Witaj, smutku – o „Kidding” z Jimem Carreyem
Wczoraj Lauren S. Hissrich, showrunnerka Netflixowego „Wiedźmina”, ogłosiła wreszcie, kto zagra tytułowego bohatera. Bohaterem dnia został Henry Cavill – niedawny Superman i przeciwnik Toma Cruise’a w najnowszej części „Mission Impossible”. Zdjęcia do „Wiedźmina” mają ruszyć w listopadzie, premiera prawdopodobnie w końcówce 2019 r. albo na początku 2020. Już teraz zaś można oglądać innego smutnego superbohatera w akcji. HBO GO pokazuje „Kidding” z Jimem Carreyem.
Autorem scenariusza jest Dave Holstein, współtwórca „Trawki” i „Dorastającej nadziei”, ale równie ważne jest to, że na planie 10-odcinkowego serialu spotkali się twórcy Oscarowego „Zakochanego bez pamięci”: Carrey i reżyser Michel Gondry. Ta trójka stworzyła dziełko z gatunku smutnej komedii o stracie: bliskich, miłości, złudzeń, o dojrzewaniu i o tym, czy da się żyć świadomie, ale bez zgorzknienia i cynizmu.
Jim Carrey ostatnio sporo przeszedł w życiu. Depresja, samobójstwo niedawnej partnerki i oskarżenia jej rodziny o nieetyczne zachowanie wobec niej. Aktywnie działa na rzecz amerykańskiego ruchu antyszczepionkowego (albo raczej proepidemiologicznego). Raczy świat anty-Trumpowskimi obrazami… Na ekrany wraca wiarygodną rolą dobrego człowieka, którego życie pcha w ciemność, na granicę załamania nerwowego – „Kidding” to melancholijna, przewrotna i „Carreyowa” wersja „Breaking Bad”.Carrey gra Jeffa, który od trzech dekad wciela się w Pana Picklesa (Pikla?) – bohatera uwielbianego, jak Ameryka długa i szeroka, programu telewizyjnego dla dzieci. W ciepły, ale niegłupi sposób tłumaczy im świat i dopinguje do zachowania dziecięcej wrażliwości także w późniejszych, dorosłych latach.
Tak jak udało się jemu samemu. Tylko że teraz życie postanowiło powiedzieć: sprawdzam.
Serial zaczyna się rok po wypadku samochodowym, w którym brali udział żona Jeffa Jill i ich dwóch synów bliźniaków: Phil i Will. Phil zginął i każdy z członków rodziny na swój sposób próbuje sobie radzić z tą bezsensowną tragedią.Jeff długo przekonuje siebie i bliskich, że można żyć dalej bez rewizji systemu wartości. Ale żona i syn mają dość jego naiwności. A kiedy chce poruszyć temat straty w swoim programie, producenci stawiają tamę, bo taka dawka realności może zagrozić stabilnym, wielomilionowym zyskom firmy, której twarzą jest Pan Pickles.
Na pierwszym planie jest Jeff / Pan Pickles i jego zmagania. Ale ciekawie też rozwijają się historie w tle: Willa oraz siostry Jeffa, Deidre (Catherine Keener), której stabilna dotąd rodzina też stanęła na krawędzi (choć z innych powodów). Stabilny wydaje się tylko ojciec tej dwójki, zarazem producent programu Jeffa, Seb (Frank Langella). Ale ceną jest cynizm i sarkazm.„Kidding” ze smutnym Jimem Carreyem to z jednej strony opowieść o radzeniu sobie ze stratą. O tym, jak się nie poddać rozpaczy i jak nie utracić siebie wraz ze stratą bliskiej osoby. Też o ludziach w depresji. Ale to także opowieść o tym, jak nie bujać w obłokach, nie uciekać przed prawdą. I o tym, czy konfrontacja z rzeczywistością zawsze musi oznaczać odarcie ze złudzeń.
W gruncie rzeczy to smutna komedia ontologiczna, pytająca o naturę świata. W czym przypomina świetne, komediowe, zaskakujące „Dobre miejsce” („The Good Place”), z zaświatami jako miejscem akcji i etyką jako jednym z głównych tematów rozmów.W tamtej serii (trzeci sezon Netflix pokaże 27 września) krytycy widzieli odbicie refleksji amerykańskich demokratów po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta. Zawalił się świat, spróbujmy zrozumieć, dlaczego, i wymyślić, co zrobić, żeby go odbudować lepszym. Zacznijmy od siebie. „Kidding” w zasadzie jest o tym samym.
Cztery pierwsze odcinki to jeszcze trochę szukanie właściwego tonu. Serial czasem zbytnio gra prostym zderzeniem naiwności Jeffa z cynizmem innych, czy po prostu z realiami. Ale nie brak też scen wybijających z pewności, po której stronie jest racja.A to bohaterowie wczorajszego dnia. Wiedźmin Geralt z Rivii też zadawał sporo pytań o naturę świata: tego fantasy i zupełnie realnego…