Seriale 2017 – na co warto czekać?
Rozpoczęty rok zapowiada się na kolejny, w którym premiery serialowe będą ekscytować nas nie mniej niż te kinowe. Seryjni przejrzeli kalendarz zapowiedzi i wybrali te najciekawsze.
Aneta Kyzioł
„The Good Fight” – premiera 19 lutego
https://www.youtube.com/watch?v=Sv7BEXo0YjI
„The Good Wife” – „Żona idealna”, jeden z hitowych seriali CBS, skończył się w ubiegłym roku szeroko komentowaną sceną wymierzanego głównej bohaterce policzka. Debiutujący w tym roku spin-off produkcji – także autorstwa państwa Kingów – pozostaje w klimacie, przynajmniej sądząc z tytułu. Alicia Florrick powróci co najwyżej we wspomnieniach, ale walk ma nie zabraknąć, choć pewnie najwięcej ich będzie na salach sądowych i w gabinetach polityków.
Punktem wyjścia jest wielkie oszustwo finansowe, w które wmieszani zostają przyjaciele uwielbianej przez widzów „The Good Wife” Diane Lockhart (Christine Baranski), jedna z najważniejszych rodzin w Chicago i którego łupem padają oszczędności Diane i jej reputacja. Razem z Lukką Quinn (Cush Jumbo), Mią (Rose Leslie, pamiętna Ygritte z „Gry o tron”) – córką wspomnianych przyjaciół oraz zwariowaną córką Eli Golda Marissą (Sarah Steel) w roli śledczej ruszają do boju. 1. sezon liczy 10 odcinków.
„Big Little Lies” – premiera 19 lutego
https://www.youtube.com/watch?v=DzeZ0HoApl8
HBO, siedmioodcinkowy komediodramat ze scenariuszem Davida E. Kelleya, z hollywoodzkimi gwiazdami debiutującymi na małym ekranie w rolach głównych. Nicole Kidman, Reese Witherspoon i Shailene Woodley grają mamuśki z bogatych przedmieść. Podążający za bestsellerową powieścią Liane Moriarty sprzed trzech lat twórcy i twórczynie serii obiecują wielowarstwowe, złożone portrety kobiet oraz „błyskotliwe spojrzenie na byłych mężów, drugie żony, szkolne skandale i niebezpieczne kłamstewka, które mówimy sobie po to, by po prostu przeżyć”.
W tle tajemnicze morderstwo i chór rodziców pierwszoklasistów w roli przesłuchiwanych, ujawniających po kawałku kto z kim, dlaczego, komu i przeciw komu…
„Opowieść podręcznej” – premiera 26 kwietnia
https://www.youtube.com/watch?v=aBtMrkiVe98
Religijno-wojskowa, autorytarna władza przekształca społeczeństwo według zasad opartych na Starym Testamencie. Kobiety zostają ubezwłasnowolnione i sprowadzone do roli inkubatorów. Brzmi znajomo?
Antyutopijna, osadzona w fikcyjnym państwie stworzonym na terenie USA powieść Margaret Atwood z 1985 r. powstała jako reakcja na konserwatywną kontrrewolucję epoki Ronalda Reagana. Była już ekranizowana – w 1990 r. w reż. Volkera Schloendorffa, z Natashą Richardson w roli tytułowej. Teraz platforma Hulu – wstrzeliwując się w nastroje w USA pod władzą Donalda Trumpa (oraz, tak się składa, Polski Jarosława Kaczyńskiego) – przygotowała serial.
W głównej roli występuje Elisabeth Moss, gwiazda seriali „Mad Men” i „Top of the Lake”, w obsadzie znajdują się także: Samira Wiley, Joseph Fiennes, Yvonne Strahovski czy znana z roli Rory w „Kochanych kłopotach” Alexis Bledel. 10 odcinków.
