Dziwny trzeci sezon „Westworld”
W teorii trzeci sezon jednego z flagowych seriali HBO ma wszystko, czego powinniśmy się spodziewać: sztuczną inteligencję, rozważania nad wolną wolą, nieoczekiwane zwroty fabularne, a wreszcie wspaniałą obsadę. Proporcje zostały jednak tak zachwiane, że całość wydaje się zniekształcona.
„Westworld” jakby szukał sam siebie. Aż do mniej więcej piątego-szóstego odcinka był thrillerem, w którym forma (pościgi, strzelaniny, walki) przeważała nad treścią. Co zaskakujące, nawet w tej „wybuchowości” i ogólnym efekciarstwie serial raczej nudził – Maeve i Bernard snuli się jakby bez celu, Dolores nie tyle rozmawia, ile wygłasza przemówienia. Ciekawa była tylko postać Aarona Paula, ale zadziałał tu głównie efekt nowości.
Zmiany zachodziły z czasem, powoli. Największą było wejście Seraca, który miał plan wobec ludzkości inny niż Dolores – zaczęła się więc potyczka. Mało interesująca, bo oparta głównie na efektowności. Prawdziwy zwrot „Westworld” zalicza dopiero w ostatnich odcinkach sezonu – trochę mniej się strzela i wymachuje kataną, a scenarzyści „odsłaniają karty”.
Znajdziemy więc w trzecim sezonie serialu Jonathana Nolana i Lisy Joy pewien zaczyn do dyskusji zwłaszcza na temat wolnej woli. Do rozważań o tym, czy sztuczna inteligencja może być od nas lepsza, czy też powtarza nasze błędy. Jest pytanie o cenę pokoju, o poświęcanie jednostek dla dobra ogółu. Problem w tym, że Nolan i Joy tak długo brali rozbieg, tyle czasu potrzebowali na rozstawienie pionków, że finał wypada już pospiesznie i blado. Widać to zwłaszcza w dialogach – nie ma w nich subtelności i naturalności, bohaterowie raptem zaczynają wszystko sobie tłumaczyć, jakby brali udział w przesłuchaniu przed komisją śledczą.
„Westworld” to wciąż misterna konstrukcja, serial, który stara się zaoferować więcej niż efekciarską rozrywkę. W trzecim sezonie twórcy potrzebowali jednak dłuższej chwili, by sobie o tym przypomnieć.
W Polsce „Westworld” jest dostępny na HBO GO.
Komentarze
A już myślałam, że coś ze mną źle, bo znajomi zapewniali, że sezon trzeci „zwyżkuje”, a ja pierwsze trzy odcinki przeziewałam. Miałam dość i ostatecznie porzuciłam oglądanie. Po Pana recenzji może się jednak przełamię i obejrzę resztę.
Nureczko,
jestem fanem dobrego SF (wielkie dzięki Stanisławie Lemie za to że byłeś), obejrzałem do końca, polecam. Wymaga czasem trochę cierpliwości, nie jest to jednak jakiś wysiłek.
Serial sytuuje się na wysokiej półce obok Matrixa i jeszcze jednego filmu z lat chyba 80-tych, którego tytułu nie pamiętam. Wielka klasa.
Pzdr
Jan