Najlepsze seriale 2015 roku – Top 10 Marcina Zwierzchowskiego

otKoniec roku, czas podsumowań. Ponieważ zaś rok 2015 na małym ekranie był niezwykle udany, bez problemu możemy wyróżnić wiele zdecydowanie wyjątkowych produkcji. Pierwszy swoje typy podaje Marcin Zwierzchowski.

Było dobrze, bardzo dobrze, w kilku przypadkach wybitnie. Przede wszystkim też, co najbardziej cieszy, było i różnorodnie, i zaskakująco. W poniższym TOP 10 znajdziecie trzy seriale komiksowe, jeden serial historyczny, jeden horror komediowy, dwa seriale fantasy, jeden komediowy musical fantasy, jeden dramat/thriller i jedną zwykłą komedię. Aż sześć seriali to tegoroczne nowości, które już w pierwszych sezonach zasłużyły na uznanie.

10. „Gra o tron”. Sezon 5HT_game_of_thrones_jef_150327_16x9_992Zaczynamy jednak od ulubieńca publiczności. Ostatnia seria nie była najlepszą w historii, prawdę mówiąc wahałem się, czy w ogóle umieszczać produkcję HBO na swojej liście.

Ostatecznie zaważyły jednak dwie sprawy. Raz, że ponowny seans serialu na Blu-rayu, bez tygodniowych przerw, podniósł w moich oczach ocenę tego sezonu, a dwa: na tę serię narzekaliśmy, bo nie tylko była słaba, była najsłabszą z dotychczasowych, przy czym wciąż mamy tu wysoki poziom realizacji, fantastycznych bohaterów, efektowne odcinki i emocje, których „Grze o tron” zazdroszczą wszyscy.

9. „Wikingowie”. Sezon 3Rollo-Clive-Standen-e1428693091122-1940x1092Ragnar jest już królem i ma naprawdę wielkie plany. W tym sezonie głównym celem jego wypraw był Paryż, co skutkowało niezwykle efektowną bitwą, przyćmiewającą wszystko, co mogliście widzieć w innych serialach.

Siłą „Wikingów” pozostają jednak świetna obsada, cała gromada fascynujących bohaterów, wspaniałe scenografie, kostiumy i choreografie walk. Jeżeli chodzi o brutalność, liczbę intryg oraz stopnień skomplikowania politycznego relacji między władcami, jest to taka „Gra o tron”, tylko bez smoków, ale i mniej efekciarska i ze stanowczo mniejszą ilością golizny.

8. „Dolina Krzemowa”. Sezon 2dolina krzemowaKomedia produkcji HBO, której głównymi bohaterami jest grupa komputerowców, którzy starają się przebić ze swoim projektem, rywalizując z niezwykle agresywną konkurencją. Mnóstwo satyry na kult internetowych gigantów, na ich filozofie biznesowe, na tytułową Dolinę Krzemową w ogóle i na specyficzny rodzaj żyjących w niej miliarderów-nerdów.

Tak jak pierwszy sezon miał zdecydowanie lepszy finał niż start, tak druga seria zaczęła od fenomenalnego, odważnego, rozbrajająco śmiesznego odcinka, by później nieco zwolnić. Nieco to serialowi zaszkodziło, bo jednak wrażenie z odcinka otwierającego ten sezon było tak wielkie, że rzutowało na te późniejsze, spokojniejsze i nie tak efektowne, niemniej „Dolina Krzemowa” pozostaje jedną z najlepszych z obecnie emitowanych komedii.

7. „Flash”. Sezon 2barry_allen_the_flash-wideSam jestem zaskoczony tak wysoką pozycją tego serialu w moim zestawieniu. Sezon drugi to jednak znaczna poprawa w porównaniu do pierwszych odcinków „Flasha”. Fabuła nie jest już tak schematyczna, a chociaż aktorstwo znacznie odbiega, in minus, od tego z „Gry o tron” czy „Doliny Krzemowej”, trudno nie sympatyzować z bohaterami i nie śledzić ich losów z zaciekawieniem.

„Flash” plusuje również jako serial komiksowy, który w największym stopniu skierowany jest właśnie do fanów komiksów – ileż tu nawiązań, ile gry z oczekiwaniami fanów, ile hermetycznych żartów, często zresztą odwołujących się również do innych seriali (w żadnej innej produkcji, może z wyjątkiem „Teorii wielkiego podrywu”, nie chwali się tak konkurencji). Dobra, lekka rozrywka. Jednocześnie najwyżej notowany nie-pierwszy sezon w tym zestawieniu.

5. „Ash vs. Evil Dead”. Sezon 1 / „Galavant”. Sezon 1 (ex aequo)ash i galavantNie, nie zapomniałem o miejscu 6. Po prostu stwierdziłem, że nie jestem w stanie wybrać, czy lepszy był musicalowy „Galavant” czy horrorowy „Ash vs. Evil Dead”. Oba seriale były ogromnymi zaskoczeniami – bo nie spodziewałem się, że będą aż tak dobre. Oba są opartymi na absurdalnym humorze komediami fantastycznymi, choć „Ash…” jest o wiele, wiele brutalniejszy, a „Galavant” przede wszystkim adresowany jest do osób znających fantasy i potrafiących docenić grę z konwencją.

Obie produkcje są wyśmienite i przezabawne, obie dały mi kilka godzin radośnie cudacznej rozrywki. Chcecie się pośmiać? Lepszych komedii nie znajdziecie.

