„11.22.63.”, czyli James Franco ratuje JFK (wg Stephena Kinga)
Jak niemal wszystko, co napisał czy napisze Stephen King, również powieść „Dallas ‘63” doczekała się przeniesienia na ekran, w tym wypadku mały. Miniserial z Jamesem Franco w roli głównej robi bardzo dobre wrażenie.
Stacja Hulu postanowiła wcisnąć blisko 900 stron powieści Kinga w osiem odcinków serialu (choć pierwszy trwa blisko półtorej godziny). Zadanie karkołomne? Skądże – autor „Misery” i „Lśnienia” lubi się rozpisywać i rozwijać wszystko poza głównym wątkiem, co w „Dallas ‘63” robił nieustannie. W efekcie jego powieść science fiction o podróżach w czasie i próbie udaremnienia zamachu na Johna F. Kennedy’ego to tak naprawdę list miłosny do Stanów z lat 60. ubiegłego wieku, kiedy wszystko wyglądało i smakowało lepiej.
Z tej książki można by wyciąć i z połowę tekstu, a wątek ratowania prezydenta niewiele by ucierpiał. Gorzej, rzecz jasna, z powieścią, ponieważ choć King pisze o monstrach czy jak w tym przypadku o podróżach w czasie, siłą jego prozy pozostaje to, jak potrafi opisywać codzienność, małe sprawy, ludzi, jak doskonałym jest obserwatorem i jak wspaniale opowiada. W „Dallas ‘63” wątek Kennedy’ego ani nie był najważniejszy, ani najmocniejszy – dość powiedzieć, że najlepiej wypadła historia przedstawienia na podstawie „Myszy i ludzi”.
https://youtu.be/NXUx__qQGew
Serial to jednak zupełnie inna opowieść. Za nami wprawdzie tylko jeden odcinek, ale w sumie ma ich być zaledwie osiem, a ten pierwszy trwa 80 minut – sporo już wiemy więc o konstrukcji opowieści i o tym, na co kładziony będzie nacisk. Cóż, na akcję. Wprawdzie trochę z tej miłości do przeszłości zostaje, ale jednak James Franco skupia się przede wszystkim nie na codzienności lat 60., a na swojej misji, która w wersji serialowej toczy się szybszym tempem i ma więcej zwrotów akcji.
Zdecydowanie większy nacisk kładzie się tu choćby na wątek przeszłości, która „walczy” z tym, który chce ją za bardzo zmienić – w efekcie postać Franco musi unikać zagrożeń rodem z serii „Oszukać przeznaczenie”.(Bo musicie wiedzieć, że King to spryciarz i całe to podróżowanie w czasie i JFK to tylko wymówka dla pisania o dawnej Ameryce. Jego wybiegiem było przeniesienie bohatera nie do roku 1963, ale do 1960, w efekcie czego zanim w ogóle zamachowiec będzie mierzył do prezydenta, naszego bohatera czekają trzy lata życia w przeszłości.
A dlaczego tak? Bo portal łączy współczesność z tylko jedną datą – 21 października 1960 roku. Tak jest i już. A Kingowi to, zupełnym przypadkiem, bardzo odpowiada).Wszystko to wychodzi jednak serialowi na dobre. „11.22.63.” w pierwszym odcinku robi bardzo dobre wrażenie, bo to udana mieszanka najlepszych wycinków książki Kinga, z wciąż żywą tajemnicą i teorią spiskową, podlana sosem nadprzyrodzonej siły przeszłości i zmagań bohatera z nią.
W efekcie jest emocjonująco i ciekawie. Sam James Franco bardzo dobrze sprawdza się zaś w roli nauczyciela/pisarza Jake’a, człowieka wyrwanego ze współczesności i rzuconego w lata 60., przeciętniaka, z którym widz może się utożsamiać.
Wygląda na to, że na długiej liście ekranizacji swojej prozy Stephen King serial Hulu będzie mógł zaliczyć do tych udanych.