Marcin Zwierzchowski
„Legion” – premiera 8 lutego
Kolejny serial z akcją osadzoną w komiksowym świecie Marvela, niezwiązany jednak ani z tym, co robi Netflix („Daredevil”, „Jessica Jones”, „Luke Cage”, „Iron Fist”), ani z „Agentami T.A.R.C.Z.Y”, ale ze znanymi z serii filmów mutantami X-Men. Komiksowy Legion jest synem profesora Charlesa Xaviera i również jest niezwykle potężnym mutantem, którego siłą są niezwykłe zdolności psychiczne.
To jedna z tych produkcji, którą świetnie sprzedaje zwiastun – zapowiada on nowe, ciekawsze podejście do mutantów, mniej superbohaterskie. Jeżeli wierzyć temu, co widzimy w trailerach, w dużej mierze skupimy się na Legionie i na tym, jak bycie tym, kim jest, wpływa na jego psychikę. Może producenci idą tu ścieżką choćby „Daredevila”, również chwalonego za wprowadzenie do komiksowego świata Marvela dużej dozy realizmu? Oby, bo byłaby to ciekawa odmiana względem filmów o X-Men.
„Terror” – brak dokładnej daty
Za tym serialem przemawia zarówno fakt, że kręci go AMC, czyli stacja, która dała nam „Mad Men” czy „Breaking Bad”, niedawno zaś świetnego „Preachera”, jak i jakość literackiego oryginału. Bo „Terror” będzie ekranizacją powieści Dana Simmonsa, najlepiej znanego dzięki innej książce, „Hyperionowi” (tu czekamy na serial od SyFy).
Simmons inspirował się tu tajemnicą losu jednej z wypraw polarnych z XIX wieku, dokładając do opowieści o walce z mrozem i samotnością dodatkowy pierwiastek grozy. Za opisem książki: „W maju 1845 roku na dwóch statkach – HMS Erebus i HMS Terror – ku północnym wybrzeżom Kanady wyrusza kierowana przez sir Johna Franklina ekspedycja badawcza, której celem jest poszukiwanie Przejścia Północno-Zachodniego”.
„Iron Fist” – 17 marca
Znowu komiksowo, znowu od Marvela. I będzie to już czwarty serial z tego uniwersum, po „Daredevilu”, „Jessice Jones” i „Luke’u Cage’u”, co pozwoli nam skompletować drużynę superbohaterów zwaną The Defenders, która wspólnie pojawi się na małym ekranie również w tym roku.
„Iron Fist” w zasadzie jest wyczekiwany, ponieważ miłośnicy komiksów na małym ekranie wiedzą już, czego się spodziewać, gdy taki serial kręci Netflix. I spodziewają się sporo.
Tym razem herosem zostanie powracający do Nowego Jorku po kilkunastu latach Daniel Rand, obecnie mistrz wschodnich sztuk walki, obdarzony dodatkową mocą, który z jednej strony będzie starał się odzyskać dawne życie, z drugiej zaś – jak to heros – walczyć z tym wszystkim, co gnębi Wielkie Jabłko.
„Amerykańscy bogowie” – kwiecień
Kolejny po „Terrorze” serial, którego wyczekujemy, znając i cieniąc jego literacki pierwowzór. Tu oczywiście powodów jest więcej, choćby Ian McShane w obsadzie, niemniej pierwszym jest świetna książka Neila Gaimana.
„Amerykańscy bogowie” uważani są za najlepszą powieść tego autora. Jest to historia Cienia, który po wyjściu z więzienia, gdy dowiaduje się, że jego żona zginęła w wypadku samochodowym, zostaje wplątany w rozgrywki między starymi a nowymi bogami. Bóstwa przywiezione do Ameryki wraz z wiarą imigrantów walczą o byt w czasach, gdy nikt już o nich nie pamięta, podczas gdy w siłę rosną nowi bożkowie, których świątyniami są autostrady i telefony komórkowe.