4. „Jessica Jones”. Sezon 1

Źródło: Netflix

Źródło: Netflix

Druga wspólna produkcja Netflixa i Marvela, stosunkowa nowość, bo premierę serial miał w listopadzie. Ponieważ jednak Netflix udostępnia od razu cały sezon, mogliśmy już poznać pełen rozdział historii Jessiki i go ocenić.

To historia stosunkowo mroczna, ze świetnym tak zwanym czarnym charakterem, który zalicza doskonałe wejście do fabuły, pośrednie, poprzez pokazanie lęku bohaterki przed nim – doskonały zabieg, który momentalnie pokazuje nam stawkę rozrywki. Historia toczy się tu raczej niespiesznie, dlatego serial idealnie nadaje się do konsumpcji hurtowej.

W świecie seriali komiksowych jest to coś innego, zdecydowanie różniącego się od „Flasha” czy „Agentów T.A.R.C.Z.Y.”; najbliżej „Jessice…” jest do „Powers”, równie mrocznej, pełnej strachu i poczucia beznadziejności walki opowieści.

3. „Mr Robot”. Sezon 1maxresdefaultSerial świeżo obsypany nominacjami do Złotych Globów. Zasłużenie. To niezwykła historia młodego hakera, pracownika firmy chroniącej swoich klientów przed cyberatakami, który wplątuje się w atak wymierzony w największą korporację świata, Evil Corp.

Hipnotyczna jest tu narracja głównego bohatera, Elliota (fantastyczny Rami Malek), zmagającego się ze swoimi fobiami antyspołecznego odludka, uciekającego przed depresją w narkotyki. „Mr Robot”, klimatem przywołujący skojarzenia ze „Social Network” Davida Finchera, to pełna krytyki opowieść o współczesnym społeczeństwie, o inwigilacji, uzależnieniu od technologii i social media, o ludzkiej obłudzie i wyzysku tych maluczkich przez tych dużych.

Scenarzyści nie bali się odważnych decyzji, nie upraszczali swojej opowieści, zwłaszcza w drugiej połowie sezonu wprowadzając niemałe zamieszanie, które zresztą tchnęło w produkcję drugie życie, wznosząc ją na jeszcze wyższy poziom.

Największy niespodziewany hit tego roku.

2. „Daredevil”. Sezon 15494c524619723Gdy Netflix i Marvel po raz pierwszy sprzymierzyli się, by stworzyć serial na podstawie komiksu, powstał „Daredevil”, czyli najlepsza współczesna telewizyjna fabuła komiksowa. Przy okazji zaś jeden z najlepszych seriali ostatnich lat w ogóle, niezależnie od kategorii.

Największe wrażenie robią Vincent D’Onofrio w roli Wilsona Fiska aka Kingpina (pominięcie przy okazji Złotych Globów to jakaś kuriozalna pomyłka) oraz doskonałe choreografie walk – Daredevil to heros nieobdarzony nadludzką siłą, wytrzymałością czy szybkością, więc walczy jak zwykły człowiek, będąc w tym po prostu dobry. Serial trzyma się dzięki temu silnie realizmu, co odróżnia go od innych fabuł komiksowych, nawet równie realistycznej trylogii o Batmanie Christophera Nolana.

Zalet jest jednak jeszcze więcej: fabuła jest bardzo dobrze prowadzona przez cały sezon, nie ma więc słabszych momentów, cała obsada sprawdza się wyśmienicie, a Charlie Cox to świetny Daredevil.

Serialowe uniwersum Marvela, to budowane z Netflixem, jest wyraźnie różne od kinowego, lżejszego, bardziej rozrywkowego i skierowanego również do nastolatków. „Daredevil” i „Jessica Jones” tymczasem to zdecydowanie historie dla koneserów.

1. „Jonathan Strange & Mr Norrell”. Sezon 1Ep1Podium w tym zestawieniu jest o tyle umowne, że gdybym robił je za tydzień, równie dobrze na pierwszym miejscu mógłby być „Mr. Robot”, a gdybym robił je za miesiąc, mógłby wygrać „Daredevil”. To był naprawdę świetny rok dla seriali, więc wybór tego najlepszego był trudny. W pierwszych szkicach prowadził serial Netflixa.

Ostatecznie wybrałem jednak produkcję BBC. Nie ukrywam – pokochałem ją. To siedmioodcinkowa, zamknięta opowieść, będąca ekranizacją trylogii „Jonathan Strange i Pan Norrell” Susanny Clarke. Przenosimy się w niej do XIX-wiecznej Anglii, nieco innej od naszej, bo takiej, w której istniej magia, żyją również elfy. Naszymi bohaterami są zaś dwaj tytułowi magowie, zupełnie różni, ścierający się ze sobą jeżeli chodzi o podejście do swojej sztuki.

Serial jest lepszy od książek, co zdarza się niezwykle rzadko. To świetnie prowadzona i zagrana opowieść fantasy, z domieszką grozy (to dzięki Markowi Warrenowi w roli elfa), niezwykle umiejętnie podsycająca ciekawość widza jeżeli chodzi o kolejne informacje o magii i innych niż zamieszkane przez ludzi krainach. Strukturalnie to w zasadzie długi film.

W Polsce dotychczas nikt nie pochwalił się chęcią emisji tego serialu. Ogromne przeoczenie.