Serial „The Magicans” – Harry Potter dla dorosłych
Stacja SyFy kontynuuje wyjątkowo silną ofensywę serialową. Po „The Expanse” i „Końcu dzieciństwa” na sam koniec roku otrzymujemy produkcję fantasy „The Magicans” na podstawie powieści Leva Grossmana.
Szefowie SyFy ogłosili niedawno, że ich ambicją jest powrót do produkowania seriali na takim poziomie jak powszechnie chwalona „Battlestar Galactica”, czyli wśród fanów SF pozycja kultowa. Jednym ze sposobów na to wydaje się ekranizowanie uznanych powieści i serii powieściowych, czego efektem „The Expanse” na podstawie książek Jamesa S.A. Coreya, „Koniec dzieciństwa” według powieści Arthura C. Clarke’a oraz nowość z ostatnich dni: „The Magicans”.
To fantasy, z akcją osadzoną we współczesnym Nowym Jorku. Bohaterami są młodzi ludzie, którzy posiadają szczególny talent – zgodnie z tytułem serialu są magami, choć na początku nie wszyscy o tym wiedzą. Na pierwszym planie jest Quentin, czyli wycofany, nieśmiały, nieporadny i cierpiący na depresję młody mężczyzna, który czuje, że nie pasuje do otaczającego go świata. Jakąkolwiek energię jest w stanie wykrzesać tylko w przypadku rozwijania swojej pasji związanej z książkami o magii właśnie. Sęk w tym, że interesuje się sztuczkami i książkami, nie mając żadnego pojęcia o istnieniu innego, niezwykłego świata, ukrytego przed wzrokiem zwykłych ludzi.
I jak to bywa w tego typu opowieściach – wkrótce następuje wtajemniczenie. W „The Magicans” ma ono formę zwabienia chłopaka do szkoły dla magów, gdzie przechodzi wstępne egzaminy i po uzyskaniu potwierdzenia swojego talentu zostaje rzucony w wir nauki. Rzecz jasna nie może chodzi tylko o zakuwanie do egzaminów, zaraz pojawiają się kolejne tajemnice, a w ogóle okazuje się, że nasz bohater ma jakieś szczególne przeznaczenie i przyjdzie mu zmierzyć się z przerażającym wrogiem – do tego spotkania właśnie będzie się tego przygotowywał.
W ogólnym kształcie mamy więc tu powtórkę z „Harry’ego Pottera”, znajdzie się nawet miejsce dla koleżanki-kujonki, magowie mieszkają w dormitoriach, a chyba na wzór czarodzieja według J.K. Rowling Quentin nosi podobny do potterowskiego krawat.I teraz najważniejsze: analogie są bardziej niż wyraźne, co jednak niespecjalnie odbija się na odbiorze „The Magicans”. Z początku można wprawdzie przewracać oczami, że to wszystko już było, że ktoś postanowił wziąć Pottera, dać mu laptopa i latte, wysłać do Nowego Jorku i uczynić bardziej cool, ale z każdą kolejną minutą pojawia się coraz więcej różnic.
Pierwszy odcinek „The Magicans” zapowiada opowieść mroczną, momentami brutalną (znajdzie się przynajmniej jedna bardzo mocna scena), sam świat czarodziejów sprawia też wrażenie groźniejszego i bardziej skomplikowanego niż to, co widzieliśmy wewnątrz murów Hogwartu. Wydaje się też, że nie będziemy skupiać się na odkrywaniu świata czarów, ale na wątku Quentina i jego przeznaczenia, a więc przeciwnika.
Na chwilę obecną trudno mówić o serialu rewelacyjnym czy choćby ciekawie się zapowiadającym – nie dlatego, że jest zły, ale dlatego, że pierwszy odcinek nie wprowadził nas na poważnie w tę opowieść. Fabuła rozwija się dosyć powolnie i w zasadzie jakiekolwiek przyspieszenie akcji następuje w kilku ostatnich scenach.
Wszystko wcześniej to na początku raczej słabe wprowadzenie do świata magii i wprowadzenie bohaterów, później sygnalizowanie wielu tajemnic i nadchodzącej grozy, pokazanie odrobiny magii, a następnie mamy już scenę finałową. Trudno z tego cokolwiek wyciągnąć. Chyba tylko tyle, że skojarzenia z Potterem są tu wyjątkowo sile i „The Magicans” będą musieli bardzo się postarać, by od nich uciec.