Podsłuchy i inne afery – dziennikarze na małym ekranie

Obrońcy demokracji, niepokorni recenzenci władzy i dziennikarze wyklęci. Tak lubią siebie widzieć członkowie „czwartej władzy”. Popkultura widzi ich nieco inaczej – albo patrzy na nich jak na cynicznych manipulatorów, karierowiczów i cmentarne hieny, albo też pokazuje ich jako nieco naiwnych samozwańców zbawiających świat. Na marginesie afery taśmowej i histerycznych dyskusji o wolności słowa przypominamy najciekawszych serialowych dziennikarzy ostatnich lat.

„The Hour (Katarzyna Czajka)Serial w całości poświęcony pracy dziennikarzy informacyjnych w BBC w latach 50. i 60. Ponieważ serial nadawany był przez brytyjskiego nadawcę, to i obraz dziennikarzy jest tu jak najbardziej pozytywny. Ideowi, nieustępliwi i odważni – szukający nowych tematów, raportujący na bieżąco informacje ze świata i co najważniejsze – zawsze starający się podać potwierdzone informacje. Główni bohaterowie serialu dbają o nową jakość informacji – zarówno tych politycznych, jak i społecznych. Podejmują się także działań śledczych, niekiedy ryzykując utratą życia lub zdrowia.

Serial BBC to coś pomiędzy marzeniem o idealistycznym dziennikarstwie a sentymentalnym obrazem czasów, gdzie można było jeszcze przełamać informacyjne tabu czy znaleźć na antenie czas, żeby poruszać tematy ważne społecznie. Serial daje też widzowi poczucie, że prawdziwy dziennikarz ma na celu nie tylko informowanie o tym, co się na świecie dzieje, ale także wykorzystywanie swojej pozycji, by uczynić świat lepszym. Do tego jeszcze wspomnienie o telewizji na żywo, w której wszystko mogło się zdarzyć, sprawia, że „The Hour” daje nam jedną z ciekawszych telewizyjnych refleksji nad tym, jak zawód dziennikarza powinien wyglądać. Niestety po dwóch sezonach serial został zdjęty z anteny ze względu na niską popularność. Szkoda, bo była to doskonała produkcja ze znakomitymi kreacjami aktorskimi.

„Newsroom” (Marcin Zwierzchowski)


W dobie tabloidów, spadających nakładów prasy i rozwijającego się szaleńczo internetu Aaron Sorkin (ten pan od „The Social Network”) zrobił dla HBO serial o ideale dziennikarstwa. U jego podstaw legło pytanie: czy misją prasy jest walka o odbiorcę, czy informowanie? Na przykładzie: w głównym wydaniu Wiadomości czy Faktów powinien się pojawić materiał o kolejnej odsłonie procesu „matki Madzi”, czy raczej raport o wydarzeniach politycznych na Białorusi? Rzecz jasna w obecnych realiach na antenę trafi ten pierwszy.

Uosobieniem sprzeciwu wobec takiego stanu rzeczy jest w „Newsroomie” wydawczyni amerykańskiego telewizyjnego programu informacyjnego News Night, Mackenzie MacHale (Emily Mortimer), która nakłania prezentera-gwiazdę Willa McAvoya (wybitny Jeff Daniels), by przestał zajmować się wykresami oglądalności i skupił się rzetelnym informowaniu widzów. Serial jest zapisem walki o ten ideał, a więc zmagań nie tylko z politykami czy biznesmenami, którzy nagle znaleźli się na ich celowniku, ale przede wszystkim z naciskami z wewnątrz i presją, by schlebiać najniższym gustom.

Jeszcze bardziej interesujący jest sezon drugi, w którym Sorkin do postawionego wyżej pytania dodał drugie: za jaką cenę? Co wolno dziennikarzowi, który na przykład dowiedział się czegoś nieoficjalnie? Czy reporter ma jedynie zbierać i komentować fakty, czy posiadając pewną wiedzę, ma prawo je kreować, w imię wyższych racji? W świetle napędzającej w ostatnich dniach polskie media afery wybitnie trafne jest także inne pytanie, od którego ekipa News Night zaczyna selekcję materiałów na antenę: czy te informacje będą przydatne dla wyborców? Odpowiedź ma odróżniać prasę od tabloidów.

