Uroki Kapsztadu – o serialu „Cape Town”
Międzynarodowa produkcja TVN-owskiej platformy Player.pl (i firmy all-in-production) w Polsce reklamowana jest jako sensacyjny serial oparty na bestsellerowej powieści z Marcinem Dorocińskim na tle egzotycznej scenerii Kapsztadu. Cóż, prawdy w tym mniej więcej tyle co w reklamach.
Sześcioodcinkowy serial oparty jest na powieści „Dead before dying” Deona Meyera, południowoafrykańskiego twórcy literatury kryminalnej. Pisarz gra według zasad gatunku. Głównym bohaterem jest gliniarz po przejściach, z głęboko skrywaną tajemnicą i poczuciem krzywdy, które każą mu zachowywać się arogancko. Typ: dupek, który z pewnością pod maską arogancji ukrywa głębię i wrażliwość.
W powieści Mat Joubert walczy z nadwagą, nowy szef policji daje mu pół roku na zrzucenie 15 kilogramów. W serialu gra go Trond Espen Seim (obsada jest południowoafrykańsko-norwesko-węgiersko-polska), niebieskooki, przystojny blondyn z lekko wystającym brzuchem, który obnosi jak trofeum. Dwa lata wcześniej jego żona – tajniaczka działająca w środowisku przemytników narkotyków – została zamordowana. Wiele wskazuje na to, że zazdrosny mąż mógł maczać w tym palce.
Nowy komendant przydziela Matowi partnera – superprzystojnego, czarnoskórego Sancta Snooka (Boris Kodjoe, z „Resident Evil: Retrybucja”), który ma mu pomóc w rozwiązywaniu nowych spraw, a przy okazji sprawdzić, co naprawdę wydarzyło się w ostatnich godzinach życia Lary Joubert. A spraw przybywa lawinowo, scenarzyści są hurtownikami, nie interesuje ich detal.
Główne śledztwo dotyczy seryjnych mordów białych mężczyzn – morderca zabija z mausera, broni używanej przed wiekiem przez Burów przeciw rdzennym mieszkańcom południowej Afryki, a ofiarom zakłada na twarze papierowe maski. Równolegle rozgrywa się sprawa morderstw ładnych dziewczyn z Europy środkowej i wschodniej. Obiecano im kariery modelek i aktorek na Przylądku Dobrej Nadziei, ale bajka szybko zamieniła się w nieocenzurowaną wersję baśni braci Grimm.
W tle mieszkańcy RPA próbują zablokować odbieranie im ziemi przez międzynarodową korporację, są mediacje i szantaż, jak to na styku polityki i biznesu. No i jest sprawa osobista samego Jouberta. I jego rodziny. Oraz rodzina Snooka i jej sprawy. I wredne media.
Na szczęście Kapsztad to w serialu mieścina, w której wszyscy znają wszystkich, wspólnie pracowali albo dorastali, albo gwałcili, albo byli w Stasi, albo przypadkiem chodzą do tych samych psychiatrów itd. Nadmiar postaci i wątków upchnięty w sześciu godzinnych odcinkach zmusza twórców do chodzenia na skróty. Trudno znaleźć kryminał, w którym tego nie ma, więc nie byłoby o co się wkurzać – że na przykład kluczowe dowody są znajdowane na śmietniku, a tajemniczy morderca zabija niezauważony, mimo że miasto obserwuje demoniczna firma ochroniarska – gdyby postacie były ciekawiej zbudowane, i świat. Bo to na psychologicznych i socjologicznych obserwacjach zasadza się dziś popularność twórczości sensacyjnej, bardziej niż na precyzyjnie skonstruowanej zagadce.Tu postaci jest za dużo, rolą większości z nich jest popychanie akcji do przodu, choć niektóre i tego nie robią – jak pożyczona z sił specjalnych łamaczka szyfrów, która głównie zajmuje się informowaniem, że szyfr, który ma złamać, jest niesamowicie wręcz skomplikowany.
Rolą innych jest pokazać zróżnicowanie rasowe i kulturowe współczesnego RPA. A rolą Betsy – pięknej, olbrzymiej, czarnoskórej sekretarki komendanta, typ ostrej „mammy” – jest wygłaszanie feministycznych tyrad. Na przykład że mężczyźni zarażają kobiety HIV, bo dla nich seks w prezerwatywie jest „jak kąpiel w skarpetach” itp. mądrości życiowe.
