Po zmroku w Białymstoku – po premierze serialu Canal+
„Kruk. Szepty słychać po zmroku”, kolejny po „Belfrze” oryginalny polski serial stacji Canal+, ambitnie walczy o tytuł najmroczniejszej rodzimej produkcji wszech czasów. Wołające o pomstę duchy ofiar, narodowcy, karki i pedofile. Uważajcie na siebie na Podlasiu, gdzie „nie tylko natura jest surowa, ostra i nieprzewidywalna”.
Poszaleli sobie z tym mrokiem twórcy – autor scenariusza Jakub Korolczuk, reżyser Maciej Pieprzyca i operator Jan Holoubek. Poszaleli też piarowcy. W ramach zapowiedzi serii dziennikarze dostali czarne pudełko, które po otwarciu okazało się pozytywką. Oglądaniu znajdujących się na dnie połamanych kredek i dziecięcych rysunków towarzyszyła przerażająca, wyszeptywana dziecięcym głosikiem zaklinanka, która otwiera serial: „Jak tu ciemno, jak tu ciemno, mama, mama, posiedź ze mną, za firanką ktoś się chowa, czarne skrzydła ma jak sowa…”. Brrr.
Wczoraj przyszła kolejna paczka, tym razem z zawiniątkiem. W lnianym „obrusie” związanym konopnym sznurkiem znajdował się rodzaj niezbędnika szeptuchy: pęczek włosów, wonne zioła w torebkach, coś na kształt kadzidła, świeczki, zapałki, buteleczka (na wodę święconą?), obrazek z Matką Boską i małym Jezusem… W Canal+ wiedzą, jak nastraszyć. A czy wiedzą, jak robić serial?Pierwszy odcinek oglądało się naprawdę nieźle (nie zarejestrowałam zgłaszanych przez internautów problemów z dźwiękiem, być może dlatego, że oglądałam ze słuchawkami na uszach). Mimo kilku ale.
Na przykład folkowe „wschodnie” zaśpiewy w roli ścieżki dźwiękowej można było sobie darować – nie dość, że łopatologiczne (Podlasie), to jeszcze brzmią jak kalka z „Watahy”. Żona głównego bohatera, nauczycielka, jest w ciąży i wyrzuca mężowi, że zamiast pomagać jej w załatwianiu spraw związanych z powiększeniem rodziny, prowadzi śledztwo, on zaś tłumaczy, że nie ma wyjścia – to z kolei niedawno widzieliśmy w „Belfrze 2”.
Zaś obsadzenie Andrzeja Zaborskiego w roli szefa białostockiej policji to chyba oko puszczone do widzów „U Pana Boga za piecem” itd., gdzie aktor też grał komendanta posterunku na Podlasiu. A serial Korolczuka to także swoista, perwersyjna gra z podlaskim „realizmem magicznym” filmów Jacka Bromskiego. Scena otwierająca „Kruka” ma filmowy rozmach i klimat mieszający realizm z oniryzmem i sennym koszmarem. Mnie skojarzyła się z „Weiserem Dawidkiem” czy „Blaszanym bębenkiem”.
W kolejnych scenach zasygnalizowana w prologu niepewność co do ontologicznego statusu oglądanych obrazów pozostaje. Rzeczywistość przeplata się ze wspomnieniami i halucynacjami. Całość będzie o zemście za krzywdy wyrządzone w dzieciństwie, ale – jak pokazują twórcy – poczucie zagrożenia, przemoc, traumy, których działania doświadcza (także w sposób fizyczny) główny bohater, nie siedzą tylko w jego głowie. To metafora, a czasem po prostu portret współczesnego Podlasia i wielu innych miejsc w Polsce.Inspektor z wydziału kryminalnego łódzkiej komendy Adam Kruk (Michał Żurawski) zostaje wysłany do Białegostoku w celu rozpracowania siatki przemytu papierosów. Opiera się, bo nie tylko jest w kiepskiej formie – wycieńczony organizm każe mu wybierać, czy brać leki na nawalający kręgosłup czy psychotropy, które blokują falę wspomnień z dzieciństwa – ale też Podlasie to ostatnie miejsce, do którego chciałby jechać.
