Kult gwiazd – o „The Path” Hulu
Hulu ruszyło w pogoń za konkurencyjnymi platformami wideo na żądanie, Netflixem i Amazonem – i tak jak one mocno stawia na produkcję własnych seriali. Kilka tygodni temu wystartowała seria „11.22.63”, oparta na bestsellerowej powieści Stephena Kinga, z gwiazdorem Jamesem Franko w głównej roli, teraz debiutuje kolejna, „The Path”, z Aaronem Paulem, Hugh Dancym i Michelle Monaghan, gwiazdami „Breaking Bad”, „Hannibala” i „Detektywa” w obsadzie.
Po tych dwóch produkcjach widać, na co stawia Hulu: dramaty oparte na głośnych powieściach albo dyskutowanych tematach. I gwiazdy w obsadzie. Widać także, że z tego przepisu powstają zgrabne produkty serialowe, wyszlifowane i wygładzone, ale przy tym ciężkie, pozbawione oryginalności, polotu i pazura. Czegokolwiek, co mogłoby je wyróżnić w olbrzymiej i ciągle rosnącej serialowej ofercie.
„The Path” jest 10-odcinkową opowieścią o życiu w sekcie. Mejeryści – Meyerist Movement – nie lubią co prawda, jak tak się ich nazywa, nawet słowo „kult” wydaje im się zbyt mocne i wywołujące niepotrzebne kontrowersje, wolą neutralny „ruch”. Jednak już od pierwszych scen nie ma wątpliwości – chodzi o zwykłą sektę,która pod przykrywką duchowego oświecenia i pomocy ludziom na życiowym zakręcie, stosuje przemoc psychiczną, a czasem także fizyczną, by kontrolować życie i myśli swoich członków.
Świetnie widać to w najlepszych momentach serialu – podczas rodzinno-przyjacielskich obiadów. Błahe rozmowy przetykane śmiechami i przekomarzaniami służą wzajemnemu wybadywaniu się biesiadników, kontrolowaniu, każdy gest, słowo jest wyłapywane i interpretowane. Pozornie wypływa to z wzajemnej troski, w rzeczywistości każdy podskórnie czuje, że nie tylko.
Grana przez Paula, Managhan i Dancy’ego trójka głównych bohaterów należy do organizacyjnej wierchuszki: nadzorują werbowanie kolejnych członków, przekazują „teorię” oświecenia, zgodnie z nauczaniem założyciela ruchu, Stevena Meyera, w której dużo jest o świetle i zrzucaniu ciężaru, świadczą własnym przykładem o zbawiennym wpływie ruchu na życie człowieka znajdującego się na dnie. Nie mają trudnego zadania, w jednej ze scen wyznawcy zachwycają się opowieścią o jaskini Platona, jakby ją pierwszy raz w życiu usłyszeli.Główna siedziba mieści się w malowniczych plenerach stanu Nowy Jork. Sekta ma rozbudowany, wyglądający jak małe, zamknięte miasteczko, ośrodek terapeutyczno-piorący mózgi świeżo zwerbowanych ofiar, wśród których przeważają życiowi rozbitkowie – także w sensie dosłownym, serial zaczyna się od krzyku i płaczu ofiar katastrofy, tornada, którym na pomoc przybywa kolumnada samochodów mejerystów i zabiera ich do swojego ośrodka.
Pierwsze trzy docinki „The Path” przynoszą obraz sekty, który niczym nie zaskakuje, jest wręcz modelowy, to stereotyp sekty. Podobnie jest z bohaterami i katalizatorem akcji. Aaron Paul i Michelle Monaghan grają małżeństwo, Eddie i Sarah Lane, z dwójką dzieci, w tym 16-letnim synem. Ona jest silna i pozbawiona wątpliwości, typ przywódczyni, on jest facetem po przejściach, z kompleksem „gorszego sortu”, który dzięki sekcie i małżeństwu zyskał to, co nie było dane Jesse’emu Pinkmanowi z „Breaking Bad” – miłość, stabilizację i przyszłość.
Cena, jaką za to zapłacił, przez długie lata nie wydawała mu się wysoka – sekta była domem, jej członkowie najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Dopóki nie przekraczasz granic i nie zadajesz niewygodnych pytań, życie we wspólnocie może dawać dużo satysfakcji. Oczy otwiera mu szkoleniowy pobyt w ośrodku sekty w Peru, gdzie nawiedza go… duch zmarłego brata i prowadzi do pokoju, w którym założyciel sekty wyjawia mu sekret, który wstrząsa wiarą Eddiego, burzy jego poukładane życie, a z czasem, gdy skontaktuje się z uciekinierką z sekty, ściągnie na niego realne zagrożenie.
Wątpliwości Eddiego zbiegają się z powrotem do ośrodka Cala Robertsa (Hugh Dancy), dawnego chłopaka żony Eddiego, charyzmatycznego i psychopatycznego człowieka z ambicjami przekształcenia prowincjonalnej sekty w wielki i znany ruch w typie scjentologów. Co ściągnie na sektę uwagę policji.
Trudno nie odnieść wrażenia, że główni aktorzy zostali zatrudnieni, by w „The Path” pójść tą samą ścieżką, jaką szli w serialach, które uczyniły z nich telewizyjne gwiazdy. Eddie Aarona Paula to nieco starsza wersja Jesse’ego Pinkmana – wrażliwca, targanego wątpliwościami, które sprowadzają na niego kłopoty. Michelle Monaghan podobnie jak w „Detektywie” gra zatroskaną żonę i silną, zdesperowaną kobietę, która potrafi walczyć o swoje cele. A Cal Hugh Dancy’ego to Will Graham z „Hannibala”, tylko jeszcze bardziej.
W warstwie formalnej serial jest taką wygładzoną, mniej ostrą wersją „Hannibala”, z przestylizowanymi, wypieszczonymi obrazami, domieszką psychodelicznych wizji oraz przemocą.Ciekawszy niż główni bohaterowie serialu wydaje się drugi plan, szczególnie para młodych członków sekty, a zwłaszcza zakochana w Calu Mary Cox – dziewczyna, którą ojciec w dzieciństwie oddawał kolegom do zabawy. Pełna złości albo zła. Jeśli coś w ogóle może uratować nową produkcję Hulu, to może być to właśnie wątek Mary.