Tych zresztą jest więcej. Moja ulubiona należy do groźnego szefa wielkiej firmy: „Co doprowadziło do upadku Imperium Rzymskiego? Nie obżarstwo czy wojny, tylko dekadencja. Mówiąc konkretnie, męska niezdolność do utrzymania fiuta w spodniach”. Tak…
Za to kompletnie nie wiadomo, po co wprowadzono wątek Marcina Dorocińskiego. Trudno go zresztą nawet nazwać wątkiem. Jego bohater, Christian Coolidge, znany także jako David – opisywany w materiałach prasowych jako postać o skomplikowanej historii sięgającej korzeniami do Wileńszczyzny, skąd jego żydowska rodzina uciekła przed nazistami, po działanie w komunistycznej partyzantce w RPA, pracę w NRD dla Stasi i testowanie tworzonych przez tę ostatnią narkotyków – na ekranie spędza łącznie góra pięć minut i wypowiada kilkanaście zdań.Słabo wypada także główny bohater, niebieskooki Mat Joubert, co jest winą połączenia schematyczności scenariuszowej i kiepskiego aktorstwa. Trond Espen Seim nie radzi sobie zwłaszcza z wybuchami złości czy arogancji Jouberta. „Szumieć trzeba umieć” – głosił świetny slogan reklamowy beznadziejnego filmu z Robertem De Niro. Bycie dupkiem, jak się okazuje, jest wyzwaniem, któremu nie wszyscy potrafią sprostać.
Serial Player.pl jest wizualnie wyszlifowanym produktem na międzynarodowe rynki, który w pięknych plenerach (bardzo zachęcających do wizyty w Kapsztadzie i okolicach) ślizga się po powierzchni ważnych problemów RPA. Od przemocy wobec kobiet (wciąż głośna sprawa Oscara Pistoriusa, który bił, a następnie zastrzelił swoją dziewczynę), przez niedającą o sobie zapomnieć historię z apartheidem na czele, po panoszące się w kraju międzynarodowe korporacje wywłaszczające lokalnych właścicieli wartościowych terenów.
Ogląda się to bez bólu, ale szkoda straconej szansy na coś ciekawszego i głębszego.
Komentarze
„…zabija z mausera, broni używanej przed wiekiem przez Burów przeciw rdzennym mieszkańcom południowej Afryki,..”
Stereotyp nie bardzo majacy potwierdzenie w faktach. Wspomniana bron byla podstawowym uzbrojeniem oddzialow Transvaalu w czasie II wojny burskiej. Po nieudanym rajdzie droktora Jamesona w 1896 roku rzad South African Republic ( Transvaal) zaczal imprtowac bron na duza skale, przewidujac konflikt z Wielka Brytania. Wtedy to w posiadaniu republiki znalazl sie oslawiony mauser _ „najlepsza bron jaka istniala”. Miala uzupelnic i w przyszlosci wyprzec starsza bron brytyjska i australijska. Jesli mauser byl wykorzytywany na wieksza skale do strzelania do kogokolwiek to jego celem byli zolnierze Imperium Brytyjskiego w czasie II wojny burskiej ( 1989-1902). Byla chyba uzywana skutecznie, gdzy konflikt, ktory mial byc „wojna w przerwie na herbate” trwal 3 lata i nie zakonczyl sie ostatecznym militarnym zwyciestwem strony brytyjskiej. Biorac pod uwage bieg historii, jesli juz Burowie uzywali broni przeciw rdzennym mieszkancom to byla to bron produkcji Imperium Brytyjskiego a nie mauser. Jednoczesnie mozna przypuszczac, ze byli w tym malo skuteczni jesli brac pod uwage los rdzennych ludow Australii, Nowej Zelandii czy obu Ameryk.
I jeszcze kilka stereotypow.
1. „..niebieskooki, przystojny blondyn ..” Jak Afrykaner ( Jouber to jedno z popularnych nazwisk afrykanerskich) to potomek holenderskich osadnikow – czyli nordycki typ. Nic bardziej blednego, chocby z tego powodu, ze dzisiejszy Afrykaner jest mieszanka kilku nacji i ras – rowniez rdzennych mieszkancow Afryki i niewolnikow z azjatyckich kolonii holenderskich.
2. ” Od przemocy wobec kobiet (wciąż głośna sprawa Oscara Pistoriusa, który bił, a następnie zastrzelił swoją dziewczynę)..” Sprawa Pistoriusa jest akurat wyjatkowo kiepska ilustracja problemu. Zrobiono z niej widowisko z powodu samego bohatera. Rzeczywisty problem przemocy wobec kobiet winien byc ilustrowany przez wiele innych przypadkow, makabrycznie drastycznych i o wiele czestszych niz ten z Pistoriusem w roli glownej. Mozna jedynie domyslac sie powodow malego zainteresownia przypadkami reprezentatywnymi.
3. „..po panoszące się w kraju międzynarodowe korporacje wywłaszczające lokalnych właścicieli wartościowych terenów.” Przepraszam ale w biorac pod uwage realia kraju ta wypowiedz graniczy ze zmysleniem.
Pozdrawiam