Inna dziewczyna – o „Crazy Ex- Girlfriend”
Premiery seriali dramatycznych są zazwyczaj szeroko komentowane. Gorzej z produkcjami komediowymi – większość przechodzi bez echa, a sporo wypada z ramówki jeszcze przed końcem sezonu. Tymczasem bywają seriale nawet jeśli nie doskonałe, to intrygujące. Takim jest „Crazy Ex-Girlfriend” stacji CW.
Już sam tytuł jest kontrowersyjny. Określenie „Crazy Ex-Girlfriend” ma w Stanach Zjednoczonych niejednoznaczną konotację. Z jednej strony odnosi się do szalonej byłej dziewczyny, która mimo zerwania nie chce dać facetowi spokoju, z drugiej – takim mianem określa się często w ogóle wszystkie byłe dziewczyny, które nie przyjęły rozstania z uśmiechem na ustach.
Termin może dotyczyć zarówno dziewczyny z autentyczną obsesją, jak i takiej, która po rozstaniu zażądała zwrotu swoich książek. Nawet w czołówce serialu usłyszymy, że określenie „Crazy Ex-Girlfriend” jest seksistowskie.Tymczasem serial opowiada o niesłychanie zdolnej i zapracowanej prawniczce z Nowego Jorku, która pewnego dnia postanawia przenieść się do niewielkiego miasta w Kalifornii, gdzie rozpoczyna pracę w niewielkiej firmie prawniczej.
Skąd ta nagła decyzja? Otóż w tym niewielkim mieście mieszka Josh Chan, jej chłopak z czasów liceum, którego nasza bohaterka chętnie by odzyskała. Brzmi więc dokładnie jak potwierdzenie stereotypu: szalona kobieta porzuca doskonale płatną pracę i ambicje, żeby ścigać ulotne wspomnienie byłego chłopaka. A ten teraz ma ułożone życie, nową dziewczynę, a poza tym jest raczej nieudacznikiem.Ale im dłużej serial się ogląda, tym bardziej widać, że scenarzyści pragną ów wyjściowy pomysł załagodzić. Ostatecznie nasza bohaterka – jak to zwykle w serialach tego typu bywa – odnajduje w niewielkiej miejscowości to, czego brakowało jej w wielkim mieście – miłą pracę, znajomych, przyjaciół, a i Josh Chan wcale nie okazuje się obecnością swojej byłej dziewczyny aż tak przerażony.
Serial wpisuje się więc w schemat produkcji, w których osoba z wielkiego zabieganego miasta przyjeżdża do mniejszej miejscowości, by po latach lęków i neuroz odnaleźć wreszcie siebie. Byłoby to wszystko nudne, gdyby nie fakt, że twórcy serialu zdecydowali się na kilka dość nieortodoksyjnych zabiegów.
Po pierwsze, w każdym odcinku pojawiają się co najmniej dwie piosenki. W przeciwieństwie do seriali takich jak „Smash” czy „Glee” nie są one elementami występów, ale raczej muzycznymi ilustracjami uczuć i przemyśleń bohaterów. Trzeba zresztą powiedzieć, że te komiczne najczęściej utwory, stylizowane na różne gatunki muzyczne, to bez wątpienia najciekawszy element serialu.
Druga warta uwagi cecha serialu to jego miejscami dość absurdalny humor – który przypomina nieco absurdalne seriale z cyklu 30 Rock. Nie wszystkim takie poczucie humoru przypadnie do gustu, ale rzeczywiście nie chodzi jedynie o pusty śmiech z beczki. Trudno się zresztą dziwić – główną rolę (jest też jedną z pomysłodawczyń i twórczyń serialu) gra Rachel Boom, która była przez lata związana z improwizacyjną grupą komediową na NYU.Co ciekawe, „Crazy Ex- girlfriend” niekoniecznie jest serialem przesadnie pogodnym. Sporo w nim zupełnie realnych problemów, głupich decyzji, bezmyślnych zachowań i nie takich dobrych zakończeń. Jest to pewne ryzyko, bo widz produkcji komediowych może źle zareagować np. na fakt, że główna bohaterka nie jest rzeczywiście do końca stabilna, a jej najlepszy przyjaciel jednak nie pójdzie na studia, mimo że o tym marzy.
A do tego matka naszej bohaterki istotnie jest koszmarna, zaś połowa bohaterów produkcji powinna udać się na terapię. Te poważniejsze wątki bywają zresztą często lepiej zagrane i pomyślane od wątków komediowych, które niestety opierają się zbyt często na jednym pomyśle (ktoś komuś skłamał).„Crazy Ex- girlfriend” nie jest produkcją wybitną, ale na pewno jest serialem innym. W czasach gdy tak wiele komediowych produkcji jest właściwie nie do odróżnienia, serial podejmujący ryzyko (i spoza produkcji HBO, Netflixa czy Amazona) powinien budzić zainteresowanie. Zwłaszcza że – co warto dodać – twórcy zdecydowali się na nieoczywisty w przypadku produkcji komediowych format – każdy odcinek trwa aż 45 minut. To pewna odmiana w porównaniu z większością zaledwie półgodzinnych produkcji komediowych.
Pytanie tylko, czy taka propozycja spodoba się widzom.