„Fear The Walking Dead”: spin-off lepszy od oryginału?

Serial „The Walking Dead” jest tak popularny, że stacja AMC doszła do wniosku, że na rynku jest miejsce dla jego spin-offu, a więc fabuły poświęconej pobocznemu wątkowi głównej historii. Tak powstało „Fear…”, które w trzecim sezonie wygląda dużo lepiej niż serial matka w siódmym.

To generalnie ciekawy przypadek. Bo „Fear…” tym miało się od „The Walking Dead” różnić, że podczas gdy drugi z seriali od początku pokazywał nam świat PO apokalipsie zombie, ten pierwszy, młodszy, miał wreszcie zaprezentować widzom to, co działo się zaraz PRZED i W TRAKCIE apokalipsy.

Skąd wziął się wirus zombie? Jak żywe trupy opanowały świat? Jak wszystko wokół trafił szlag, tak że w „TWD” Rick i spółka przemierzali już tylko pełne chodzących trupów pustkowia? O tym jest „Fear…”. A może raczej: był.

Oglądając pierwszy odcinek trzeciego już sezonu „Fear The Walking Dead”, w zasadzie trudno byłoby się zorientować, że jest to produkcja inna niż „The Walking Dead”. Tłumy zombie? Są. Stosy trupów? Są. Świat w rozsypce? Jest. Rodzina próbująca przetrwać w tym chaosie, z ojcem, który – by ich chronić – musi sam zamienić się w bestię? Jest. Grupka gości z bronią, odcięta od świata i zombie, wykorzystująca brak prawa do torturowania i mordowania innych? Też się znajdzie. Horda żywych trupów, ostatecznie przedzierająca się przez zasieki/ogrodzenie i niszcząca pozorną wyspę spokoju? Oczywiście i tego nie mogło zabraknąć.

Doszliśmy więc praktycznie do momentu, gdy serial poboczny zrównuje się pod wieloma względami z oryginałem.

Kim Dickens as Madison Clark, Cliff Curtis as Travis Manawa – Fear the Walking Dead _ Season 2, Episode 15 – Photo Credit: Peter Iovino/AMC

I, pod wieloma względami, jest od niego lepszy. Bo może to przez fakt, że Ricka i spółkę oglądamy już od ładnych kilku lat, że przeszli już wiele, bardzo wiele, że zabili tabuny zombie, że nagminnie irytowali nas swoim zachowaniem, ale „Fear…” – opowiadając tak podobną historię – wypada w niej bardziej wiarygodnie, świeżo.

Jest w tym dramatyzm, jest też szczypta grozy, bo bohaterowie nie są niezwyciężonymi zakapiorami, jak ich odpowiedniki z „TWD”; łatwiej się z nimi identyfikować, łatwiej uwierzyć w ich lęk, w to, że są zagrożeni, więc historia lepiej rezonuje z widzami.

Sam Underwood as Jake Otto, Lindsay Pulsipher as Charlene – Fear the Walking Dead _ Season 3, Episode 1 – Photo Credit: Michael Desmond/AMC

W skrócie: w „Fear…” żywe trupy wciąż stanowią pewne zagrożenie, inaczej niż w „The Walking Dead”, gdzie z czasem stały się już elementem scenografii, padając pod ciosami bohaterów jak domki z kart.

Jawi się więc w trzecim sezonie „Fear The Walking Dead” jako alternatywa dla tych, którzy „TWD” już się zmęczyli, bo opowiada niemalże tę samą historię, ale – przynajmniej na chwilę obecną – robi to trochę lepiej, bardziej wciąga.

(Może to przy okazji podpowiedź dla twórców serialu „The Walking Dead”, że produkcji najbardziej przydałby się „restart” historii, wymiana części bohaterów i powrót do korzeni, gdzie zombie wciąż są groźne?)

W Polsce trzeci sezon o „Fear The Walking Dead” od 5 czerwca.