Najlepsze seriale 2016 roku – wg Bartosza Staszczyszyna
To był dobry rok dla serialożerców. Wśród premier znalazło się więcej niż kilka olśniewających tytułów, a w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy wydarzyło się także kilka bardzo klasowych powrotów (od „Homeland” przez „The Americans” – po „Czarne lustro” i „Rectify”).
Dramat miał się lepiej niż komedia, a wielcy gracze – od HBO, przez Netfliksa, FX, AMC, po BBC – udowodnili, że znają się na tworzeniu znakomitych telewizyjnych produkcji.
Oto osiem seriali, które w 2016 roku zachwyciły mnie w sposób szczególny.
1. „Making a Murderer”
Wprawdzie dokumentalny hit Netfliksa miał swoją premierę w końcówce 2015 roku, ale nie mogło go zabraknąć w moim zestawieniu największych oczarowań tego roku. Bo dziesięcioodcinkowy serial Moiry Demos i Laury Ricciardi to telewizyjne i dokumentalne arcydzieło.
Opowiadając historię Stevena Avery’ego, mężczyzny skazanego za zabójstwo młodej dziewczyny, dokumentalistki stworzyły mięsisty, trzymający w napięciu dramat o bezduszności amerykańskiego systemu prawnego. Emocji jest tu więcej niż w większości thrillerów, dramaturgia zdarzeń godna jest filmu fabularnego, a prawda ani przez chwilę nie jest oczywista.
2. „Długa noc”Najbardziej elegancki serial minionego roku. Stylowy, mistrzowsko zagrany i jeszcze lepiej napisany. Żadnego uciekania w wątki poboczne, żadnego meandrowania i ślizgania się po powierzchni.
„Długa noc” to historia kilku osób – młodego chłopaka (Riz Ahmed) oskarżonego o morderstwo, prawnika nieudacznika (John Turturro), który nagle staje przed szansą na osiągnięcie zawodowego spełnienia, i policjanta (Dennis Box), który musi sobie przypomnieć, że jego powołaniem nie jest nabijanie statystyk, ale dociekanie prawdy. Przeplatając ze sobą losy tej trójki, autorzy „Długiej nocy” stworzyli nie tylko opowieść pełną napięcia, ale też narysowali wzruszające psychologiczne portrety.
3. „Stranger Things”Miał być jeden odcinek obejrzany przed snem, skończyło się na zarwanej nocy i ośmiu odcinkach wchłoniętych jednym haustem. Cóż, było warto. Bo „Stranger Things” to zachwycająca wyprawa do czasów dzieciństwa, opowieść utkana z popkulturowych cytatów, wciągająca i zabawna. Dzięki braciom Dufferom możemy na kilka godzin zaprzyjaźnić się z bandą rozczulających dzieciaków i przeżyć przygodę, w której groza miesza się z naiwnością.
Warto obejrzeć choćby dla cudnej Eleven (Millie Bobby Brown) i bezzębnego Dustina (Gaten Matarazzo).
4. „American Crime Story: Sprawa O.J. Simpsona”
https://youtube.com/watch?v=nAyn1gDBc7s
Kolejny serial o człowieku oskarżonym o zbrodnię, walczącym o udowodnienie swej niewinności. Dziesięcioodcinkowy serial wyprodukowany przez stację FX opowiada historię O. J. Simpsona, słynnego futbolisty oskarżonego o morderstwo swojej byłej żony.
Ale u Scotta Alexandra i Larry’ego Karaszewskiego jego historia staje się opowieścią o rasizmie w Ameryce, o politycznej poprawności i wypaczeniach amerykańskiego systemu sprawiedliwości. I o ludziach – prawnikach walczących po obu stronach sądowej barykady. Znakomite role Courtney’a B. Vance’a, Kennetha Choi i Sary Paulson, a także stylowe zdjęcia (i niezwykła praca kamery) to tylko część argumentów, które każą sięgnąć po jeden z najbardziej komplementowanych seriali za oceanem.
5. „Westworld”
Nie wiem, co w „Westworld” jest bardziej imponujące – subtelność czy rozmach. Finezja opowiadania, przeplatania wątków i płaszczyzn czasoprzestrzennych została tu połączona z realizacyjnym rozmachem, do którego przyzwyczaiło nas HBO. Tak powstała opowieść o nowoczesnym parku rozrywki, w którym humanoidalne roboty zapełniają świat Dzikiego Zachodu.
Ale serialowa adaptacja klasycznego filmu Michaela Crichtona z 1973 r. to coś więcej niż tylko przygodowa opowiastka. To też historia o ludziach bawiących się w bogów, o życiu jako ciągu narzucanych reguł i scenariuszy, o potrzebie opowiadania historii i o tym, że cierpienie jest niezbędnym krokiem do uzyskania samoświadomości. Świetna, misterna robota.
6. „Nocny recepcjonista”
Wyprodukowany przez AMC i BBC „Nocny recepcjonista” to najbardziej efektowna spośród serialowych adaptacji powieści Johna le Carrégo. Susanne Bier, reżyserka znana raczej jako specjalistka od psychologicznych dramatów niż efektownych filmów akcji, wyprowadziła bohaterów le Carrégo z zadymionych gabinetów, ubrała w eleganckie garnitury i popchnęła ich w stronę stylowej opowieści à la James Bond.
W „Nocnym recepcjoniście” są zemsta, zakazane namiętności, szemrane biznesy i szpiegowskie przygody rozgrywające się w bardzo efektownych sceneriach. Słowem – wszystko to, czego potrzeba w pełnokrwistym szpiegowskim serialu.
7. „Fleabag”
To nie był najlepszy rok dla serialowych komedii. Tytuły, które przez lata trzymały wysoki poziom („Współczesna rodzina” czy „Silicon Valley”), zaliczyły spadek formy, a wśród nowych telewizyjnych komedii więcej było rozczarowań niż oczarowań.
Jednym z największych pozytywnych zaskoczeń było natomiast „Fleabag”, sześcioodcinkowy serial wyprodukowany przez BBC, a napisany i zagrany przez Phoebe Waller-Bridge. Na pozór to kolejna „dziewczyńska” historia o przygodach singielki z wielkiego miasta. Ale gdzieś pod spodem, pod warstwą grubych żartów i absurdalnych dialogów, skrywa się dramatyczna opowieść o radzeniu sobie ze stratą bliskiej osoby. Bardzo prawdziwa i poruszająca.
8. „Młody papież”
To chyba najlepiej wyreżyserowany serial, jaki gościł na naszych ekranach w ciągu minionych dwunastu miesięcy. W „Młodym papieżu” niemal każda scena to mała reżyserska etiuda – efektowna, czasem kiczowato przegięta, ale zawsze cholernie błyskotliwa.
Co z tego, że dramaturgia pozostawia wiele do życzenia, wątki pojawiają się i znikają w bezładzie, a styl dominuje tu nad treścią, skoro „Młody papież” zwyczajnie uwodzi. Emocjami, aktorskimi kreacjami Jude’a Lawa i Silvio Orlando oraz wizualnym rozmachem, do którego przyzwyczaił nas Paolo Sorrentino, czyli reżyser odpowiedzialny za tę dziwaczną historię.