„Preacher” – pilot robi wrażenie (choć jest nieco dziwny)

Tytułowy kaznodzieja

Tytułowy kaznodzieja

AMC dało nam już „Breaking Bad”, „Mad Men” czy „The Walking Dead”, teraz zaś wzięło się za zekranizowanie legendarnego komiksu „Kaznodzieja”. Czy „Preacher” będzie hitem? Pierwszy odcinek z pewnością jest bardziej niż udany.

„Kaznodzieja” to jeden z najbardziej uznanych amerykańskich komiksów końcówki ubiegłego wieku, wydany w ramach imprintu Vertigo, tego samego, który dał nam „Sandmana”, „Lucyfera” czy „Baśnie”. To oryginalna, nieco makabryczna opowieść o tytułowym duchownym, opętanym przez nadnaturalny byt, i jego towarzyszach, w tym na przykład irlandzkim wampirze z niewyparzoną gębą.

Serial „Preacher” robi wiele, by tę oryginalność komiksu oddać. Spokojne, sielankowo-westernowe sceny z muzyką country w tle mieszają się tutaj z efektownymi i krwawymi sekwencjami walk, rozmowy kaznodziei z parafianami przeplatają się z newsowymi wydarzeniami o wybuchającym Tomie Cruisie, mamy sceny robienia bazooki na domowy sposób, z pomocą dzieci, a niektóre sekwencje są intencjonalnie na poły kiczowate (otwierająca serial podróż „bytu” przez kosmos).

Nie brakuje też wątków, które na chwilę obecną są po prostu niejasne.

wampir Cassidy

wampir Cassidy

Generalnie „Preacher” to serial, który wierzy w swoich widzów. Wierzy, że wspomniana dziwność, także wizualna, zwłaszcza w scenach akcji, zostanie przez nas doceniona jako coś oryginalnego, że chaotycznie wprowadzane wątki, na chwilę obecną niemówiące nam nic, nie odepchną nas, a zaintrygują, że dziwaczne i makabryczne zarazem sceny nas nie odrzucą (wydaje się, że im więcej tu krwi, tym więcej dystansu i świadomego kiczu).

Twórcy serialu bez oporu już w pierwszym odcinku wprowadzają wiele niezwykle charakterystycznych bohaterów, konstytuują świat kaznodziei jako pełen nadnaturalnych bytów i postaci; efekt to dziwnie country-horrorowe uniwersum, z niecodziennym duchownym na pierwszym planie i w roli łącznika.

Arseface

Arseface

To oryginalna estetyka, kolejny dowód na to, że w serialach wciąż jest miejsce na coś nowego i że w serialach, inaczej niż w kinie, wciąż znajdą się twórcy odważni, chcący nas zaskakiwać. Bez problemu wyobrażam sobie, że „Preacher” kogoś odrzuca, zwłaszcza osoby komiksu nieznające, mnie jednak ta produkcja z miejsca kupiła. Ma swój klimat, unikalny świat i bohaterów, a casting wydaje się nad wyraz udany. Chcę poznać dalsze losy kaznodziei Jessego, a także intrygującego wampira Cassidy’ego.

„Preacher” idzie niełatwą ścieżką, w wielu momentach balansując między oryginalnością a przesadną dziwacznością. W odcinku pilotowym udaje się utrzymać odpowiednie proporcje i jeżeli dalej będzie równie ciekawie, wróżę tej produkcji nawet jeżeli nie szeroki sukces, to przynajmniej status kultowej w kręgach fanów komiksów, horrorów i seriali z pazurem.