„Superman i Lois”, czyli ludzkie oblicze herosa
W natłoku produkcji superbohaterskich i licznych historii o Człowieku ze Stali serial „Superman i Lois” szuka własnej ścieżki, pokazując bliższe nam oblicze bohatera. Wrogowie to tutaj nie tylko arcyłotrzy, ale też proza życia: brak czasu dla rodziny i kłopoty w komunikacji z nastolatkami.
W pierwszych minutach serial przemyka tylko przez to, co dla scenarzystów jest zwykle głównym materiałem na tę opowieść – statek z bohaterem ląduje w pobliżu gospodarstwa Kentów, ci go przygarniają, chłopiec dorasta, budzą się w nim moce. Dorasta w Smallville, przeprowadza się do Metropolis, poznaje Lois Lane, bierze z nią ślub, rodzą się bliźnięta. I już jesteśmy w punkcie startu produkcji The CW – Clark Kent (czyli Supek) i Lois pracują w „Daily Planet”, a on co chwila znika, by kogoś ocalić. Jeden z ich synów, Jonathan, świetnie sobie radzi, generalnie wydaje się szczęśliwy, drugi, Jordan, ma problemy i chodzi na terapię. Wiecznie nieobecny ojciec nie ułatwia mu życia.
Znamienna jest scena, gdy Człowiek ze Stali wraca z elektrowni atomowej, gdzie przed chwilą dokonał niesamowitych czynów, zażegnując niebezpieczeństwo, w domu zastając… zwykłe życie pełne problemów, których nie pokona się ani supersiłą, ani laserowym wzrokiem. I nie da się od nich uciec.
Serial powinien nosić tytuł „Superman i Lois, i Jonathan, i Jordan”, bo skupia się też na chłopcach, ich relacji z rodzicami, opowiada po prostu o nastolatkach wrzuconych w nowe środowisko, zmagających się z odkryciem tożsamości ojca. Jak sugeruje odcinek pilotowy, choć nie zabraknie wątków typowo „superbohterskich” (poznajemy już głównego przeciwnika), serial będzie opowieścią o rodzinie z jej małymi dramatami na pierwszym planie.
To coś świeżego. Widzieliśmy do tej pory w zasadzie wyłącznie półboga, herosa, a i w komiksach bardziej ludzkie oblicze Człowieka ze Stali nie było jakoś mocno eksploatowane. „Superman i Lois” przypomina komiks „Superman. Amerykański Obcy” ze scenariuszami Maxa Landisa, w którym bohater pokazany był właśnie z osobistej perspektywy, historie skupiały się nie na walkach z legionami przeciwników, ale zmaganiach tytułowego obcego na naszej planecie. Serial The CW czerpie z tych fabuł, choć może nieświadomie.
Nowa produkcja o Supermanie to więc zaskoczenie. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że wyrasta z uniwersum stacji The CW („Flash”, „Arrow”, „Supergirl” czy „Legends of Tomorrow”), bardzo standardowo obchodzącej się z komiksowymi herosami. Dostaliśmy kameralną opowieść, pełną serca, rozgrywaną na delikatnych emocjach, a wcielający się w Supermana Tyler Hoechlin częściej niż prężyć muskuły musi pracować nad rolą ojca i męża zatroskanego o dobro swoich najbliższych.
W Polsce „Superman i Lois” można oglądać na HBO i HBO GO.