Tam, w sierocińcu, spędził dzieciństwo i tam bije źródło jego traum i problemów ze zdrowiem, z życiem, z funkcjonowaniem. Po odstawieniu psychotropów wspomnienia nabierają niepokojąco rzeczywistych kształtów i są bardzo agresywne. Ofiary domagają się pomszczenia, wyrównania rachunków.
Żurawski w roli Kruka radzi sobie nieźle. Na ciekawą, nieoczywistą partnerkę komisarza wyrasta lokalna policjantka (jej nazwiska i nazwiska grającej ją aktorki niestety nie sposób znaleźć na stronie serialu). Pytanie, kim właściwie jest postać grana przez Cezarego Łukaszewicza i jaki jest jej, hmmm, ontologiczny status – pozostaje na razie otwarte. Co też fajne, oryginalne i intrygujące.
Brutalnej przeszłości towarzyszy brutalna współczesność. Pijani tirowcy z bejsbolami tańczą wokół ogniska, wrzeszcząc rasistowskie hasła, policjant szefuje gangowi karków w bluzach z narodowymi nadrukami, zastrasza i wymusza, a lokalny sąd nie staje po stronie poszkodowanych. Agresją przesiąknięte jest całe miasto.
Ta mieszanka brudu, przemocy, brzydoty i zła na pierwszy rzut oka wydaje się przegięta, ale już na drugi – przekonująca. I jakoś koresponduje z dzisiejszą rzeczywistością, nie tylko białostocką (ONR maszeruje sobie w świetle prawa nie tylko po tym mieście). Śledztwo, a właściwie śledztwa Adama Kruka dopiero się zaczynają. Czekam na dalszy ciąg.
Pierwszy odcinek można obejrzeć na stronie Canal+, premiera drugiego w niedzielę o 21.30.
Komentarze
„Pijani tirowcy z bejsbolami tańczą wokół ogniska, wrzeszcząc rasistowskie hasła, policjant szefuje gangowi karków w bluzach z narodowymi nadrukami, zastrasza i wymusza, a lokalny sąd nie staje po stronie poszkodowanych. Agresją przesiąknięte jest całe miasto.”
Taaak – strach się bać !
https://www.youtube.com/watch?v=qWm-rZnDMaw
„Taaak – strach się bać !” Drwisz sobie.
A to, że hołota ( tym razem w realu) w Białymstoku pali kukłę Petru, to po prostu taki ludowy zwyczaj i nie ma czego się bać
Palenie kukly Petru oznaczalo wezwanie o pomoc niebios – dla Petru wlasnie ! 😉 Ale moze ma Pan racje – moze trzeba bylo sie spytac kukly (Petru) o plan na wybory !
Pierwszy odcinek ma bardzo dobre tempo. Na głównego bohatera spadł odpowiedni ogrom nieszczęść. Scenarzyści nie bali się umiejscowienia serialu w konkretnym mieście. Nie będzie protestów, bo jak widać to jest powód do dumy, że „sliedziki” zostali ukazani jak prawdziwi patrioci. Po ostatnim „paleniu kukły” jest pomysł na Kruk 2.
Jest dobrze. Jeśli przymknie się oko na przesadę w kreaowaniu mrocznego nastroju (od za długiej czołówki utrzymanej w licealnej poetyce, przez pomysł z policjantem-bojówkarzem, po ogrom nieszczęść spadających na głównego bohatera – mam nadzieję, że w odc. 3 nie okaże się, że jego dziecko jest pierwszym przypadkiem zapaści na Chorobę Cronha w stadium płodowym), to rzecz zapowiada się intrygująco. Trochę brakowało mi napięcia na sam koniec. Brak wyraźnego cliffhangera jest błędem, a przecież fabuła układa się dobrze. Zurawski świetny i ta pani z komisariatu też ciekawa. Lokalizacje zostały bardzo dobrze dobrane i sfotografowane. Wierzę, że będzie coraz lepiej.