Najlepsze seriale 2017 roku – według Anety Kyzioł
Kolejny rok serialowego urodzaju był też rokiem kobiet – tworzyły, produkowały i były głównymi bohaterkami wielu świetnych seriali, także tych z gatunków przez dekady zarezerwowanych dla mężczyzn, jak westerny (bardzo dobrzy „Bezbożnicy”) czy komedie (choćby dający do myślenia, przewrotny „Glow”).
Z samych „kobiecych” seriali pewnie można by stworzyć dwie dziesiątki hitów: opowiadających wciągające nie tylko dla kobiecych widowni historie i dających aktorkom szanse grania postaci złożonych i niejednoznacznych, co też przez długie lata było przywilejem męskiej części branży.
To był też rok akcji #MeToo, która ujawniła męską przemoc w Hollywood i telewizjach, i pogrzebała kilka karier. W zeszłym roku w mojej dziesiątce hitów znalazł się niezwykły, przejmujący i pełen empatii internetowy serial „Horace & Pete”. Jego autor, Louis C.K., został oskarżony przez kilka współpracownic o to, że bez ich zgody masturbował się na ich oczach… Komik przyznał się do winy, przeprosił. Ale jak dziś oglądać jego produkcje?
Moją dziesiątkę seriali mijającego roku tworzą produkcje odnoszące się do rzeczywistości, komentujące zmieniający się krajobraz polityczny, społeczny i mentalny, próbujące oddać zagubienie i przerażenie, jakie odczuwa dziś wielu widzów.
10. Wataha 2 (HBO)
Na pewno mogło być lepiej. Szwankowała logika, twórcy często szli na skróty – zarówno w sprawie rozwoju śledztwa (a właściwie kilku), jak i w budowaniu portretów psychologicznych bohaterów. A scena seksu, w której ukraińska uciekinierka oddaje się niejako w podzięce swojemu polskiemu wybawcy w skutej lodem byłej kaplicy, składała hołd najżałośniejszym schematom i biła rekordy niesmaku.
Dla równowagi dostajemy prokurator Igę Dobosz, wyrastającą w tym sezonie na pierwszoplanową bohaterkę. Oraz sprawnie wpisaną w polskie realia uniwersalną i aktualną problematykę: uchodźców, mafii przemytniczych i rosnących (i sterowanych politycznie) nastrojów antyimigranckich, ksenofobicznych, a nawet w kontekst wojny na Ukrainie. Udało się pokazać malownicze Bieszczady jako granicę nie tylko polsko-ukraińską, ale i wschodni kraniec Unii Europejskiej.
To całkiem sporo jak na pierwszy polski serial, który miał jednoczesną premierę w 19 europejskich krajach.
9. Tajemnice Laketop 2 (BBC Two, w Polsce Ale Kino+)
W pierwszym sezonie grana przez Elisabeth Moss detektyw Robin Griffin wracała z Sydney w rodzinne, nowozelandzkie strony, by rozwiązać sprawę 12-latki w ciąży, a przy okazji skonfrontować się z traumami z własnej młodości i odkryć rodzinne sekrety. Wielkie wrażenie robiły plenery, Holly Hunter w roli posthipisowskiej guru, wspaniała gra Moss, ale też sposób prowadzenia opowieści przez Jane Campion, laureatkę Oscara za „Fortepian”.
W drugim sezonie detektyw Griffin wraca do Sydney, nowa sprawa, którą prowadzi, dotyczy zwłok młodej Azjatki, ale to znów kryminał bardzo specyficzny, bo Campion. Pogłębione portrety psychologiczne, sceny z kosmosu (jak te, w których bohaterka Moss tuż po nocnej balandze zostaje wezwana do pracy i próbuje szybko wytrzeźwieć), bohaterowie niby zwyczajni, ale trudno od nich oderwać wzrok, tak są intensywni. Niektórym kibicuje się z całych sił, innych z całych sił się nienawidzi. A głównym tematem jest macierzyństwo, pokazywane w wielu, czasem bardzo nieoczekiwanych odsłonach.
8. Podwójna gra (Channel 2, w Polsce Fox)
Thriller szpiegowski producentów izraelskiego pierwowzoru hitowego „Homeland”. Piątka z pozoru zwyczajnych Izraelczyków dowiaduje się pewnego dnia z mediów, że… brali udział w porwaniu irańskiego ministra obrony z hotelu w Moskwie. Wszyscy wyglądają na mocno zaskoczonych i zaprzeczają, by mieli coś wspólnego z porwaniem.
Jednak bliscy i dalsi znajomi zaczynają nabierać podejrzeń, powoli okazuje się też, że każdy ma jakieś grzeszki na sumieniu. A dziwniejsze od piątki z pozoru zwykłych ludzi porywających oficjela wrogiego państwa na drugim końcu świata zaczyna się wydawać to, że o całej akcji nic nie wie… Mosad.