„Star Trek: Discovery” – brak dokładnej daty
https://youtu.be/QGsuM31IC-Q
Udany powrót „Star Treka” na wielki ekran (w ostatnich latach mogliśmy oglądać trzy nowe filmy) sprawił, że ta popularna franczyza w tym roku wróci także tam, gdzie się narodziła – do telewizji. I w zasadzie za całą rekomendację wystarczą własnie te dwa słowa, „Star Trek”, bo serial ten cieszy każdego, kto z młodości pamięta wcześniejsze produkcje, czy to te klasyczne, starsze, czy już te nowsze.
Rzecz jasna czasy się zmieniły, inny jest rynek seriali, od których wymaga się dużo więcej, czysta powtórka ze starego tu więc nie wystarczy. O to zadbać mają jednak Bryan Fuller, który ostatnio dał nam „Hannibala”, a także Alex Kurtzman, który wcześniej – wraz z Roberto Orcim i J.J. Abramsem – udanie ożywił „Star Treka” na wielkim ekranie.
Bartosz Staszczyszyn
„Syn” – 8 kwietnia
https://youtube.com/watch?v=mBwJLfJcOfA
Czterech lat potrzebowali producenci z AMC, by przenieść na ekran głośną powieść Philippa Meyera. Literacka opowieść o Dzikim Zachodzie, teksańskich osadnikach, wojnie z Meksykiem i okrutnych Komanczach bya w międzyczasie nominowana do nagrody Pulitzera i podbiła światowe rynki (niedawno nakładem Czwartej Strony ukazała się także po polsku).
Czy serialowy „Syn” podbije mały ekran? Wszystko w rękach twórców. A na liście płac pojawiają się same sprawdzone nazwiska. Wśród reżyserów serialu znaleźli się tacy artyści jak Tom Harper („Peaky Blinders”), Kevin Douling („The Americans”) i John David Coles („Homeland”), a na czele obsady stanął Pierce Brosnan, a więc o jakość filmowego rzemiosła raczej nie musimy się obawiać.
Miejmy tylko nadzieję, że w pogoni za efektownymi, westernowymi scenami autorzy serialowej adaptacji nie zapomną, o czym tak naprawdę opowiada bestsellerowa powieść Meyera – o przemocy, krwi i brudzie, które kryją się pod powierzchnią amerykańskich mitów. I że skoro dostali od Meyera pełnokrwistych bohaterów, mocne dialogi i ciekawą historię, zechcą stworzyć serial na miarę niezapomnianego „Deadwood”. Czego Państwu i sobie życzę.
„The Deuce” – brak dokładnej daty
Historia o narodzinach przemysłu pornograficznego w Nowym Jorku lat 70. to murowany hit tegorocznej ramówki HBO. Wcale nie ze względu na temat, ale na nazwisko twórcy.
„The Deuce” to dzieło Davida Simona, człowieka, bez którego współczesny serial nie byłby tym, czym jest. Facet, który dał nam „The Wire” i „Treme”, który powołał do życia takie postaci jak Jimmy McNulty, Omar Little, Frank Sobotka czy Proposition Joe, zasługuje na ogromny kredyt zaufania. I nawet jeśli poprzedni serial Simona – „Show Me a Hero” – nie był dziełem wielkim, on sam pozostaje mistrzem.
A „The Deuce” ma być tego kolejnym dowodem. Na ekranie pojawią się tu takie gwiazdy jak Maggie Gyllenhaal (jako prostytutka z Times Suare) i James Franco (zagra braci bliźniaków – Vincenta i Frankiego Martino), a za kamerą pierwszego odcinka stanie Michelle MacLaren, jedna z najlepszych serialowych reżyserek ostatnich dekad. Szykuje się więc kawał znakomitej rozrywki.
„Ślepnąc od świateł” – brak dokładnej daty
Kolejna adaptacja w moim zestawieniu to dzieło Jakuba Żulczyka i Krzysztofa Skoniecznego. Obaj są gorącymi nazwiskami polskiego kina i telewizji. Żulczyk, młody, ale już od dawna uznany pisarz, dał się poznać miłośnikom seriali jako współscenarzysta (obok Moniki Powalisz) „Belfra”, zaś Skonieczny od czasu zrealizowanego za niewielkie pieniądze, brawurowego „Hardkor Disko” jest jedną z największych obietnic rodzimego kina. To właśnie ci dwaj panowie na podstawie powieści Żulczyka stworzyli scenariusz sześcioodcinkowej serii o kilku dniach z życia warszawskiego dealera kokainy.
