, spodziewano się, że będzie ubogim krewnym znakomitego „Deadwood” wyprodukowanego przez HBO kilka lat wcześniej. Serial Joego i Tony’ego Gaytonów miał być kolejną próbą przełożenia westernowej formuły na język małego ekranu.


Ale twórcy „Hell on wheels” postanowili znaleźć własny pomysł na tę opowieść i odciążyli ją z dodatkowych znaczeń. O ile w „Deadwood” pod powierzchnią przygodowej opowiastki kryła się opowieść o narodzinach Ameryki wyłaniającej się z błota i krwi, o tyle w „Hell on Wheels” postawiono na bezpretensjonalną opowieść o dzielnym wojaku, złych bogaczach i postępie, który pociąga za sobą ofiary.

Przewodnikiem po tym świecie jest Cullen Bohannon (magnetyczny Anson Mount), dawniej żołnierz armii konfederatów, a dziś samotny mściciel poszukujący morderców swej rodziny. Szybkoręki rewolwerowiec w pogoni za zemstą przemierza dzikie tereny Ameryki, by pewnego dnia trafić do „Piekła na kołach”, mobilnego miasteczka założonego przez Thomasa Duranta (Colm Meaney, czyli aktorski zwierz o wielkiej charyzmie), bogatego rzezimieszka z politycznymi koneksjami.

Bracia Gaytonowie znakomicie to wymyślili. Na ekranie obok fikcyjnych postaci raz po raz pojawiali się bohaterowie znani z podręczników historii, jednostkowe losy Cullena Bohannona i jego przyjaciół splatały się z opowieścią o dziejach Ameryki. Ale „Hell on wheels” pozbawione było historycznych ambicji. W przeciwieństwie do „Deadwood” i „Zakazanego imperium” (gdzie historia Nucky’ego Thomsona jest zwierciadłem odbijającym amerykańskie przemiany lat 20-tych i 30-tych XX-go wieku), o tyle w „Hell on Wheels” najważniejsza jest przygodowa opowieść o Dzikim Zachodzie i jego pionierach.Hell-on-WheelsSerial Gaytonów to telewizyjna Wańka-wstańka. Od czasu premiery co sezon powtarza się ten sam schemat – kolejne odcinki dopełniają historię mściciela o stalowym spojrzeniu, sezon dobiega końca, a nam może się wydawać, że jest to koniec definitywny, że z opowieści o Cullenie Bohannonie nie uda się już nic wykrzesać. Tymczasem po kilku miesiącach serial wraca z nowymi odcinkami, a jego twórcy znów zabierają widzów w interesującą podróż.

Przez kilka ostatnich lat scenarzyści z AMC umiejętnie zarządzali stadkiem serialowych bohaterów – doskonale wyczuwali, kiedy wprowadzić nowe postaci, a kiedy pozwolić odejść tym, których potencjał już się wyczerpał. Zakończony niedawno czwarty sezon „Hell on Wheels” potwierdził rzemieślniczą sprawność jego twórców. W kolejnej odsłonie serii Cullen Bohannon wciąż ścigał mrocznego Szweda (świetna rola Christophera Heyerdahla), do miasta przybywali nowi wrogowie, a starzy przeciwnicy na moment musieli jednoczyć siły.hell-on-wheels-s4-cast-980Gaytonowie nauczyli się, jak utrzymać zainteresowanie widzów i dozować im informacje o bohaterach, zostawiając w widzu uczucie niedosytu.

W tym sensie czwarty sezon „Hell on Wheels” zasadniczo różnił się od poprzednich. Producenci z AMC tym razem pozostawili wiele otwartych wątków: w osadzie Duranta pojawiła się banda irlandzkich rzezimieszków chcących przejąć władzę nad miastem, a historia mormonów, których ścieżki skrzyżowały się ze ścieżkami Bohannona, wciąż pozostaje niedopowiedziana.

Po lekturze ostatnich odcinków serii żaden z fanów nie ma już obaw, które wcześniej mogły się pojawiać – że stacja AMC anuluje serial, w pół słowa kończąc opowieść o twardym wojaku Bohannonie. Ten ostatni powróci za rok, by w piątej, ostatniej już części „Hell on Wheels” rozliczyć się z własną przeszłością.

„Hell on Wheels” można oglądać w polskiej telewizji. Trzeci sezon produkcji emitowany jest przez Sundance Chanell w każdą niedzielę o 22:00.