Wszyscy grają w kalmara – o „Squid Game” Netflixa

Nieoczekiwanie najpopularniejszym serialem najpopularniejszej platformy streamingowej stała się koreańska produkcja będąca skrzyżowaniem kasowych „Igrzysk śmierci” i oscarowego „Parasite’a”. I teraz ten fenomen jest rozkładany na części pierwsze.

Ciekawie się czyta rozmaite analizy na stronach najpoważniejszych mediów – psychologiczne, socjologiczne, kinematograficzne. „Squid Game”, dziewięcioodcinkowa relacja z gry o przetrwanie i olbrzymią nagrodę pieniężną, jaką zadłużonym i zdesperowanym bohaterom fundują tajemniczy bogaci biznesmeni, stała się przyczynkiem do opisów sytuacji ekonomicznej w Korei Południowej, analizy światowego turbokapitalizmu i kłamstw, jakimi nas karmi (z tym o byciu kowalem własnego losu na czele) czy stanu psychicznego widzów.

Do ważnych społecznie tematów olbrzymich nierówności ekonomicznych, niesprawiedliwości społecznej, filozoficznych i moralnych pytań o naturę człowieka i wpływ na nią okoliczności koreańska produkcja dorzuca sprawny miks popularnych i nośnych gatunków oraz intrygującą scenografię.

Kino survivalowe sąsiaduje tu z elementami horroru w wersji gore. Choć serialowy świat jest przerysowany, akcja dzieje się w przestrzeni stylizowanej na przedszkole, w którym dorośli rywalizują, grając w dziecięce gry (m.in. w koreański odpowiednik naszego „Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy” z olbrzymią lalką-robotem), to przemoc jest dojmująco realna.

Fani gier komputerowych też powinni być usatysfakcjonowani, podobnie jak wielka i wciąż rosnąca rzesza miłośników i miłośniczek popkultury koreańskiej. Serial jest zresztą dość bezbolesnym wprowadzeniem w jej meandry.

Nie jest to produkcja, która ma ambicje odkrywania czegokolwiek, ale jako sprawnie zrealizowana i wciągająca, choć żonglująca sprawdzonymi kliszami rozrywka sprawdza się nieźle. Także dlatego, że twórcom udało się dobrze rozłożyć akcenty oraz zbudować pociągających i różnorodnych bohaterów – główni symbolizują południowokoreańską mozaikę społeczną -i dać im na tyle dużo czasu, żeby widz zdążył ich nieco poznać, a jednocześnie na tyle mało, żeby się nimi nie zmęczył.

Są tu rzecz jasna wątki lepsze i gorsze. Najlepsze to tytułowa gra i wycieczki do rzeczywistości bohaterów (poruszające postacie matek), może bardziej przerażającej niż śmiertelna rozgrywka, w której biorą udział. Finał sugeruje kontynuację, wyniki oglądalności i kapitalizm – jej nieuniknioność. Gra w kalmara się znów rozpocznie.

Squid Game, scen. i reż. Hwang Dong-hyuk, Netflix, 9 odc.