Życie na innych planetach, czyli „Obce światy”

Serial popularnonaukowy Netflixa to połączenie science fiction z filmem przyrodniczym. Sprawdza się jako wstęp do fantastyki naukowej i dyskusji o alternatywnych wizjach rozwoju życia.

Schemat jest dobrze znany: przenosimy się na inną planetę, sprawdzamy jej warunki i tworzymy lokalny ekosystem. Od dziesięcioleci zajmują się tym autorzy fantastyki, ale i naukowcy, którzy ćwicząc różne scenariusze, dowiadują się więcej o uniwersalnych mechanizmach ewolucji i adaptacji.

W „Obcych światach” jest podobnie. W jednym odcinku wybieramy się na planetę o grawitacji dwa razy silniejszej niż na Ziemi, w kolejnym odwiedzamy glob prażony dwoma słońcami, w innym planetę nierotującą – jedna półkula jest wiecznie skąpana w słońcu, a druga ścięta mrozem. Wreszcie w finale poznajemy obcą cywilizację, która odrzuciła fizyczność, by zaistnieć w symulacji, pracę w świecie rzeczywistym powierza zaś maszynom. Bezsprzecznie fascynujące wizje.

Największą zaletą serialu jest ścisłe powiązanie tego, co widzimy na obcych planetach, z tym, co znamy z Ziemi – twórcy trzymają się analogii do ziemskich ekosystemów, dlatego „Obce światy” to w tej samej mierze serial fantastyczno-naukowy, co przyrodniczy. Dzięki temu jest przystępny i nawet jeśli na pierwszy rzut oka prezentowane wizje wydają się zbyt abstrakcyjne, to zaraz są wyjaśniane za pomocą bliższym nam przykładów.

Można więc powiedzieć, że to serial naukowy dla młodszych widzów. Bo też – i tu przechodzimy do wad – rozpatrywane inaczej „Obce światy” muszą zawodzić. Ewidentne są zwłaszcza ograniczenia budżetowe, te same ujęcia pojawiają się wielokrotnie. Alternatywne ekosystemy są w gruncie rzeczy dość skromne, często przedstawiane w wycinku: jeden drapieżca – jedna ofiara. Raz występuje ciekawie zachowujący się grzyb. To więc nie całe ekosystemy, ale kilka gatunków przystosowanych do życia na innych planetach. Brakuje aspektu ewolucyjnego – widzimy tylko jedno stadium rozwoju, poprzednie formy się tutaj nie pojawiają.

„Obce światy” mogą się podobać, ale chyba tylko młodszym widzom – albo takim, dla których fantastyka naukowa czy produkcje o innych światach to rzecz nieznana. Ciekawa produkcja na początek nowej przygody.

W Polsce „Obce światy” można oglądać na platformie Netflix.