Serial „Mr. Robot” powraca w wielkim stylu
Największą serialową niespodzianką ubiegłego roku była historia młodego hakera Elliota Andersona. Pierwszy sezon „Mr. Robot” był zaskakujący, odważny, klimatyczny, świeży, perfekcyjny. Debiutująca właśnie druga seria zapowiada utrzymanie wysokiego poziomu.
Do tego, że produkcja Sama Esmaila to serial wybitny, przekonałem się w drugiej połowie pierwszego sezonu. Co nie znaczy, że pierwsze odcinki były złe, wręcz przeciwnie: wybitne aktorstwo Ramiego Maleka, jego świetna narracja z offu, wraz z muzyką i bardzo ciekawą pracą kamery budujące niezwykły, duszny, nieco psychodeliczny klimat – wszystko to składało się na serialowe objawienie. Serial, na który nikt nie czekał, a który szybko zyskał widzów dzięki świetnym recenzjom i polecaniu sobie go nawzajem przez oglądających.
Od początku opowiadał wciągającą historię młodego człowieka walczącego z samotnością w centrum jednego z największych miast na Ziemi, docierającego do sekretów otaczających go ludzi, do prawdy o świecie, którego ta prawda przytłacza; nasz bohater był potężny, ale załamany.
Dopiero z czasem jednak Esmail pokazał, że jego opowieść jest nie tylko ciekawa, ale i odważna w tym względzie, że twórcy serialu uwierzyli w widzów, w ich inteligencję i to, że nie tylko dostrzegą proste przekazy o współczesnym społeczeństwie, ale także wybiorą się z nimi w podróż do wnętrza głowy Elliota, gdzie to wszystko się rozgrywa. W drugiej połowie pierwszego sezonu „Mr. Robot”, a wraz z nim widzowie, stoczyli się w głąb króliczej nory – i co to była za wyprawa!
Wyprawa, która trwa w drugim sezonie, bo Elliotowi co najwyżej się pogorszyło i jego zmagania z tytułowym Panem Robotem weszły na zupełnie inny poziom, co dla widzów oznacza przedłużenie gry z rzeczywistością – nasz bohater nie wie, co jest prawdą, a co wytworem jego wyobraźni, więc i my nieustannie zmagamy się z tym pytaniem.
Esmail pokazuje nam tu studium szaleństwa: obserwujemy wszystko z perspektywy Elliota, widzimy jego próby w walce z samym sobą; to zresztą szalenie ciekawe, że działa jak prawdziwy komputerowiec, poddając się kwarantannie i sztywnej, nudnej rutynie powtarzanych w pętli zadań, od których odstępstwo da się łatwo zidentyfikować.Przez pewien czas Elliot pozostaje więc odcięty (przynajmniej w dwóch pierwszych odcinkach) od następstw swoich działań w poprzednim sezonie, inni jednak zmagają się ze skutkami ciosu, jaki zadał E Corp. Darlene stara się przekształcić narosłą wokół fsociety chwałę w autentyczny ruch, który może coś zdziałać, Angela buduje sobie nowe życie w oparciu o pracę w E Corp, FBI rusza śladem hakerów, w ukryciu pozostaje Tyrell Wellick, sama korporacja też nie próżnuje – wiele wątków, wielu bohaterów, wiele scen, które na chwilę obecną nie składają się w jakąś ekscytującą, pełną akcji fabułę (pierwszy sezon miał tego sporo, od włamań do strzeżonych budynków po zmagania z dilerami narkotyków).
W zasadzie może się zdawać, że dostajemy chaos, migawki z różnych miejsc, jak w „Grze o tron”, gdzie wątków jest tyle, że pierwsze odcinki nowych sezonów służą w zasadzie tylko ich inwentaryzacji i przypomnieniu, kto co teraz robi. W „Mr. Robot” Sam Esmail jednak niewiele pozostawia przypadkowi – to pozorne skakanie od bohatera do bohatera, wiele małych scen, to tak naprawdę elementy kolażu, którego tematem jest świat po udanej rewolucji – udanej w tym sensie, że plan został wykonany.
Ale jednocześnie przegranej, bo świat nie stał się od niej lepszy. „Mr. Robot” to serial przesiąknięty pesymizmem, co w drugim sezonie się czuje: główny bohater bije się sam ze sobą, inni albo zaprzedali się firmie, której nienawidzą i oszukują się, że są szczęśliwi, albo udają, że ich działania mają znaczenie, a zły kolos, którego pozornie obalono, wstaje z kolan i wciąż trzyma wszystkich w garści. Tu świętują tylko ci, którzy są zbyt ślepi, by widzieć, że nie ma z czego się cieszyć.Wszystko to składa się na „Mr. Robota”, który w drugim sezonie, przynajmniej po pierwszych dwóch odcinkach, nie przestaje fascynować i przyciągać. Przy okazji potwierdza status serialu wybitnie zrealizowanego, gdzie ważne są nie tylko fabuła i aktorstwo, ale także wspaniała ścieżka muzyczna (miejscami równie ważna jak narracja) i praca kamery – dawno nie widziałem serialu tak dobrze wykorzystującego wszystkie narzędzia, by wzmacniać przekaz, dawno nie było serialu, w którym bohaterowie mówili by nam tak wiele milcząc. Pozostaję pod ogromnym wrażeniem.
2. sezon „Mr. Robot” w Polsce do obejrzenia od 25 sierpnia, na Canal +.