Tyle hałasu o… – „Przyjaciele – spotkanie po latach”
Po wielu pandemicznych zmianach daty i równie wielu mających stopniować napięcie zapowiedziach – wreszcie się spotkali. Cała szóstka plus twórcy serialu, kilkoro odtwórców ról pobocznych i znani fani. Czy wynikło z tego coś ponad konieczność ponownego nagłośnienia najpopularniejszego sitcomu wszech czasów, bo trafił do kolejnej platformy streamingowej?
Krótko – nie. Wspominki w scenografii 17 lat po ostatnim klapsie raczej nie przyniosły historii, które nie zostały opisane w licznych wywiadach i chyba jeszcze liczniejszych książkach o fenomenie „Przyjaciół”. Prowadzony przez Jamesa Cordena wywiad z aktorami ściśniętymi na kanapie, jak w Central Perk ustawionej przed fontanną z czołówki serii, był przelotem przez oczywiste tematy. Przerywały go nagrania, na których światowe sławy (w tym m.in. Malala Yousafzai) oraz zwykli śmiertelnicy z całego świata dzielili się swoim uwielbieniem dla serii i opowiadali o terapeutycznej roli, jaką spełnia w ich życiu. Był quiz serialowej wiedzy, „Smelly Cat” na dwie gitary, czytanie scen po latach oraz… pokaz mody w serialowych kostiumach na finał.
Dłużej – były też lepsze momenty. Te, w których aktorzy – starsi, grubsi, wybotoksowani – naturalnie wracali do swoich bohaterów i czuło się, że tamta więź, stworzona w latach 90., na przestrzeni 236 odcinków nie zniknęła. Fance serialu trudno się w takich momentach nie uśmiechnąć, a może też – odetchnąć z ulgą. Że to jednak przyjaciele.
Jak wtedy, gdy David Schwimmer zobaczył robala we włosach siedzącej obok niego Lisy Kudrow i zaczęło się strząsanie, wrzaski, śmiechy, potem trzeźwiejsza uwaga, że to chyba paproch, i puentujący komentarz Matthew Perry’ego. Będąc sobą, znów na chwilę stali się Rossem, Phoebe i Chandlerem. I przyjaciółmi. Albo kiedy Jennifer Aniston wspominała sytuację z początków serialu, gdy grała jednocześnie w dwóch sitcomach. Poszła wtedy do producenta tego drugiego z prośbą, żeby ją zwolnił, bo bardzo chce się skupić na „Przyjaciołach” i usłyszała: „Ten serial nie zrobi z ciebie gwiazdy”. A chwilę później okazało się, że ten producent siedzi na widowni. Znów była Rachel.
Ale była i taka scena. Opowiadali, jak wspaniałym, niosącym doświadczeniem było nagrywanie odcinków na żywo przed publicznością i nagle Matthew Perry mówi o zabijającej presji: „Miałem wrażenie, że umrę, jeśli się nie zaśmieją. To nie jest zdrowe. Czasem, gdy nie śmiali się po mojej kwestii, zaczynałem się pocić, dostawałem drgawek. Czułem się tak każdego dnia”.
Na koniec kolejny raz potwierdzili, że nie planują żadnego dłuższego powrotu. Nie zamierzają więc iść w ślady tych wszystkich nieudanych, uwłaczających pamięci oryginałów z lat 90. i początków 2000. kontynuacji, rebootów itd. Te wspominkowo-promocyjne półtorej godziny produkcji HBO Max jest podsumowaniem, a nie wstępem.
Tak właśnie postępują prawdziwi przyjaciele.
Przyjaciele: Spotkanie po latach (Friends. The Reunion), reż. Ben Winston, HBO GO, od 27 maja