Producenci z HBO zapowiadają ją jako mocną, brutalnie szczerą, dowcipną i romantyczną zarazem elegię o Warszawie. Niechby tylko połowa tych przymiotników znalazła potwierdzenie na ekranie, a czeka nas dużo serialowej przyjemności. Jednego możemy być pewni – „Ślepnąc od świateł” będzie najbardziej efektowną rodzimą produkcją tego roku. Teledyskowa wrażliwość Skoniecznego (to on kręcił klipy dla Nosowskiej, Brodki i Projektu Warszawiak), połączona ze świetnym dialogowym słuchem Żulczyka – dają gwarancję mocnych wrażeń.
Kasia Czajka
„Feud” – 5 marca
Feud to kolejny serial antologia przygotowany przez Ryana Murphy’ego (odpowiedzialnego m.in. za „American Horror Story”). Opowie w nim historię wielkich sporów i waśni; pierwszy sezon, zatytułowany „Bette and Joan”, opowiada o zakulisowej wojnie, jaką toczyły ze sobą Joan Crawford i Bette Davis na planie filmu „What Ever Happend to Baby Jane?”.
Jak się przyjęło w serialach antologiach, możemy się spodziewać znanych aktorskich nazwisk. Jessica Lange zagra Joan Crawford, a Susan Sarandon Bette Davis. Partnerować im będą m.in. Alfred Molina, Sarah Paulson i Stanley Tucci, pojawią się też Kathy Bates oraz Catherine Zeta-Jones.
Zapowiada się przepyszna rozrywka. Przy czym pewnie jak zwykle u Murphy’ego będzie trochę dziwnie, kampowo. Zaś znając życie, widownia podzieli się na tych, którzy będą chcieli więcej, i na tych, którzy obiecają sobie nigdy więcej nie oglądać niczego, czego pomysłodawcą był Murphy.
„SS-GB” – wrzesień
Amazon ma swojego „Człowieka z Wysokiego Zamku”, gdzie mamy alternatywną wizję Stanów Zjednoczonych po zwycięstwie nazistów, a BBC na wrzesień zaplanowało miniserial „SS-GB”. W tej wersji historii państwa osi wygrały Bitwę o Anglię, król jest zakładnikiem, a Winston Churchill został zastrzelony.
Jak zwykle w przypadku takich alternatywnych historii, wszystko zaczyna się dość niepozornie – tu od detektywa, który próbuje rozwiązać (jak się wydaje) zupełnie zwykłe morderstwo. Brytyjczycy mają rękę do krótszych, zamkniętych produkcji, zwłaszcza adaptacji literatury (serial jest ekranizacją powieści Lena Deightona). W roli głównej zobaczymy Sama Riley’ego.
A w kolejnym naszym wpisie przeczytacie o najciekawszych serialowych powrotach 2017 roku.
Komentarze
Len Deighton to mężczyzna…
Dziękujemy, poprawione.
„Syn” Philippa Meyera nie otrzymał nagrody Pulitzera, był finalistą obok „The Woman Who Lost Her Soul” Shacochisa. Nagrodę za literaturę piękną w 2014 otrzymała Donna Tartt za „Drozda”.
Jeszcze raz powtarzam. W artykule jest błąd. „Syn” Philippa Meyera nie otrzymał Nagrody Pulitzera, tylko był do niej nominowany (finalista), a to nie jest to samo. Nagrodę Pulitzera w kategorii literatura piękna w 2014 roku zdobyła Donna Tartt za powieść „Szczygieł”. Jak już się pisze o czymś artykuł, to należy sprawdzić, czy jego treść jest adekwatna do rzeczywistości, a w tym przypadku ewidentnie wprowadza czytającego w błąd.
Już poprawiamy!