Dużą zaletą obok wciągającej historii jest obraz współczesnego Izraela z całym jego skomplikowaniem i egzotyką.
7. Sprawa idealna (CBS, w Polsce Seriale+ i HBO)
Spin-off „Żony idealnej”, świetnej, rozpisanej na siedem sezonów historii o poszukiwaniu drogi w labiryncie prawa, polityki i życia osobistego. Nowa opowieść autorstwa tych samych scenarzystów, Michelle i Roberta Kingów, wykorzystuje najsilniejsze atuty pierwowzoru oraz kilku mniej zgranych bohaterów (na czele z zawsze genialną Christine Baranski w roli Diane Lockhart) i przenosi ich do nowej kancelarii (pracują w niej głównie kobiety i Afroamerykanie) i w realia Stanów Zjednoczonych pod rządami prezydenta Trumpa.
Znów mamy wciągający melanż problemów osobistych bohaterów, polityki i spraw tygodnia. Te ostatnie były w pierwszym sezonie na pierwszym planie, a że dotyczyły bardzo aktualnych problemów, jak to miała w zwyczaju „Żona idealna” w swoich najlepszych momentach, odliczam dni do startu serii drugiej – 4 marca.
6. Czarne lustro 4 (Netflix)
https://www.youtube.com/watch?v=5ELQ6u_5YYM
Charile Brooker i Annabel Jones wracają z kolejnymi sześcioma historiami z i o przyszłości. Tym razem większość z nich łączy temat ludzkiej świadomości, którą w dobie rozwiniętych technologii można inwigilować, transplantować, multiplikować, więzić i torturować. W nieskończoność, z dala od ciała, a nawet po jego śmierci.
Kolejne sezony serialu ktoś nazwał festiwalem filmowym, bo każdy z odcinków, tej odsłony nie wyłączając, jest odrębnym filmem; każdy równie świetnie zrealizowany i zagrany, i każdy utrzymany w innej konwencji, nawiązujący do innego gatunku filmowego. Od skandynawskich kryminałów przez kino indie, thriller, komedię romantyczną, klimaty postapokaliptyczne, na pastiszu space oper z lat 80. skończywszy.
Nie ma tym razem w zestawie takiej perły jak ubiegłoroczny „San Junipero”, widać trochę zmęczenie twórców, całość jest cięższa i bardziej pesymistyczna, ale wciąż są tu majstersztyki, jak „USS Callister”, który naprawdę zaskakuje i rozkłada na łopatki nie tylko fanów „Star Treka”, czy przewrotny „Hang the DJ”.
5. The Keepers (Netflix)
Serial dokumentalny relacjonujący śledztwo prowadzone przez dwie uparte emerytki w sprawie nigdy niewyjaśnionego morderstwa sprzed półwiecza ich ukochanej nauczycielki siostry Cathy Cesnik.
Kolejne odcinki ujawniają szajkę pedofilów w sutannach, nauczycieli w katolickim liceum w Baltimore, typujących ofiary na podstawie ich spowiedzi. Krytych przez policjantów i wymiar sprawiedliwości, zmowę milczenia i wszechwładzę Kościoła katolickiego.
Serial działa silniej niż Oscarowy „Spotlight”, bo tu sprawiedliwości szukają same ofiary. Zgadnijcie, czy ją znajdują.
4. Dark (Netflix)
https://www.youtube.com/watch?v=zy0b9e40tK8
Niemiecka produkcja Netfliksa, zaskakująca, ambitna, perfekcyjnie zrealizowana i zagrana, wciągająca i dająca do myślenia.
Mieszanka kryminału ze znikającymi chłopcami, opowieści obyczajowej o kolejnych pokoleniach mieszkańców prowincjonalnego Winden i sci-fi z podróżami w czasie (kolejny plus za świetne scenografie i kostiumy!). Oraz pytaniem, kto albo co decyduje o kształcie przyszłości? Będzie drugi sezon.
3. Twin Peaks 3 (Showtime, w Polsce HBO)
Chcieliśmy, żeby spełniła się obietnica złożona przez Laurę Palmer agentowi FBI Dale’owi Cooperowi w finale drugiego sezonu „Miasteczka Twin Peaks”: do zobaczenia za 25 lat. I jednocześnie się tego baliśmy. A powodów do obaw nie brakowało. Od banalnego: nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody, przez przykre powroty innych kultowych serii z lat 90., po obawy o formę Davida Lyncha.
Efekt? 18 odcinków rządzących się absolutnie własnymi prawami, z fabułą meandrującą, nierzadko drepczącą w miejscu, ze scenami rozgrywanymi nie tylko w starym Twin Peaks, ale w całych niemal Stanach Zjednoczonych, na Księżycu i w innych wymiarach. Niektórym bliżej było do wideoartu niż telewizji – do historii przejdzie odcinek ósmy, z wybuchem bomby jądrowej i muzyką Krzysztofa Pendereckiego.
