„Fargo” – oceniamy 3. sezon

Po raz trzeci wróciliśmy do świata opowieści opartej na faktach i z szacunku dla ofiar trzymającej się jak najwierniej rzeczywistych wydarzeń. Świata, w którym każde słowo z poprzedniego zdania można skasować lub wziąć w cudzysłów, by otrzymać nowy sens. Za nami trzeci sezon „Fargo”.

Śniegu w Minnesocie jakby mniej, krew leje się oszczędniej, inni ludzie wplątują się w spiralę przypadków i przemocy, ale nastrój, w jaki wprowadza widza „Fargo”, pozostaje ten sam. Wiemy, czego się spodziewać – małości i okrucieństwa bezwzględnych ludzi, ale także nieustępliwości tych prawych i jakiejś przewrotnej sprawiedliwości – i to właśnie otrzymujemy. Znów ktoś niegodziwy wykorzystuje czyjąś słabość, dochodzi do bezsensownej śmierci, a potem jest już za późno, by powstrzymać przewracające się klocki domina.

Logikę w tym chaosie ponownie – jak w filmie braci Coen i pierwszym sezonie – musi odnaleźć policjantka. Gloria Bargle (Carrie Coon) godnie dołącza do galerii stróżów prawa „made in Fargo”. Jak wszyscy poprzednicy rzetelnie wypełnia swoje obowiązki, ale od typowego gliniarza odróżnia ją nieustępliwość. Powodująca nią siła nie pozwala zatrzymać się przed dotarciem do prawdy. A może być to przy okazji prawda o niej samej i jej relacji ze światem. Także tym fikcyjnym.

https://youtu.be/bm-5HwIR7hM

Trzeci sezon skrzy się od gwiazd. Na ekranie pojawiła się cała plejada świetnych aktorów, wśród których znaleźli się David Thewlis, Mary Elizabeth Winstead, Michael Stuhlbarg i Shea Whigham. Miłośnicy „Battlestar Galactica” na pewno ciepło przyjęli drugoplanową rolę Mary McDonnell. Ale najbardziej na swojej roli skorzysta Carrie Coon. Ostatnie miesiące niewątpliwie należały do niej, gdyż obok występu w „Fargo” stworzyła jeszcze niezapomnianą kreację w „Pozostawionych”. Zaowocowało to nominacją do TCA Awards, czyli nagród krytyków. (Rywalizacja będzie bardzo zacięta. Raczej trudno przewidywać zwycięstwo nad Elizabeth Moss za „Opowieść podręcznej” czy Nicole Kidman za „Wielkie kłamstewka”, zwłaszcza że na liście znajdują się także Jessica Lange i Susan Sarandon). Coon ugruntowała swoją pozycję i zobaczymy ją m.in. u Stevena Spielberga.

Jako główna gwiazda miał zalśnić Ewan McGregor w podwójnej roli Emmita i Raya Stussych, ale trzecia seria „Fargo” to nie był kraj dla popisów sprawdzonych gwiazdorów. Na pierwszy plan wysuwa się bowiem kilkupoziomowa refleksja na temat prawdy i kłamstwa. Ten dyskurs spycha w cień bohaterów, przydzielając im role w rozmowie o tym, co realne i fikcyjne.

Rozmycie granicy pomiędzy prawdą i kłamstwem jest wpisane w „Fargo” od samego początku i to całkowicie dosłownie. Pojawiające się i znikające na różne sposoby motto „To jest prawdziwa historia” kazało kwestionować każdy element fabuły i pozwalało na nawet najbardziej szalone eksperymenty (jak z UFO w drugim sezonie). Ale dopiero teraz ta kwestia stała się tematem rozważań samych bohaterów – w jednej ze scen Gloria wprost kwestionuje swoją realność. To tylko wyraz jej bezradności i braku wpływu na to, co dzieje się wokoło. Ale słowa te brzmią tak, jakby za chwilę miała powiedzieć, że jest tylko postacią z filmu.Prawda i kłamstwo to także tematy dwóch scen, które spinają trzeci sezon „Fargo” klamrą. W otwierającej sekwencji obserwujemy kafkowskie przesłuchanie obywatela NRD przez oficera Stasi. Prawda niesłusznie oskarżonego o morderstwo człowieka nie ma żadnego znaczenia – liczy się tylko prawda opresyjnego systemu, w którym ważne są nie fakty, lecz spójność kłamstwa. Nietrudno się domyślić, że w państwie totalnym los jednostki wziętej na celownik przez aparat władzy jest przesądzony.

W zamykającej sezon scenie ta sytuacja zostaje odwrócona. Gloria uosabia równą sprawiedliwość dla wszystkich i przedstawia Vardze niezbite dowody jego winy. Ale tym razem naprzeciwko państwa prawa staje człowiek, który uosabia siły podobne do enerdowskiego Stasi (brzmienie nazwiska Stussy nie jest tutaj przypadkowe). W jego wizji świata prawda potężnych, bogatych ludzi jest w stanie wyprzeć prawdę słabych i biednych. Gloria odruchowo się temu przeciwstawia, ale to widz sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czyje będzie na wierzchu.Każdy sezon „Fargo” jest zamkniętą historią, niewiążącą scenarzystów kolejnych serii. Brzmi jak idealne warunki dla niekończącego się cyklu. Pytanie, czy konwencja z filmu kinowego, która skrystalizowała się na dobre w serialu, wytrzymałaby coroczną eksploatację. Ryzyko znużenia nawet najbardziej błyskotliwym schematem fabularnym mogłoby być groźne dla samej formuły. Noah Hawley jest raczej świadomy tego niebezpieczeństwa i ostrożnie wypowiada się na temat ciągnięcia projektu w nieskończoność.

Na chwilę obecną jednak warto po prostu cieszyć się „Fargo” i z uwagą przyglądać się każdej nowej odsłonie wydarzeń, które miały miejsce w Minnesocie. Prawdziwych, a może po prostu doskonale opowiedzianych historii nigdy za wiele.