„State of Play(Katarzyna Czajka)


Sześcioodcinkowy serial poświęcony dziennikarzom śledczym to kolejny przykład rzadkiej w Wielkiej Brytanii produkcji, gdzie dziennikarze śledczy nie tylko odgrywają główną rolę, ale są też pokazani jako postaci pozytywne (choć skomplikowane). Polityczny thriller był chwalony za znakomitą grę aktorską (komplementy zgarnęli zwłaszcza John Simm i Billy Nightly, odpowiednio w rolach dziennikarza i jego wydawcy), a także za precyzyjny scenariusz, pokazujący jak krok po kroku w czasie dziennikarskiego śledztwa pojawiają się nowe, coraz bardziej niepokojące wątki.

Wielu krytyków i widzów komentujących produkcję wskazywało, że poruszane w niej wątki – zarówno związane ze specyfiką pracy dziennikarzy, jak i z politycznymi aferami w Wielkiej Brytanii – są niepokojąco bliskie życia. Serial doczekał się nawet Hollywoodzkiej ekranizacji, ale nie wzbudziła ona takiego zachwytu jak doskonale napisany brytyjski serial. „State of Play” przyciąga widza przede wszystkim doskonale napisanymi niejednoznacznymi postaciami, których zabrakło w filmowej adaptacji. Co ciekawe, autor scenariusza Paul Abott przez kilka lat zapowiadał drugą część historii, jednak nie doszło do jej realizacji.

„House of Cards” (Aneta Kyzioł)Obraz świata mediów w serialu Beau Willimona nie wszystkim dziennikarzom przypadł do gustu. „Guardian” w szyderczym tekściku zatytułowanym „Dlaczego wszyscy dziennikarze z House of Cards są tak źli w swoim fachu?” piętnował brak dziennikarskiej etyki, nieudolność, łamanie prawa prasowego itd.

W pierwszym sezonie jedną z głównych bohaterek serialu była Zoe Barnes, młodziutka, ale już cyniczna dziennikarka, stażystka fikcyjnej „Washington Herald”, mającej się kojarzyć z legendarną „Washington Post”, której dziennikarze Bernstein i Woodward rozpracowali aferę Watergate. Szukająca swojej szansy w zawodzie Zoe proponuje senatorowi Francisowi Underwoodowi, że chętnie przyjmie rolę pionka w prowadzonej przez polityka grze – wydrukuje każdy kwit, który jej puści, każdy przeciek, który jej nada; żadnych pytań czy wątpliwości. Bo w nowym dziennikarstwie nie liczy się prawda, tylko dostęp do informacji i szybkość jej podania, które przekładają się na cytowalność medium, a ta – na reklamy. Prasa tradycyjna w tym wyścigu przegrywa z internetem. Dlatego Zoe, gdy już dzięki Frankowi stanie się gwiazdą, stare medium zamienia nowe, przenosząc się ze swoim blogiem politycznym do serwisu Slugline.com. Taką oto nieco zatęchłą już wizję zderzenia starej, dobrej prasy ze złym, cynicznym internetem zaserwowali nam twórcy „House of Cards”. W świetle dzisiejszej „afery taśmowej”, prowadzonej przez papierowy tygodnik „Wprost” z użyciem swojej strony internetowej, brzmi to nawet jeszcze bardziej archaicznie.


Jednak dziennikarze dostają szansę odkupienia swoich win. Przypominają sobie o zawodowej etyce, rozpoczynają niezależne śledztwo i ostatecznie to właśnie oni ruszą na odsiecz mordowanej przez polityków demokracji. Co prawda sposób, w jaki dochodzą do prawdy, nie wszystkich przekonuje, ale co tam! Ważne, że jako dziennikarze znów jesteśmy po właściwej stronie mocy. Czy tradycyjne media, których twarzą staje się kobieta, co jest już XXI-wiecznym akcentem, uratują demokrację z opałów – okaże się w trzecim sezonie, którego kilka odcinków wyreżyseruje Agnieszka Holland. Póki co „niebo gwiaździste nad nami, prawo moralne w nas”, dziennikarzach. Przynajmniej dopóki hacktywiści są z nami.

