„The Last Kingdom” – są wikingowie, jest ciekawy serial

the-last-kingdomTęsknicie za „Wikingami” od History? Mało Wam topora i miecza w telewizji? Mamy dobre wieści: właśnie ruszyła emisja serialu „The Last Kingdom”, opisującego najazdy wikingów na Anglię. Co zaś najważniejsze: wygląda na to, że otrzymaliśmy kolejną wartą uwagi produkcję.

Rok 2015 co rusz dostarcza dobrych seriali. Kilka wybitnych („Daredevil”, „Mr Robot”), wiele świetnych (trzeci sezon „Agentów T.A.R.C.Z.Y.”), a mnóstwo właśnie ruszających już teraz zasługuje na miano co najmniej interesujących („Quantico”, „Blindspot”). Do tej ostatniej listy właśnie dołącza „The Last Kingdom”, dla którego podstawą jest powieść „Ostatnie królestwo” Bernarda Cornwella, otwierająca cykl „Wojny Wikingów”.

Wikingów, których możecie już kojarzyć, bo już w pierwszym odcinku niemałą rolę odgrywa Jarl Ragnar. Jest wiek IX, Duńczycy ruszają więc na podbój Wysp Brytyjskich, zaczynając od Northumbrii. Powtórka z produkcji History? Sęk w tym, że nie.

https://youtu.be/l6j5bDoga9Y

Głównym bohaterem jest nie wiking, a Uther, syn jednego z angielskich lordów, porwany przez Duńczyków w wieku lat 10, wychowany między nimi jak syn Ragnara. Inny jest jednak przede wszystkim ton: „The Last Kingdom” wydaje się bardziej, jakkolwiek to zabrzmi, surowy, brutalny (to przez wytłumienie barw), nie tak dopieszczony wizualnie jak „Wikingowie”, nawet praca kamery jest inna, przez co estetycznie produkcja BBC America wygląda inaczej niż dzieło History. Choć dorównuje mu rozmachem, bo już w pierwszym odcinku widzimy bitwę, w której udział bierze kilkuset wojowników.

Wydaje się jednak, że „Kingdom” skupi się nie na kilkunastu poszczególnych bohaterach i życiu codziennym wikingów, w każdym aspekcie, a na polityce i wojnach. Jest to też produkcja bardziej brutalna, co pokazuje zwłaszcza pierwszy odcinek, gdzie młody Uther może obserwować, jak wikingowie świętują zwycięstwo, torturując tych, których zdołali pojmać.TLK_20141210_140-1024x680Od porównań z „Wikingami” produkcja BBC nie ucieknie, bo też nie ma jak – ten sam czas, ta sama historyczna zawierucha, nawet bohaterowie częściowo ci sami. Twórcom „The Last Kingdom” udało się jednak znaleźć własny, inny od History styl, prowadzą też swoją opowieść z innymi bohaterami i kładąc nacisk na inne rzeczy, przez co widzowie nie powinni mieć wrażenia powtórki z większego popularnego serialu.

Warto dać szansę „The Last Kingdom”.