Królowie komedii – po drugim sezonie „Doliny Krzemowej”
Jeśli po lekturze debiutanckiego sezonu „Doliny Krzemowej” ktokolwiek miał wątpliwość, czy serial Aleca Berga, Mike Judge’a i spółki dołączy do najlepszych komedii ostatnich sezonów, może już być spokojny. Druga odsłona produkcji HBO to najśmieszniejsza rzecz, jaką możecie dziś obejrzeć w telewizji.
Komediowa konkurencja nie jest zresztą przesadnie mocna. Wysoki poziom od lat utrzymują jedynie „Współczesna rodzina” i „Louie”. Półkę niżej znajdziemy „Figurantkę” i „Odcinki”, natomiast wśród najnowszych seriali komediowych próżno szukać jednego, który mógłby stanąć w szranki z produkcją Mike’a Judge’a (no, może z wyjątkiem „Brooklyn Nine-Nine”).
Nie oznacza to wcale, że „Dolina…” jest propozycją dla każdego. Z pewnością znajdą się tacy, których przygody piątki dziwacznych programistów znudzą albo zbulwersują. Bo Mike Judge nie bierze jeńców – chętnie przekracza granice, następuje na odciski i śmieje się ze stereotypów. Jego mistrzostwo polega zaś na tym, że nawet najbardziej obrazoburcze dowcipy obraca w lekkie, absurdalne skecze.
Choćby wtedy, gdy w jednym z odcinków wkłada w usta bohatera słowa… Adolfa Hitlera. Poczciwy księgowy zachęca swych kolegów do wytężonej pracy, przekonując ich, że praca uczyni ich wolnymi, a ewentualny sukces będzie wielkim „triumfem woli”. Oburzające? Być może, ale w „Dolinie Krzemowej” okazuje się naprawdę zabawne. Podobnie jak dowcipy z mrocznej natury Austriaków, z autystycznych informatyków, młodych biznesmenów, dyrektorów firm, prawiczków i korporacji.
W „Dolinie…” absurd goni absurd, dowcip sytuacyjny przeplata się z komedią ludzkich typów, a wszystko to zostaje ubrane w rozbrajająco śmieszne dialogi („Przed tobą jeszcze mnóstwo pomysłów, jakie zdarzają się raz w życiu” – mówi prezes korporacji do młodego programisty okradanego z genialnego pomysłu). Autorzy „Doliny…” wcale nie chcą, żeby ich serial podobał się każdemu – nie schlebiają gustom szerokiej publiczności, a od czasu do czasu pozwalają sobie na dziwaczne, intelektualne żarciki. W jednym z najlepszych odcinków zakończonej serii bohaterowie przez dwadzieścia kilka minut wymieniali się absurdalnymi dowcipami na temat eksperymentu z kotem Schrödingera. W jakim innym serialu byłoby to możliwe?
Scenarzyści dowodzeni przez Mike’a Judge’a znakomicie odrobili swoje zadanie. W drugim sezonie „Doliny Krzemowej” jest nie tylko zabawnie, ale i ciekawie. Dzieje się dużo i z sensem. W centrum zainteresowania wciąż pozostaje pojedynek Dawida z Goliatem, a więc małego start-upu z informatycznym potentatem chcącym przejąć jego produkt, ale na tym nie kończy się lista wątków.
Na ekranie pojawiają się bowiem nowe, ciekawe postaci. Jest nadęty miliarder, który lata temu „przeniósł radio do internetu”, jest prawnik z mroczną przeszłością i niejasną przyszłością, a także pozbawiona empatii inwestorka. Ich losy zgrabnie splatają się z historią piątki geeków, budując zwartą dramaturgiczną całość. Bo „Dolina Krzemowa” mimo pojawienia się nowych postaci i wątków wciąż pozostaje tą samą słodko-gorzką opowiastką o tym, jak pozostać człowiekiem uczciwym w świecie rządzonym przez ludzi silnych i nieuczciwych.Jest to też popis znakomitych, choć wciąż mało znanych aktorów. Mistrzowski jest choćby Thomas Middleditch, wcielający się w nieporadnego programistę o błyskotliwym umyśle. Inni członkowie obsady niewiele mu ustępują. Kumail Nanjiani kradnie uwagę widzów jako Dinesh – zdolny informatyk marzący o erotycznych podbojach, T.J. Miller brawurowo wciela się w wulgarnego Elricha – specjalistę od narkotyków i niewybrednych żartów, a Zach Woods jest kapitalny w roli księgowego-idealisty.
„Dolina Krzemowa” rozkręcała się powoli, ale dziś z czystym sumieniem można ją uznać za najlepszą serialową komedię obecną na naszych ekranach. W dziesięcioodcinkowym drugim sezon Mike Judge i jego współpracownicy – Alec Berg, Dave Krinsky i John Altschuler – udowodnili, że wiedzą, jak robić niegrzeczną i błyskotliwą komedię, która przekracza granice, ale nigdy nie obraża inteligencji widza. Szkoda, że na kolejny sezon trzeba będzie trochę poczekać.
2. sezon „Doliny Krzemowej” można oglądać w HBO GO.
Komentarze
Widziałem kilka odcinków „Doliny Krzemowej” i zgadzam się, że serial jest na poziomie. Ale tytuł najlepszego, najśmieszniejszego serialu z obecnie prezentowanych dzierży moim zdaniem „Figurantka” (ang. „Veep”). To co oni tam wyprawiają, nie mieści się w normalnej skali dowcipu; np. odcinek, w którym pani prezydent, jej ekipa i córka byli przesłuchani przed komisją – po prostu mistrzostwo świata!