„Młody papież” – szalony i szalenie zabawny serial Paolo Sorrentino
Reżyser Oscarowego „Wielkiego piękna” przenosi nas w samo serce Watykanu, gdzie papieżem zostaje młody Amerykanin.
Wcześniej znany był jako Lenny, teraz zaś jest Piusem XIII. Kardynałowie wybrali go, ponieważ sądzili, że będzie można nim manipulować, z pewnością dostrzegli też potencjał medialny młodego i przystojnego Amerykanina.
Nie spodziewali się jednak, że w efekcie dostaną papieża, cóż, osobliwego (jego śniadanie to puszka Coli Cherry Zero), jednocześnie liberalnego (nałogowy palacz, naginający reguły wedle swojego widzimisię) i konserwatywnego (niespecjalnie toleruje homoseksualnych księży), przede wszystkim zaś świadomego swej władzy i chyba nieco się nią upajającego.
Pierwsze dwa odcinki pokazują nam czas od wyboru do pierwszego oficjalnego orędzia, w którym to w Watykanie stara władza mierzy się z nową, a raczej – nowy papież z gracją szarżującego nosorożca burzy zastane porządki i wprowadza swoje reguły. Dla Sorrentino jest to okazja nie tylko do pokazania, jak funkcjonuje Stolica Apostolska, ale przede wszystkim do naśmiewania się z obłudy potężnych i opływających w luksusy duchownych, jak i stoickiej pewności kardynałów, którą ściera z bezpardonowością i złośliwym poczuciem humoru Lenny’ego.
W skrócie: „Młody papież” to rozbrajająco zabawna komedia. To serial odważny i zaskakujący, momentami szalony (kangur), z pewnością zaś nieoglądający się na żadne świętości. (Choć, zaznaczmy, znajduje Sorrentino czas i dla autentycznej, skromnej duchowości, zwłaszcza w osobie kardynała Gutierreza).Tę dziwaczną mieszankę udanie dźwigają na swych barkach aktorzy. Jude Law wiedzie tu prym, świetnie łącząc majestat, stanowczość i momentami ostrość Piusa ze złośliwością, małostkowością i butą – wyobraźcie sobie papieża, gdyby jednocześnie był gwiazdą rocka i dr. Housem. Reszta obsady, jeżeli można powiedzieć, że mu ustępuje, to chyba tylko ze względu na mniejszą ilość czasu ekranowego. I bez tego jednak popis dają Silvio Orlando (kardynał Voiello, główny przeciwnik papieża), Javier Cámara jako wspomniany Guiterrez, a nawet Toni Bertorelli, który jako kardynał Caltanissetta jest wprawdzie postacią trzecioplanową, kradnie jednak każdą scenę, w której się pojawia.
„Młody papież”, na ile można ocenić po dwóch odcinkach, dołącza do listy najciekawszych seriali roku, wskakując od razu do czołówki najlepszych komedii. Sorrentino daje nam w tej produkcji coś nowego, trudnego do zaszufladkowania (piszę, że to komedia, ale ten serial ma w sobie nie tylko humor), świetnie zagranego i nieprzewidywalnego. Nie sposób się w Piusie XIII nie zakochać.