„Mindhunter” – spojrzeć w oczy seryjnego mordercy

Cztery z dziesięciu odcinków wyreżyserował David Fincher, a podstawą scenariusza były wspomnienia agenta FBI, który tworzył zręby profilowania pomagającego w walce z seryjnymi mordercami.

David Fincher wraca do swojego ulubionego tematu – seryjnych morderców – który badał m.in. w filmach „Zodiak” czy „Siedem”. Akcja dzieje w malowniczym 1979 r., kiedy FBI i społeczeństwo powoli i w bólach uczyło się widzieć w nich nie tylko urodzonych zwyrodnialców czy wcielenia Antychrysta, ale też ofiary nieudanych eksperymentów rodzicielskich albo społecznych.

Serial jest zapisem zmian w społeczeństwie amerykańskim po rewolucji seksualnej 1968 r. Niemal równolegle oglądamy „The Deuce” w HBO, dziejący się w podobnym czasie i podejmujący podobny temat, tylko że na przykładzie ludzkiej erotyki i branży porno. Tutaj polem obserwacji jest Federalne Biuro Śledcze i tworzona tam komórka behawioralna do badania zachowań psychopatycznych zabójców. Ale mechanizmy są podobne – otwarcie na nową wiedzę, większa tolerancja oraz ryzyko. I przestępczość.

Serial powstał na podstawie książki non fiction „Mind Hunter: Inside The FBI’s Elite Serial Crime Unit” współautorstwa Johna E. Douglasa, agenta FBI i prekursora profilowania. Na nim wzorowani są m.in. Jack Crawford z „Milczenia owiec” czy Will Graham z „Hannibala”. A w serialu Finchera – agent Holden Ford w wyśmienitym wykonaniu Jonathana Groffa.

I to głównie dla Groffa, obsadzonego z pozoru wbrew warunkom, najbardziej warto „Mindhuntera” obejrzeć. Delikatna uroda, miękki głos, inteligencja, ciekawość i uwodzący sposób bycia, który początkowo trzyma w karbach surowe wychowanie w szkole wojskowej – wszystko to Groff, aktor znany dotąd głównie z broadwayowskich musicali, muzycznego serialu „Glee” i „Spojrzeń”, świetnego serialu o środowisku gejów w San Francisco, perfekcyjnie wygrywa.Świetnie patrzy się na rozwój agenta Forda. Choć od początku wiadomo, że skończy się katastrofą. Bo serial Finchera opiera się na wielu schematach, z których najważniejszy można zawrzeć w znanym powiedzeniu patronującym co drugiej produkcji kryminalnej: gdy spoglądasz w otchłań, otchłań spogląda w ciebie. Na szczęście spojrzenia są najmocniejszą stroną Holdena Forda.

„Chcecie trufli, musicie ryć w błocie ze świniami” – tłumaczy obrazowo swoim sztywno trzymającym się reguł szefom i kolegom z FBI. Chodzi o rozmowy z siedzącymi w więzieniach seryjnymi mordercami, psychopatami i gwałcicielami, które pozwolą FBI zrozumieć, jak działa mózg dewianta, i stworzyć profile, by dzięki nim efektywniej łapać przestępców, którzy wciąż są na wolności. Tylko żeby coś z mordercy wyciągnąć, musisz też coś mu dać w zamian. W dodatku wielu z nich to jednostki wybitnie inteligentne i świetni manipulatorzy.

Akcja rozwija się powoli, bo nie chodzi tym razem o same morderstwa czy wyścig z czasem – śledczy kontra morderca – ale o klasyczne pytanie, czy mordercą się rodzisz, czy stajesz się nim pod wpływem życiowych doświadczeń.

W kolejnych odcinkach obserwujemy, jak agent Ford, pod wpływem zarówno swojej ciekawości i nastawienia na cel, jak i swoistej fascynacji narcystycznymi seryjnymi killerami, przekracza kolejne moralne granice. Za co, rzecz jasna, płaci wysoką cenę.Mniej interesująco wypadają koledzy Forda z FBI – jego partner Bill Tench (Holt McCallany), choć pomysł z jego synkiem jako kolejnym lustrem dla calej opowieści jest ciekawy, czy psycholog badająca psychopatów (m.in. szefów amerykańskich korporacji) dr Wendy Carr z Uniwersytetu w Bostonie (Anna Torv), skryta i pozornie zimna.

A także dziewczyna Holdena, Debbie (Hannah Gross), która wprowadza przypiętego do swojej odznaki FBI niewinnego sztywniaka w świat nowoczesnych teorii psychologicznych i socjologicznych. By na końcu odkryć, że uczeń przerósł mistrza.Seryjni mordercy, szczególnie Edmund Kemper w wykonaniu Cameron Britton to aktorski majstersztyk. Ale po Hannibalu Lecterze i dziesiątkach innych indywiduów chodzących po ekranach małych i dużych w ostatnich dekadach trudno dać się zaskoczyć. W dziedzinie psychopatów akurat telewizyjna widownia jest dużo dalej niż agenci FBI.

Netflix jeszcze nie potwierdził oficjalnie informacji o pracy nad drugim sezonem, niemniej David Fincher w wywiadach sygnalizuje, że myśli o kolejnych odcinkach. Miałyby dotyczyć morderstw dzieci i nastolatków w Atlancie między rokiem 1979 i 1981. Ważnym bohaterem pewnie byłby poznawany w migawkach przed czołówkami kilku odcinków tego sezonu psychopatyczny morderca z Kansas. Fani typują, że to Dennis Rader, znany jako BTK (od Bind, Torture, Kill).

Jeśli Netflix potwierdzi – scenografie i rekwizyty, od samochodów po urządzenia mieszkań i cele więzienne, znów będą cieszyć oczy.