Osiecka i PRL
Biograficzny serial o autorce „Małgośki”, „Na całych jeziorach ty” czy „Kochanków z ulicy Kamiennej” napisali i wyreżyserowali mężczyźni. Jak to w TVP. Trzy pierwsze odcinki zapowiadają realistycznie odmalowany portret niezależnie myślącej kobiety i artystki na tle kolejnych epok PRL, który nie cały był koszmarem. Jak nie w TVP.
W tekście o Agnieszki Osieckiej bujnym życiu po życiu, w świątecznej „Polityce”, współscenarzysta 13-odcinkowej „Osieckiej” Maciej Wojtyszko zapowiada serial następująco: – Znałem Agnieszkę, reżyserowałem jeden z odcinków jej „Listów śpiewających”, doskonale pamiętam też tamte czasy. I myślę, że w serialu udało się oddać klimat epoki, prawda o tamtych czasach się sączy, w miarę uczciwie jest to pokazane, choć są pewne skróty, czasem z dwóch postaci tworzymy jedną. A wszystko pisane tak, by nie narazić się na procesy, wszak wielu bohaterów albo ich najbliżsi wciąż żyją.
Reżyser większości odcinków Michał Rosa – Robert Gliński wyreżyserował początek i finał, w trakcie odszedł do realizacji filmu o księdzu Ziei – całość streszcza tak: – Mamy historię o kobiecie, która myśli samodzielnie, jest niezależna, nie mieści się w schemacie i ciągle się w kimś kocha, często traktując mężczyzn jak natchnienie. A równolegle mamy i Cybulskiego, i Kobielę, i Andrzejewskiego, i Hłaskę, i Przyborę z Wasowskim, jest Giedroyć i środowisko paryskiej „Kultury”. Przywołujemy ich dokonania, piosenki, teksty. Polska tamtych czasów.
I z grubsza tak to wygląda na ekranie, przynajmniej w trzech pokazanych już pierwszych odcinkach. Są dostępne na platformie vod TVP (wraz z dokumentami o Osieckiej, nagraniami jej sztuk i piosenek), a TVP1 ma je wyemitować 25, 26 i 27 grudnia. Emisja następnych dziesięciu jest przewidziana na kolejne niedziele. I choć wydarzenia (i mężczyźni) mkną przez ekran w iście ekspresowym tempie, to generalnie nie jest źle. Jest i Polska Ludowa, i dojrzewająca w niej dziewczyna, w której dojrzewa talent. Nie tylko do pisania, ale też obserwacji – do patrzenia i widzenia.
Obraz jej relacji miłosnych z Witoldem Dąbrowskim (Jan Hryniewicz, zdjęcie na dole) i Markiem Hłaską (Jędrzej Hycnar, na zdjęciu otwierającym) przywodzi na myśl filmy z epoki, ze stylowymi, wygadanymi dziewczynami, które nie urządzają scen zazdrości, przełykają porażki, upokorzenie i idą dalej. Trochę bardziej samotne, poobijane, mniej ufne. Osiecka swoje doświadczenia przerabia na wiersze i teksty, jest trochę bohaterką każdej ze swoich piosenek.
Opowieść startuje we wczesnych latach 50., urodzona w 1936 r. Osiecka (Eliza Rycembel) ma 16 lat i jest młodą, rzucającą się w oczy i rzucającą światu wyzwanie kobietą. Czasy stalinizmu oglądamy z innej perspektywy niż ta, do której przyzwyczaiła swoich widzów telewizja narodowa. Nie ma martyrologii, tortur i więzień, jest nauka „języka wroga” (kurs angielskiego), treningi na basenie, domówki i nasiadówki ZMP, publiczna krytyka za nie dość ideowe nastawienie. Pomiędzy, mimochodem, a nie łopatą do głowy, pojawia się konformizm, donosicielstwo i lojalność, za którą czasem trzeba drogo zapłacić.
I obrazek dziś mający – tak jak donosy i ideowość – bardzo współczesny wydźwięk, czyli milicjanci spisujący młodych ludzi za to, że śpiewają piosenki.
W kolejnych odcinkach za Osiecką wpadamy na jej „pierwszy bal”, na spektakle STS i gdańskiego Bim-Bomu, na światowy zjazd młodzieży socjalistycznej, do łódzkiej Filmówki, do SPATiF i do Kazimierza. Są piosenki – w większości w naturalny sposób wkomponowane w akcję. A Eliza Rycembel – tak jak jej bohaterka – ma charyzmę i talent.
W drugiej połowie serialu pałeczkę przejmie Magdalena Popławska, a w perspektywie są – jak to określił Maciej Wojtyszko – kolejne epoki, kolejni mężczyźni i kolejne Agnieszki.
Osiecka, reż. Robert Gliński, Michał Rosa, TVP1 i vod.tvp.pl, 13 odc.
Komentarze
Film jest po prostu beznadziejny.
Adekwatnie beznadziejny do jakości pisowskiej szczujni. Dziwi tylko (a może nie powinno) że znane aktorskie nazwiska firmują tego nudnego gniota.
No ale klasyk przepowiedział, że „aktor jest do grania…”
Mam inne zdanie. Dla mnie caly PRL to byl koszmar. Budowanie komunizmu przez wszystkich obywateli PRL to byl ogolnonarodowy schizofrenniczny epizod. Do tej pory wielu nie moze sie psychicznie pozbierac. Bagatelizowanie totalitaryzmu zasluguje tylko na moralne potepienie.
Delikatnie zwracam uwagę, że film nie jest o totalitarnym ustroju (którego zresztą nikt tu nie bagatelizuje), ale o przyszłej poetce w ten ustrój uwikłanej. Taki Bildungsroman z dość soczystym tłem polityczno-obyczajowym i galerią istotnych postaci tamtych czasów, mający pewien walor poznawczy.
@Tobiasz2013
Autorka uwaza ze nie caly PRL byl koszmarem. Nie chodzi jej o film w tym zdaniu ale o tamta epoke. Krytykuje autorke za jej zdanie o PRL a nie film ktorego nie ogladalem.
Oczywiście, że PRL to był koszmar, ale ludzie musieli sobie jakoś radzić i trudno mieć pretensje do AO, że nie pisała tylko do szuflady. Wręcz przeciwnie jej twórczość świadczyła o tym, że jacyś w miarę normalni ludzie są w tym kraju.
Największym błędem popeerelu było przekonanie, że skoro komuna nie miała racji, to Kościół ją ma do czego walnie przyczynił się JP2 i inni „pożyteczni idioci”. Tym sposobem wpadliśmy z jednego g… w drugie g…
Dopiero teraz widzimy , że elity PRL przewyższały ideowo obecne bezideowe elity obecnie nam panujących kompradorów, dbających o interesy ich sponsorów i własne kariery. Poziom audycji radiowych i telewizyjnych w PRL był zdecydowanie wyższy od tego agresywnego bełkotu informacyjnego, atakującego potencjalnego widza i słuchacza w czasach po transformacji własnościowej. W PRL wypadało być człowiekiem kulturalnym, obecnie wypada być celebrytą z wypasioną bryką. W PRL wypadało słuchać piosenek Osieckiej , Kofty czy Młynarskiego , obecnie słucha się Zenka i paru innych mu podobnych artystów. Jakich mamy artystów i szołmenów , takich mamy widzów i takie mamy recenzje z obejrzanych filmów.