„Mad Dogs” – kolejny serial Amazonu debiutuje w Polsce
Internetowy gigant Amazon śmiało poczyna sobie jako producent seriali i choć wciąż czeka na swój hit na miarę „House of Cards” czy „Daredevila” (przeboje Netflixa), regularnie dostarcza ciekawych tytułów. Przykładem sensacyjno-rozrywkowy „Mad Dogs”.
Teoretycznie w przypadku seriali produkowanych przez Amazon decydujący głos mają widzowie. Mechanizm jest taki: najpierw powstaje odcinek pilotowy, który następnie trafia do sieci, gdzie, wraz z innymi pilotami, jest oglądany i oceniany przez widzów, typujących w ten sposób produkcje, których ciąg dalszy chcieliby zobaczyć.
Dokładnie taką ścieżkę przeszedł „Mad Dogs”, czyli remake brytyjskiego serialu, opowiadający o niezwykłej przygodzie czwórki przyjaciół.
Słowo „przygoda” chyba jednak niekoniecznie w pełni oddaje charakter tych wydarzeń. Choć zaczyna się niewinnie, bo od wyprawy na Belize, gdzie Joel, Lex, Gus i Cobi jadą na zaproszenie ich wspólnego przyjaciela, Milo (w tej roli Billy Zane), który przeszedł na wczesną emeryturę i obecnie pławi się w luksusach.
Panowie wspólnie imprezują, jeden z nich przeżywa dziką noc ze spotkaną w klubie dziewczyną, a rankiem… w basenie znajdują martwą kozę. To początek całej serii dziwacznych wydarzeń, napędzanych tajemniczym zachowaniem Milo, który z jednej strony wyznaje przyjaciołom, że zapisał im swoją willę w testamencie, a z drugiej wciąga ich w dziwną wyprawę, w ramach której pożyczają, a jak się później okazuje kradną jacht. Następnie do willi przychodzi mężczyzna w masce kota, z bronią, i robi się makabrycznie.Tyle zobaczycie w pilocie, który kończy się w ekscytującym momencie, co zapewne było zagraniem przemyślanym w celu zachęcenia użytkowników Amazona do głosowania za pełnym sezonem. „Mad Dogs” miał intrygować od pierwszego odcinka, siać niepewność, roztaczać aurę tajemnicy, co się udało.
Jednocześnie jednak nie jest to mroczny kryminał czy film sensacyjny, a raczej mieszanka dwóch powyższych z komedią typu buddy movie, gdzie grupka przyjaciół wpada po uszy w tarapaty i kombinuje, jak wydostać się z tego bagna; może i wiele okazji do śmiechu tu nie ma, czuje się jednak w tym serialu pewną lekkość, a zresztą przecież choćby Steve Zahn, grający Cobiego, to właśnie komik.
Produkcja Amazonu ma w sobie ten niezbędny dla seriali magnetyzm, który każe wyczekiwać kolejnych odcinków. Udaje się to osiągnąć nawet mimo faktu, że pilot nieco się dłużył i potrzebował chwili, by się rozpędzić, zostawiając mało czasu na finał i radykalną zmianę tonu.Zaletą „Mad Dogs” jest też to, że wiemy już, iż historia zakończy się w jednym sezonie. Wyprodukowano dziesięć odcinków, w których zamknięto główne wątki, a choć były plany na kontynuację, sam serial zaś się spodobał, pomysły scenarzystów nie przypadły do gustu Amazonowi, przez co dalszych zamówień nie było. Może i dobrze – lepiej kończyć w wysokiej formie, niż ciągnąc opowieść na siłę.
„Mad Dogs” w Polsce obejrzycie na kanale AXN.