„Powerless” – życie w cieniu superbohaterów

https-%2f%2fblueprint-api-production-s3-amazonaws-com%2fuploads%2fcard%2fimage%2f354658%2f41a67d8c-a168-4fce-a209-39a389cfba6bNowy serial z akcją osadzoną w komiksowym uniwersum Batmana i Supermana zapowiadał się świetnie: komedia, której bohaterami byli ludzie starający się walczyć ze skutkami potyczek herosów ze złoczyńcami. Niestety, tytuł serialu okazał się proroczy – tej produkcjo zbyt często brakuje mocy

„Powerless” to naturalny etap ewolucji opowieści o superbohaterach – skoro mamy ich tyle skupiających się na herosach, powinny pojawić się również takie, których bohaterami byliby mieszkańcy tych wszystkich miast, rozwalanych w trakcie spektakularnych starć Supermana ze złoczyńcami. Dodatkowo miano nam to podać w formie serialu komediowego.

Momentami formuła się sprawdza, głównie dzięki świetnemu drugiemu planowi, czyli Alanowi Tudykowi w roli kuzyna Bruce’a Wayne’a, a także ekipie naukowców, opracowujących sprzęty chroniące przed toksyną Jokera czy spadającym gruzem. Częściej jednak widzowie zostają sam na sam z niezwykle irytującą postacią główną, Emily, którą Vanessa Hudgens gra poprzez szczerzenie śnieżnobiałych ząbków i robienie minek.

Podobnie jak świetnie zapowiadające się „People of the Earth”, również „Powerless” nie sprawdza się przede wszystkim z powodu źle obsadzonej głównej roli.

Choć to rzecz jasna nie wszystko – bo po raz kolejny dostajemy serial niby osadzony w tym samym świecie co Batman czy Superman, po raz kolejny jednak czuć w tym niski budżet i brak chęci, by zaprezentować nam szerszą skalę. Bo nie trafiamy ani do Metropolis, ani do Gotham, ale do Charm City, pełnego anonimowych herosów, gdzie Bruce Wayne nie wpada, a tylko wymienia się jego nazwisko jakieś dwadzieścia razy na odcinek.

Bo „Powerless” stara się jak może, żeby przypominać nam, iż to ten sam świat, w którym istnieje Superman – to znaczy robi wszystko poza pokazaniem nam Supermana. W skrócie: niby trafiamy do uniwersum DC, są to jednak jego peryferie.1200Przez to produkcja ta będzie raczej czymś wyłącznie dla fanów, i to tych bardzo zaangażowanych. Tych przyciągną subtelne nawiązania, smaczki, gry z komiksowymi postaciami, do szczęścia zaś Batman im potrzebny nie będzie. Reszta jednak może się rozczarować, bo nie spotka tu herosów znanych z wielkiego ekranu. Poza tym naprawdę nie sposób nie przecenić tego, jak bardzo złą robotę wykonuje tu Vanessa Hudgens.

„Powerless” może i nie jest porażką, może i warto go oglądać, bo ma naprawdę świetne momenty, większość z nich jednak to humor bardzo hermetyczny, skierowany wyłącznie do komiksomaniaków.