„Wychowane przez wilki” – podsumowanie sezonu
Serial Aarona Guzikowskiego i Ridleya Scotta to jedna z ciekawszych premier fantastyczno-naukowych tego roku. Jak niestandardowy finał wpływa na ocenę całości?
Serial sprawia wrażenie ekranizacji powieści z tzw. złotego wieku SF, czyli lat 50. i 60., gdy tworzyli Clarke czy Asimov. Tak się zaczyna ta opowieść: para androidów na obcej planecie realizuje misję ocalenia ludzkości, organizując ucieczkę z targanej wojną Ziemi i tworząc nową kolonię z pomocą dzieci, rozwiniętych z embrionów przetransportowanych z maszynami.
Pierwsze dwa odcinki to kameralne SF, mało efektowne, ale „ciężkie” w treści, bo poruszające trudne kwestie: jak „ludzkie” mogą być maszyny i jak stworzyć od nowa idealną cywilizację, pozbawioną naszych błędów? Można by uwierzyć, gdyby ktoś podpisał scenariusz nazwiskiem Ursuli K. Le Guin.
Z czasem skala wydarzeń się poszerza. Więcej wiemy o tym, co działo się na Ziemi i kto wysłał androidy z misją. Pojawiają się nowi bohaterowie, wyznawcy Sola, przybyli na tę samą planetę w statku-arce. Serial ewoluuje z filozoficznego SF w stronę opowieści o fanatyzmie, dochodzi element akcji, uwaga przesuwa się z androidów (Matka i Ojciec) i dzieci na ludzi pod przywództwem Marcusa. Im dalej oglądamy, tym bardziej nie jest to już rzecz z zakurzonej półki z klasyką fantastyki naukowej.
Mniej więcej w połowie sezonu Guzikowski zmienił też podejście do dawkowania informacji – w pierwszych odcinkach wiele sugerowano, insynuowano, pozostawiano otwartą interpretację, czy wydarzenia mają nadnaturalne wytłumaczenie, czy też to umysły bohaterów i bohaterek podsuwają im oparte na strachu/paranoi wytwory wyobraźni. Z czasem coraz więcej pokazuje się wprost, ale bez odpowiedzi. Widzowie wcale nie wiedzą z czasem więcej, za to zarzuca się ich nowymi pytaniami.
Wszystko to skumulowało się w finale, który jest w zasadzie antytezą pierwszych dwóch odcinków, kiedy narracja rozwijała się powoli, cierpliwie. Ostatnie dwa odcinki to już gonitwa od wydarzenia do wydarzenia i rewelacje tak radykalne, że niemożliwe do pojęcia. Staroświeckie – w dobrym tego słowa znaczeniu – SF nagle ewoluowało w opowieść odrzucającą niekiedy naukowe podstawy, karzącą szukać odpowiedzi w mistycyzmie, ale nieoferującą żadnych tropów. Gdyby chcieć maksymalnie skondensować uczucia towarzyszące seansowi pierwszego sezonu „Wychowanych…”, byłby to po prostu jeden wielki znak zapytania.
Guzikowski i Scott wiele ryzykowali, przekraczając granicę między „zaintrygujmy widzów przed drugim sezonem” a „skonfundujmy ich w finale tak, by nie wiedzieli, co w nich uderzyło”. Efekt? Zamiast podsunąć odpowiedzi i parę otwartych kwestii, pierwszy sezon nagle przestał nawiązywać do klasyki SF, a zamienił się w bełkot. Możliwe, że Guzikowski ma odpowiedzi na pytania, które tu postawił, sama jednak ich liczba i radykalność sprawia, że widz jest wstrząśnięty i zmieszany.
W Polsce „Wychowane przez wilki” można oglądać na HBO i HBO GO.