Ze smartfonem po Łodzi – dziś staruje „Ultraviolet”
W Łodzi, jak wiadomo, fragmenty piękne sąsiadują z takimi, że patrząc, mamroczesz do siebie: dobry Boże… Uznaliśmy, że to świetnie oddaje stan głównej bohaterki – tłumaczyła mi Wendy West, showrunnerka „Ultravioletu” stacji AXN, nominowana do Emmy za scenariusze do „Dextera”.
Nad polską wersją scenariusza Wendy West siedział sztab scenarzystów pod wodzą Igora Brejdyganta, opisy kolejnych odcinków krążyły między Warszawą, Los Angeles i Łodzią, gdzie plenery i wnętrza wizytował Jan Komasa, główny reżyser 10-odcinkowej serii.
Do końca trwała walka o ton serii. Komasa był za mrokiem, Wendy West chciała, żeby był lżejszy, zabawniejszy, z przymrużeniem oka. Poszli na kompromis – polski mrok i główna bohaterka, która mimo problemów potrafi żartować i błaznować.Tak jak Wendy, która dała Oli Serafin (wspaniale granej przez Martę Nieradkiewicz) swoje poczucie humoru i energię życiową, ale też traumatyczną historię z przeszłości. Obie w niewyjaśnionych (przez policję) okolicznościach straciły braci. Więcej o serialu i o serialach w ogóle w wywiadzie ze scenarzystką.
Ola dodatkowo jest w trakcie rozwodu, męża zostawiła w Londynie, a sama na nowo próbuje się urządzić w rodzinnej Łodzi, dogadać z matką (Agata Kulesza), co nie jest łatwe, poukładać życie. Na razie pracuje jako kierowca Ubera. Pewnej nocy na jej samochód spada z wiaduktu ciało dziewczyny. Policja stwierdza samobójstwo, ale Ola jest przekonana, że kogoś przy dziewczynie widziała.
Szukając pomocy w internecie, trafia na tytułową grupę Ultraviolet. Kilka osób z różnych środowisk, o różnym doświadczeniu i umiejętnościach współpracuje poprzez aplikację przy rozwiązywaniu spraw, którym nie podołały organa ścigania. Wykorzystując kolektywny mózg, dostępne technologie i rosnącą liczbę śladów, jakie zostawiamy każdego dnia w sieci, są w stanie szybko wykryć sprawców.Serial AXN, mimo że oparty na książce non-fiction o takiej właśnie amerykańskiej grupie śledczych amatorów „The Skeleton Crew” (2014 r.), nie udaje, że ma jakieś szalone ambicje. Chce być po prostu dobrą, nowocześnie zrealizowaną i opowiadającą o naszym zdigitalizowanym świecie, płynnie łączącym online i offline – rozrywką. Na – w tym wypadku – środowy wieczór.
I świetnie mu się to – przynajmniej sądząc na podstawie pierwszego odcinka – udaje. Postacie są ciekawie zarysowane, obsada bardzo dobra, a dialogi – tu szok i niedowierzanie – płynne, dowcipne i żadnej kwestii nie zagłuszał szelest papieru.
Charyzmatycznej Marcie Nieradkiewicz z blond kucykiem partneruje całkiem tu znośny Sebastian Fabijański w roli sceptycznego policjanta. Marek Kalita jest świetny w roli zwykłego facecika spod Łodzi, rzeczoznawcy z żyłką detektywa. Do tego m.in. Bartłomiej Topa jako komendant policji, dotknięty kryzysem wieku średniego, i Michał Żurawski w roli pracownika lotniska, którego życiu sens nadaje rozwiązywanie spraw kryminalnych.
Każdy odcinek to inna sprawa, łączyć ma je oprócz tytułowej grupy także historia z przeszłości Oli. I pewnie rozwijająca się relacja z tylko-udającym-cynika panem policjantem. Start o 22.00.
Komentarze
„dialogi – tu szok i niedowierzanie – płynne, dowcipne i żadnej kwestii nie zagłuszał szelest papieru”… Trzeba uwierzyć na słowo, niewyraźne dialogi były dodatkowo zagłuszane przez znacznie głośniejszą muzykę.
Nie do końca podzielam Państwa pozytywną ocenę serialu. Przynajmniej na podstawie pierwszego odcinka. Owszem, były i są znacznie gorsze seriale rodzimej produkcji. Ale były też lepsze. Choćby „Prokurator”.
Oczywiście jeden odcinek to zdecydowanie za mało, by oceniać całość. Tak więc na pewno będę oglądał kolejne z nadzieją, że serial się rozkręci.