„The Expanse” – serialowe SF najwyższej klasy
W drugim sezonie „The Expanse” zaczyna dorównywać butnym zapowiedziom szefa stacji SyFy, który obiecywał, że jego celem jest powrót do standardu telewizyjnego na miarę kultowej „Battlestar Galactyki”.
Zaczyna dorównywać, czyli do statusu serialowego arcydzieła trochę jeszcze brakuje. Wszystko zmierza jednak w jak najlepszym kierunku, bo o lepszą space operę na małym ekranie obecnie trudno.
Dobra – będąc uczciwym – konkurencja nie jest zbyt mocna, więc samo pierwszeństwo to żaden wielki wyczyn, niemniej „The Expane” to nie tylko czołówka produkcji SF, ale jeden z najlepszych obecnie emitowanych seriali w ogóle.
Raz że wizualnie prezentuje się wyśmienicie. Już w pierwszym sezonie było świetnie, początek drugiego zaś to nieco większy rozmach i jeszcze wyższa jakość. Wprawdzie w generowanych komputerowo zdjęciach potyczek w gwiezdnej pustce można wyłapać niedociągnięcia, jeżeli jednak chodzi o scenografię i kostiumy – tu pozostaje już tylko się zachwycać i chłonąć bogactwo zaprezentowanej przyszłości, w której ludzkość skolonizowała Układ Słoneczny.Jeszcze lepiej prezentuje się sama fabuła – drugi sezon to podniesienie stawki i przejście od historii załogi pojedynczego statku, a także samotnego detektywa, do rozgrywek na skalę międzyplanetarną, wielkiej polityki, terroryzmu, a nawet kwestii kontaktu z obcymi formami życia.
W skrócie: kosmos „The Expanse”, i tak już wcześniej spory, jeszcze bardziej się powiększa, a co najważniejsze – dzieje się w nim coraz więcej. To space opera, która zasługuje na zaszeregowanie do tego gatunku.
Przy czym, co zawdzięczamy umiejętnemu czerpaniu z książkowego oryginału pióra Jamesa S.A. Coreya (pseudonim Daniela Abrahama i Tya Francka), nie gubią się w tym historie poszczególnych bohaterów. Zwłaszcza jeżeli chodzi o załogę Rocinante, coraz lepiej gra dynamika między bohaterami. W drugim sezonie to o tyle ciekawsze, że do grupki na stałe dołączył wspomniany detektyw, grany przez Thomasa Jane’a, czyli zdecydowanie wyróżniającego się członka obsady. (Do reszty można mieć jeszcze uwagi, ale i oni z czasem lepiej czują się w skórach swoich bohaterów i wypadają ciekawiej).„The Expanse” ma więc mnóstwo argumentów przemawiających za tym, że serial ten trafić powinien na listy „do obejrzenia” nie tylko fanów SF, ale dobrych seriali w ogóle. Podstawą jest tu świetna, złożona historia, rozgrywająca się w bogatym świecie przyszłości, efektownie zobrazowanym i realistycznie nakreślonym. Produkcja ta cieszy oko jak mało który serial fantastyczny, a scenariusz prezentuje tu poziom wyższy niż 95 proc. kinowej fantastyki naukowej.
Drugi sezon zalicza solidny start. Oto mój nowy ulubiony serial.
Komentarze
Muszę powiedzieć, że adaptacja książki jest bardzo dobrze oddana. Rzadko się zdarza aby w przypadku SF scenariusz serialu czy też filmu nie szedł skrótem.
Jedyna szkoda, że reszta cyklu Corey-a nie została przełożona na polski. Moim zdaniem to wielki nie wypał e-booków, gdzie zamiast uruchamiać cykl drukarski wystarczy dobry przekład.
Wyszła pierwsza część cyklu, ale w takim tłumaczeniu ( o ile nie zostało prawione), że lepiej powieść przeczytać w oryginale.
To uczucie, gdy wracasz z wyjazdu i czekają na ciebie 3 odcinki nowego sezonu „The expanse” – bezcenne! 🙂