„Fear The Walking Dead”: spin-off lepszy od oryginału?
Serial „The Walking Dead” jest tak popularny, że stacja AMC doszła do wniosku, że na rynku jest miejsce dla jego spin-offu, a więc fabuły poświęconej pobocznemu wątkowi głównej historii. Tak powstało „Fear…”, które w trzecim sezonie wygląda dużo lepiej niż serial matka w siódmym.
To generalnie ciekawy przypadek. Bo „Fear…” tym miało się od „The Walking Dead” różnić, że podczas gdy drugi z seriali od początku pokazywał nam świat PO apokalipsie zombie, ten pierwszy, młodszy, miał wreszcie zaprezentować widzom to, co działo się zaraz PRZED i W TRAKCIE apokalipsy.
Skąd wziął się wirus zombie? Jak żywe trupy opanowały świat? Jak wszystko wokół trafił szlag, tak że w „TWD” Rick i spółka przemierzali już tylko pełne chodzących trupów pustkowia? O tym jest „Fear…”. A może raczej: był.
Oglądając pierwszy odcinek trzeciego już sezonu „Fear The Walking Dead”, w zasadzie trudno byłoby się zorientować, że jest to produkcja inna niż „The Walking Dead”. Tłumy zombie? Są. Stosy trupów? Są. Świat w rozsypce? Jest. Rodzina próbująca przetrwać w tym chaosie, z ojcem, który – by ich chronić – musi sam zamienić się w bestię? Jest. Grupka gości z bronią, odcięta od świata i zombie, wykorzystująca brak prawa do torturowania i mordowania innych? Też się znajdzie. Horda żywych trupów, ostatecznie przedzierająca się przez zasieki/ogrodzenie i niszcząca pozorną wyspę spokoju? Oczywiście i tego nie mogło zabraknąć.
Doszliśmy więc praktycznie do momentu, gdy serial poboczny zrównuje się pod wieloma względami z oryginałem.
I, pod wieloma względami, jest od niego lepszy. Bo może to przez fakt, że Ricka i spółkę oglądamy już od ładnych kilku lat, że przeszli już wiele, bardzo wiele, że zabili tabuny zombie, że nagminnie irytowali nas swoim zachowaniem, ale „Fear…” – opowiadając tak podobną historię – wypada w niej bardziej wiarygodnie, świeżo.
Jest w tym dramatyzm, jest też szczypta grozy, bo bohaterowie nie są niezwyciężonymi zakapiorami, jak ich odpowiedniki z „TWD”; łatwiej się z nimi identyfikować, łatwiej uwierzyć w ich lęk, w to, że są zagrożeni, więc historia lepiej rezonuje z widzami.
W skrócie: w „Fear…” żywe trupy wciąż stanowią pewne zagrożenie, inaczej niż w „The Walking Dead”, gdzie z czasem stały się już elementem scenografii, padając pod ciosami bohaterów jak domki z kart.
Jawi się więc w trzecim sezonie „Fear The Walking Dead” jako alternatywa dla tych, którzy „TWD” już się zmęczyli, bo opowiada niemalże tę samą historię, ale – przynajmniej na chwilę obecną – robi to trochę lepiej, bardziej wciąga.
(Może to przy okazji podpowiedź dla twórców serialu „The Walking Dead”, że produkcji najbardziej przydałby się „restart” historii, wymiana części bohaterów i powrót do korzeni, gdzie zombie wciąż są groźne?)
W Polsce trzeci sezon o „Fear The Walking Dead” od 5 czerwca.
Komentarze
Pozwolę się całkowicie nie zgodzić z podanymi tezami.
Fear The Walking Dead był ciekawy w pierwszym sezonie – ale tylko w tym. Rzeczywiście zapoznajemy się z zdarzeniami, które w oryginale wycięto. Może z innej perspektywy, ale również ciekawe. Wszystko kończy się tak naprawdę w odcinkach w których docierają na Ranczo w Meksyku. Naprawdę z bólem przebrnąłem następne odcinki, bo jest to kalka z oryginału z innymi słabszymi bohaterami ( może oprócz Nicka ), z wkurzającymi i głupimi zachowaniami ( jeszcze raz droga z wyparcia do akceptacji bieżącej sytuacji znana z oryginału – przez co bardziej irytująca ).
Ciekawszą alternatywą, za to na pewno trudniejszą w realizacji, byłoby co sezon pokazanie nowej grupki bohaterów z innych miast / mniej zaludnionych terenów i obserwowanie kataklizmu z ich perspektywy, jak w pierwszym sezonie Fear. W tej chwili Fear zmierza w tym samym kierunku co oryginał, szukanie bezpiecznej oazy, znajdowania nowych sojuszników, pokonywanie wrogów itp – słowem nuda. Nie wiem czy przebrnę aktualny sezon.
Za to oryginał TWD robi się interesujący, jak to się okazało truposze nie są już problemem, co najwyżej elementem krajobrazu, co jest jak najbardziej logiczne, zabrakło im możliwości rozwoju ;). Problemem stali się sami ludzie i przez co jest o wiele ciekawiej 🙂