„The Wire” (Bartosz Staszczyszyn)W mrocznym świecie „The Wire” nie ma świętych krów (zupełnie jak w reklamowym sloganie tygodnika „Wprost”), wielu jest za to nieświętych ludzi. Dziennikarze nie są wyjątkiem. Także w ich szeregach obok dobrodusznych poczciwców, chcących spełniać swoją powinność wobec społeczeństwa, żerują hieny, a granica między realizmem i cynizmem okazuje się wyjątkowo cienka.

David Simon, twórca „The Wire”, stworzył jedno z najbardziej ponurych serialowych uniwersów w telewizji ostatnich lat. Kolejne z pięciu sezonów poświęcone były policjantom i światu przestępczemu, związkom zawodowym, lokalnej polityce, systemowi edukacji i… dziennikarstwu właśnie. Finałowy, piąty sezon rozgrywał się między innymi w redakcji dziennika „Baltimore Sun”.

David Simon, który sam był przed laty dziennikarzem śledczym, kreślił ponury portret swego dawnego zawodu. Znikające reklamowe wpływy zmuszają wydawców do redukcji zatrudnienia, a dobre artykuły i rzetelni dziennikarze oddają pole tym, którzy łatwo ferują wyroki i zamiast żmudnej pracy wybierają drogę na skróty.

Światełka nadziei wydają się coraz słabsze. W największym dzienniku w Baltimore wciąż jeszcze pracują porządni żurnaliści pokroju Augustusa ‚Gusa’ Haynesa (Clark Johnson), który pamięta o zawodowym etosie i ludzkiej uczciwości. Są jednak tak zajęci wspominaniem złotych czasów dziennikarstwa i opowiadaniem anegdot sprzed lat, że zupełnie nie dostrzegają faktu, że choć zamknęli się w wieży z kości słoniowej, w jej ściany – by przywołać malowniczą frazę Flauberta – uderzają fale gówna. Po drugiej stronie zawodowego frontu już czają się młodzi adepci dziennikarskiej sztuki – całkowicie pozbawieni moralnego kręgosłupa, sprzedajni i pozbawieni wartości. Jednym z nich jest Scott Templeton (Thomas McCarthy), zdolny pismak, który dla spełnienia ambicji posuwa się do kłamstw i staje się narzędziem w rękach ludzi walczących o władzę.

„Broadchurch” (Katarzyna Czajka)Pisząc o żurnalistach w brytyjskiej telewizji, warto wspomnieć o wątku dziennikarza przeszkadzającego w śledztwie serialowym policjantom. W „Boroadchurch” mamy dwa dziennikarskie światy. Z jednej strony małą lokalną gazetę zainteresowaną tajemniczą śmiercią w miasteczku, z drugiej dziennikarkę przysłaną z Londynu, której zależy przede wszystkim na tym, by dostarczyć odpowiednio poruszające informacje do centrali. Twórcy serialu nie mają wątpliwości, że działania dziennikarzy nastawionych na sensację nie tylko utrudniają prowadzenie śledztwa, ale mogą też mieć tragiczne skutki – zwłaszcza w przypadku rzucania niepotwierdzonych oskarżeń. Nie trudno dostrzec, że taki sposób przedstawiania dziennikarzy ma na celu ostrzeżenie widzów, by nie ufali temu, co przeczytają w gazetach, ani też nie dali się zwieść pozorom, że dziennikarz rzeczywiście działa w ich interesie.

Co ciekawe, taka postać pojawia się w telewizji brytyjskiej bardzo często, możemy ją np. znaleźć w „Ripper Street”, gdzie wydawca gazety potrafi naruszyć integralność miejsca zbrodni, by uzyskać lepsze zdjęcie. Nachalnych i niekoniecznie godnych zaufania dziennikarzy znajdziemy w brytyjskiej telewizji sporo – nawet w produkcjach obyczajowych (dobrego zdania o ludziach związanych z prasą nie ma ani scenarzysta „Downton Abbey”, ani „Mr. Selfridges”, mimo że w obu historiach dziennikarze nie są postaciami pierwszoplanowymi). Wydaje się, że to odbicie w popkulturze niechęci i braku ufności do dziennikarzy obecnych w kulturze brytyjskiej od lat, a wzmocnionych chociażby przez aferę „News of The World”.