„Teoria wielkiego podrywu” w 9. sezonie powoli wraca do formy

Źródło: CBS / Comedy Central

Źródło: CBS / Comedy Central

Jeden z najlepszych współczesnych seriali komediowych ostatnio miał złą passę. Seria 8. była tak zła, że fani „Teorii wielkiego podrywu” zaczęli nawoływać do zakończenia produkcji. CBS nie posłuchało. I dobrze – nowy sezon z każdym kolejnym odcinkiem radzi sobie lepiej, a Sheldon i spółka znowu bawią.

8. sezon był dla wiernych fanów popularnego „TBBT” (do których się zaliczam) prawdziwą traumą. Oto serial, którego pierwsze sezony można oglądać w kółko, godzinami, nagle staje się tak wtórny, nieśmieszny i irytujący, że trudno zdzierżyć i pojedynczy (trwający niecałe 20 minut) odcinek. Odsunięto na bok pasje chłopaków, skupiono się za to na relacjach w parach, przy czym wątki te prowadzono nieudolnie – na przykład Leonard i Penny spierali się o idiotyzmy, a Amy głównie opowiadała o swoim nieszczęśliwym dzieciństwie i dręczeniu przez rówieśników.

Nowa seria zaczęła się podobnie. Bez pomysłu, z wałkowaniem tych samych tematów i żartów.

Zaczęły jednak pojawiać się również odcinki ciekawsze, gdzie bohaterowie byli aktywniejsi, gdzie wróciła ich miłość do popkultury, gdzie przezywali nowe przygody. Bernadette przestała być zołzą, Amy w zdecydowanie mniejszym stopniu jest zadręczana przypominaniem jej o latach samotności, a reszta obsady zaczęła lepiej grać, gdy tylko dostała lepsze scenariusze.

„Teoria wielkiego podrywu” w sezonie 9. wciąż nie jest tak dobra jak w pierwszych sezonach; może nigdy już nie osiągnie tego poziomu. Teraz znowu jednak sprawia, że widz się uśmiecha, potrafi zaskoczyć i wykorzystać potencjał bohaterów, których znany i lubimy.

Źródło: CBS / Comedy Central

Źródło: CBS / Comedy Central

Przykładem na pozytywne zmiany jest odcinek „The Spock Resonance”, siódmy w 9. serii, w którym – poprzez obecność jego syna, Adama – składany jest hołd zmarłemu jakiś czas temu Leonardowi Nimoyowi, czyli Spockowi z klasycznego „Star Treka”, a w drugim wątku relacje w małżeństwie Bernadette i Howarda wreszcie przestają się opierać na pokazywaniu Bernie jako dyktującej warunki zołzy.

Jeżeli więc ktoś z Was po fatalnej serii 8. zastanawiał się, czy w ogóle dawać szansę nowemu sezonowi, odpowiedź brzmi: tak. Na początku jest pod górkę, ale wreszcie zaczyna być widać wysiłek scenarzystów, przez co na powrót możemy cieszyć się z perypetii grupki geeków i ich lepszych połów.

W Polsce „Teorię…” możecie oglądać na Comedy Central.