„Humans”, czyli ludzko-robocia koegzystencja
Fantastyka naukowa na małym ekranie ma się świetnie, głównie za sprawą takich produkcji jak „Westworld”, „The Expanse” czy „Czarne lustro”. „Humans” to najbardziej kameralna z nich, walczy zaś o miano najlepszej.
Powstały na bazie szwedzkiego oryginału serial pokazuje nam bardzo niedaleką przyszłość, niemalże nieróżniącą się od naszej teraźniejszości, poza istnieniem tak zwanych synthów. Są to roboty do złudzenia przypominające ludzi z wyglądu, niebędące jednak prawdziwą Sztuczną Inteligencją, a raczej zaawansowanymi gadżetami, zdolnymi zastępować nas w prostych czynnościach, takich jak gotowanie, sprzątanie, praca na infolinii czy opieka nad osobami starszymi.
W tej przyszłości są one niemalże tak powszechne jak iPhone’y, choć jednak nieco droższe.
„Humans” skupia się na rodzinie Hawkinsów (rodzice i trójka dzieci). Ojciec, Joe, pewnego dnia przywozi do domu syntha imieniem Anita, mającego odciążyć w obowiązkach jego przepracowaną żonę, a w efekcie pozwolić nieco rozłażącej się w szwach rodzinie na odbudowanie więzi.
Obserwujemy ich reakcje na nowy „gadżet”, od uwielbienia małej Sophie, przez niepewność matki, czującej się tak, jakby ktoś ją zastępował, po nastoletniego Toby’ego, który zadurza się w niezwykle atrakcyjnym robocie.Drugim wątkiem serialu jest zaś ten związany z tajemnicą Anity, która nie jest zwykłym synthem. Tak naprawdę nazywa się Mia, jest świadoma (choć obecnie jest „uwięziona” przez system Anity), zdolna do odczuwania, ma też rodzinę, czyli grupkę podobnych do niej robotów, powstałych w tajemnicy, obecnie zaś kryjących się przed produkującą je firmą i pragnących się ponownie zjednoczyć.
W tym wątku głębiej wchodzimy już w tematy Sztucznej Inteligencji, a także miejsca dla świadomych maszyn w świecie ludzi oraz ludzi w świecie świadomych maszyn.I w tym tkwi siła „Humans”, przewaga tej produkcji choćby nad „Westworld”, również traktującym o świadomości rodzącej się w robotach, a nawet momentami nad „Czarnym lustrem”, czyli kultową produkcją SF.
Produkcja HBO „przegrywa” z „Humans” węższym spojrzeniem, bo wprawdzie oba seriale pokazują nam styl ludzie-maszyny, ten drugi jednak opisuje rożne skale, w tę zwykle zaniedbywaną, najprostszą, najmniej sensacyjną, a więc wątek zwykłej rodziny i jej relacji z czymś, co jak człowiek wygląda, ale jednak człowiekiem nie jest.
Tak samo słynne czarne lustro, w dużej mierze ze względu na formułę jednoodcinkowych fabuł nie jest w stanie tak bardzo wejść w szczegóły i zaprezentować pełnego spektrum argumentów w danej dyskusji.„Humans” może nieco zgrzytać, gdy dochodzimy do warstwy naukowej (wizualizacje kodu świadomości), scenarzyści wznoszą się jednak na wyżyny w kwestii ludzko-robociej obyczajowości. A przecież zadaniem dobrego SF nie jest pokazanie nam, jak mogłaby powstać Sztuczna Inteligencja, ale przede wszystkim zadawanie pytań, czym taki byt by był, jakie miałby prawa, jaką powinien tworzyć relację z ludźmi. Oraz czy w ogóle powinien powstać.
Wyróżnikiem „Humans”, za który najbardziej należy cenić tę produkcję, jest podejście do tematu z otwartą głową, bez tez narzucanych gonieniem za efekciarskością (inaczej otrzymalibyśmy kolejną opowieść o buncie robotów). Scenarzyści Sam Vincent i Jonathan Brackley w kwestii Sztucznej Inteligencji pozostają umiarkowanymi optymistami, co widać w ich serialu.
https://youtu.be/DJD8D7tLovc
„Humans” w Wielkiej Brytanii powracają właśnie z drugim sezonem, który zresztą niedługo trafić powinien także do Polski (u nas serial pokazuje AMC). Kto zaś nie zna tej produkcji, od 3 listopada na AMC (godz. 21:00) właśnie będzie mógł nadrobić 1. sezon. Warto.
Komentarze
„Westworld” nie mówi otwartym tekstem na temat miejsca świadomych maszyn w świecie – gdyż ów problem w tym serialu nie występuje. Tj. ludzie, jako ogół, nie mają pojęcia, że maszyny są świadome (o ile faktycznie są, bo póki co, serial tego nie przesądza).
Oba seriale pokazują, do czego ludzie chętnie wykorzystaliby maszyny perfekcyjnie symulujące ludzkie zachowania. „Westworld” skupia się na ciemniejszej stronie (bezkarne zabójstwa, tortury, seks), podczas gdy „Humans” dotyka strony jaśniejszej (roboty w rodzinach).
„Westworld” daje też próbę dość wiarygodnej odpowiedzi na pytanie, jak zmieniłby się stosunek ludzi do robotów, gdyby te ostanie uzyskały świadomość. Otóż – nie zmieniłby się wcale. Dalej byłby wyłącznie utylitarny, a przez to okrutny. Mam na myśli biznes, przemysł, politykę, religie. Świadomość robotów byłaby na wszelkie sposoby kwestionowana: z powodów biznesowych, mentalnościowych, religijnych, itd. W ostatnim odcinku „Westworld” była scena, która genialnie to obrazowała, rozmowa robota Dolores i jej twórcy/stwórcy Forda (granego przez A. Hopkinsa).
Dolores: Are we very old friends?
Ford: No, I wouldn’t say friends, Dolores. I wouldn’t say that at all.
No właśnie, człowieka z pewnością nie można by nazwać przyjacielem świadomego robota. Notabene, robot-Dolores usłyszała najstraszniejsze słowa, jakie można by usłyszeć od swojego stwórcy. I tu już wkraczam na głębokie wody pesymistycznego filozofowania, więc się zatrzymam – powiem tylko, że uwielbiam „Westworld” za ten brak lukru i prawdziwość przedstawienia świata i ludzkiej psychiki.