Zabić i uciec – kilka słów o „Sposobie na morderstwo”
„Sposób na morderstwo” (How to Get away with Murder) to serial napisany wedle sprawdzonych metod. I schematów. Znajdziemy w nim wszystko, co zwykle jest częścią tego typu dramatów prawniczych: surowego i sprawnego mentora, młodych adeptów prawa, niejednoznaczne sprawy klientów i mękę studiów prawniczych. Teoretycznie nic nowego. Ale nie sposób się od tego serialu oderwać.
Punkt wyjściowy – kilkoro młodych studentów prawa zaczyna staż u Annalise Keating, prawniczki znanej ze swoich kompetencji, która nie tylko uczy studentów, jak wybronić klientów z najtrudniejszych spraw, ale też pozwala im pracować przy swoich kolejnych procesach.
Studenci nie śpią, uczą się fachu, poznają prawo od każdej strony. Jednocześnie dowiadujemy się, że kilka miesięcy później sami będą musieli stawić czoła sytuacji, w której być może czeka ich sprawa o zabójstwo. Zresztą cały serial napisany jest tak, że niemal wszystko, co oglądamy na ekranie, jest retrospekcją wydarzeń, które doprowadziły do feralnej nocy, kiedy nasi bohaterowie znajdą się w środku lasu z ciałem zamordowanej osoby i narzędziem zbrodni w ręku.
Przyglądając się pierwszym odcinkom serialu, nie trudno dostrzec dobrze znane schematy. Scenarzysta Peter Nowalk praktykował, pisząc odcinki do seriali Shondy Rhimes (będącej producentką serialu), co wyraźnie widać w historii. Grupa młodych prawników przypomina do złudzenia grupę młodych chirurgów znanych nam z „Grey’s Anatomy”. Mamy więc idealistycznego głównego bohatera, jedną emocjonalnie zaangażowaną dziewczynę, jedną prymuskę, chłopaka z dobrego domu i niesłychanie pewnego siebie studenta, którego największym (jak na razie) wyróżnikiem jest fakt, że jest gejem.
Oczywiście między bohaterami trwa ciągła rywalizacja – każdy chce się wybić, zapewniając sobie nie tylko zaliczenie zajęć, ale też w przyszłości pracę dla słynnej prawniczki. Do tego nasi początkujący adepci prawa różnie do tego prawa podchodzą – mamy więc zarówno idealistyczne marzenia o pomocy pokrzywdzonym, jak i przekonanie, że szukając dowodów w sprawie, można przekroczyć wszelkie granice. Jednocześnie wszyscy chcą się wykazać zarówno przed panią Profesor, jak i przed jej pracownikami, którzy widzieli już niejedną grupę zdolnych studentów.
Każdy kolejny tydzień przynosi nowych klientów, ale od pierwszego odcinka interesuje nas przede wszystkim sprawa zamordowanej na uniwersyteckim kampusie dziewczyny. Czy za zabójstwem stoi sąsiadka jednego z naszych bohaterów, a może mąż Annalise? Twórcy robią wszystko, by pod koniec każdego odcinka podrzucić nam nowe wątki i tropy, które sprawiają, że mimo wielu wad serialu nie jesteśmy w stanie oprzeć się pokusie i nie powrócić za tydzień przed telewizory, chcąc dowiedzieć się, kto i dlaczego popełnił zbrodnię.
Trzeba bowiem przyznać, że „How to Get away with Murder” jest serialem niesłychanie wciągającym. Niezależnie od słów krytyki (słusznych, bo serial w wielu miejscach jest wtórny, przeszarżowany i daleki od prawdy zarówno psychologicznej, jak i tej prawniczej) chce się oglądać kolejne odcinki. Co czyni z „How to Get away with Murder” jedno z największych „guilty pleasures” tej jesieni.
Za oceanem widzów do serialu przyciągnęła przede wszystkim Viola Davies – aktorka nominowana do Oscara, w serialu grająca surową Annalise. Aktorka rzeczywiście błyszczy w pierwszychch odcinkach, ale niestety jej postać jest napisana w sposób bardzo niekonsekwentny. Z jednej strony mamy do czynienia z postacią twardą i bezwzględną, z drugiej – w życiu prywatnym – Annalise wydaje się wręcz nadmiernie emocjonalna.
Davies znakomicie wypada w scenach sądowych, ale kiedy ma do zagrania emocjonalne sceny, czasem zdarza się jej przeszarżować. Tym samym Annalise trafia do szerokiej kategorii serialowych kobiet, które choć są niesłychanie profesjonalne i bezwzględne w pracy, okazują się w istocie osobami emocjonalnymi. Zresztą, jak w przypadku takich schematów bywa, bohaterka miota się miedzy mężem, którego podejrzewa o morderstwo, a obrażonym na nią kochankiem.
Wśród aktorów grających studentów wyróżnia się Alfred Enoch (znany widzom z roli w serii o Harrym Potterze) w roli Wesa – zaangażowanego w sprawę zamordowanej na kampusie dziewczyny głównie dlatego, że podejrzaną jest jego ładna sąsiadka. W internecie jak na razie największą popularnością cieszy się Jack Falahee w roli Connora, bohatera, który trochę redefiniuje sposób przedstawiania homoseksualistów w serialach nadawanych przez główne stacje telewizyjne (są one zdecydowanie bardziej tradycyjne niż stacje kablowe).
„Sposób na Morderstwo” przypomina nieco „Skandal” i „Grey’s Anatomy” – podobnie jak w tamtych serialach (też oferowanych przez stację ABC) znajdziemy tu silną postać kobiecą, sprawy zawodowe mieszające się z prywatnymi i dramatyczne decyzje, przed jakimi stawać muszą bohaterowie.
Serial jest też równie wciągający. Choć na razie zaplanowano 15 odcinków (wydaje się, że pierwszy sezon będzie stanowił zamkniętą całość), to nie ma wątpliwości, że możemy spodziewać się więcej przygód prawników uczących nas, jak popełnić morderstwo i wywinąć się od kary.
Komentarze
Bardzo fajna zapowiedz, może w końcu będzie co oglądać w tv.