Brakowało poczucia humoru i ciepła poprzednich części, ale nie brakowało mocnej i gorzkiej diagnozy współczesnego świata.
2. Opowieść podręcznej (Hulu, w Polsce Showmax)
https://www.youtube.com/watch?v=wEFdq3J2VnI
Dystopijna powieść Margaret Atwood z 1985 roku powstała jako reakcja na falę konserwatyzmu i mizoginizmu, zalewającą świat w latach 80. Ekranizacja z 1990 roku w reżyserii Volkera Schloendorffa przeszła bez echa, bo świat wtedy płynął już na fali modernizacji, liberalizacji obyczajowej, prawa wywalczały kobiety i mniejszości seksualne.
Serial stacji Hulu jest wielkim sukcesem i jedną z najważniejszych produkcji mijającego roku nie tylko dlatego, że jest świetnie zrealizowany i zagrany (Elisabeth Moss!), ale przede wszystkim dlatego, że niestety znów trafił w smutny czas powrotu konserwatyzmu i nasilających się prób odbierania wywalczonych praw przede wszystkim kobietom.
Strój podręcznych – szkarłatny płaszcz i biały kornet – można było zobaczyć na demonstracjach feministycznych i równościowych czy na protestach przeciw antykobiecej polityce Donalda Trumpa i władz Polski.
1. Pozostawieni 3 (HBO)
Przejmujący finał poruszającego serialu, jednego z nielicznych, które bez najmniejszej przesady można już teraz postawić na półce obok arcydzieł, które zapoczątkowały dzisiejszą złotą erę telewizji.
Płynnie łącząc realność i oniryczne wizje, „Pozostawieni” opowiadali o próbach układania sobie życia po tym, jak rzeczywistość wypadła z kolein, z trudem na nie wraca i nie ma żadnej gwarancji, że za chwilę nie wypadnie z nich ponownie. Była to także porywająca opowieść o trudzie życia w ogóle. Pełna empatii, zaskakująca w każdej niemal scenie (nie tylko tej z lwem na statku), z genialnymi kreacjami aktorskimi całej ekipy, na czele z Carrie Coon.
I ze wspaniałym zakończeniem, które każe każdemu widzowi odpowiedzieć sobie na pytanie, w co jest gotowy uwierzyć.
Wielkie brawa i wielkie dzięki, Damonie Lindelofie i HBO!
Komentarze
Dzięki również – za interesujące artykuły, które Pani pisze dla nas, czytelników. Pomyślności w 2018 roku! 🙂
Cieszę się, że ktoś w tym kraju dostrzegł „The Leftovers”, bo to jest największy serial, jaki kiedykolwiok stworzono(przedtem myślałem, że największe jest „Deadwood” i że nikt już tego nie przeskoczy, a jednak „The Leftovers” to jeszcze coś większego). Tylko nie wiem, czy ten serial faktycznie opowiada o „trudzie życia w ogóle”. Moim zdaniem to raczej dość rzecz o tym, że poczucie „zadomowienia się w świecie”, które dla ludzi jest czymś naturalnym, jakby instynktownym, to fałsz. W serialu jest dość jednoznacznie przedstawione za pomocą jaskini-schronienia. Rzecz w tym, że to schronienie w rzeczywistości nie istnieje: jest tylko naszym nawykiem myślowym, konsekwencją prostej i półświadomej potrzeby psychologicznej. To zniknięcie 2 procent ludzkości to zabieg, który pozwala twórcom wyostrzyć coś, co stanowi kondycję egzystencjalną człowieka, czyli fakt, że jego istnienie to istnienie wobec otchłani, która jest nieustannie obecna. Oczywiście, finałowy odcinek to trochę inna perspektywa i można(ale nie trzeba) spojrzeć na cały serial pod trochę innym kątem. W każdym razie, gdyby wziąć treść „The Leftovers” i zamienić to na traktakt filozoficzny albo powieść, to spokojnie możnaby postawić taką książkę obok dzieł Jaspersa albo Camusa.
co do The Leftovers: https://www.theguardian.com/tv-and-radio/2017/jun/05/the-leftovers-series-finale-recap
https://www.youtube.com/watch?v=u_BTH1pkZaQ
i jeśli ktoś zna hiszpański: http://www.abc.es/play/series/noticias/abci-leftovers-amor-sentido-pertenencia-y-201706061954_noticia.html
Nawiasem, o tym serialu wszędzie jest głośno, za to w polskich internetach mówi się o jakichś „Legionach” i innym badziewiu.
@Batigol
3 stycznia o godz. 1:12
To co napisałeś, jest niezwykle ciekawe. Obejrzałem parę odcinków pierwszego sezonu „Pozostawionych” i – okazuje się mylnie – uznałem, że zanosi się na coś w stylu „Lost” lub może „Wayward pines” i że to strata czasu. Cieszę się, że się pomyliłem i twórcom serialu udało się stworzyć wartościowe dzieło; trzeba będzie do niego wrócić.