Serial „Flash” – zdecydowanie warto nadrobić
Coraz więcej gorących nowości serialowych trafia nad Wisłę. 2 listopada w Polsce wreszcie zadebiutuje „Flash”, czyli jedna z popularniejszych współczesnych produkcji. Nie dajcie się zwieść sztampowości pierwszych odcinków, po chwili robi się naprawdę interesująco.
Kim jest tytułowy Flash? To jeden z ważniejszych bohaterów komiksowych, którego przygody drukuje DC Comics, czyli ludzie odpowiedzialni również między innymi za Supermana i Batmana. Co potrafi Flash? Jest szybki, bardzo szybki. Szybszy nawet od Człowieka ze Stali, tak szybki, że potrafi przebić fakturę rzeczywistości i podróżować w czasie – wątki czasu i alternatywnych rzeczywistości są kluczowe dla tego bohatera. Serial o nim mógłby być bardzo interesujący, i jest. Choć nie od początku.
„Flash” zalicza wyjątkowo średni start. Pierwsze odcinki pierwszego sezonu są jak odlane z tej samej sztancy, po chwili widz jest w stanie dokładnie opisać scenariusz kolejnego epizodu, łącznie ze zwrotami akcji, bo różnią się one między sobą wyłącznie tym, jakie moce posiada przeciwnik głównego bohatera. Generalnie schemat jest taki: Flash i jego ekipa trafiają na trop czyniącego zło metaczłowieka (obdarzonego niezwykłymi zdolnościami), superbohater ściera się z nim po raz pierwszy, zbiera łomot, wraca do przyjaciół, którzy mu doradzają, i w drugim starciu Flash jest już górą. I tak w kółko.
Ciekawie robi się w zasadzie od momentu pojawienia się arcywroga głównego bohatera. „Flash” w dużej mierze odrzuca wtedy schemat „metaczłowiek tygodnia” i zaczyna rozwijać wiele wyjątkowo interesujących wątków. Nagle widz nie wie, komu ufać, przeciwnicy stają się groźniejsi, bohaterowie rozwijają (relacja Flasha z Joe’em, z drem Wellsem – wybitnie prowadzone). Finał sezonu jest zaś wyjątkowo udany – widać w nim misterną konstrukcję stojącą za całością, uwzględniającą wspomniane różne wersje linii czasowych, w jakiś sposób nieuginającą się pod ciężarem czasowych paradoksów.
„Flash” jest przy tym serialem raczej młodzieżowym. Dużo tu luzu, sporo humoru, a postać Cisco to taki reprezentant świata popkultury, który co chwila rzuca nawiązaniami i dba o osadzenie wszystkiego w szerszym kontekście serialowym i filmowym (chwali się, że we „Flashu” nikt nie ma problemu z chwaleniem konkurencji). Niewiele też tu przemocy, golizny nie uświadczymy.
W skrócie: coś, co może przypaść do gustu całej rodzinie. Co cieszy, bo chyba nie ma obecnie wielu takich seriali. „Flash” nie jest produkcją wybitną, ale ma aspiracje, widać, że twórcy starają się, w ramach konwencji komiksowo-młodzieżowej, wspinać na wyżyny. Czy zdarzają się wpadki? Tak, wiele. Sporo scen wypada kuriozalnie, postać złoczyńcy granego przez Wentwortha Millera („Skazany na śmierć”) jest stanowczo zbyt przerysowana, z drugiej strony jednak bardzo dobrze wypada Grant Gustin jako Flash i przede wszystkim Tom Cavanagh jako dr Harrison Wells, który de facto ciągnie drugą część sezonu.
Co ciekawe, TV Puls, które emisję rozpocznie 2 listopada, będzie pokazywać nam „Flasha” aż pięć razy w tygodniu. Dobra decyzja, ten serial doskonale nadaje się do intensywnego oglądania, przede wszystkim zaś szybko nadrobimy braki i pewnie niedługo Polska dogoni Stany, gdzie niedawno ruszył drugi sezon.