Serial „12 małp” – recenzja pilota (który możecie legalnie, za darmo obejrzeć w sieci)

12 Monkeys Tv Series 2015 HD Wallpaper

Rosnąca popularność seriali sprzyja zalewaniu nas przez twórców telewizyjnych coraz to nowymi produkcjami, w dużej mierze oryginalnymi, choć nie brakuje również fabuł nawiązujących do tego, co znane i lubiane.

Najświeższym przykładem tego ostatniego jest serial „12 małp”, powstały na bazie klasycznego filmu SF o tym samym tytule, w reżyserii Terry’ego Gilliama, z Brucem Willisem w roli głównej. Na małym ekranie Bruce’a nie zobaczymy, ale i tak jest dobrze – twórcy serialu poszli w ciekawym kierunku i zapowiada się, że oto otrzymujemy kolejną wartą uwagi fabułę.

Skąd to wiem? Bo obejrzałem odcinek pilotowy „12 małp” w dniu polskiej premiery (u nas, na Universal Channel). Obejrzałem legalnie, w wersji oryginalnej, na stronie Entertainment Weekly. I Wy też możecie – o TUTAJ. A czy warto? Jak najbardziej.

Małym zaskoczeniem dla Was może być fakt, że fabularnie serial niespecjalnie dużo ma wspólnego z filmem – obie produkcje łączy wspólny świat, wspólne wydarzenie przełomowe, jakim była dziesiątkująca ludzkość plaga, no i tytułowa armia 12 małp. Bohaterowie są jednak inni (tak jakby), klimat również zupełnie z innej beczki, misja podróżnika w czasie także nie taka, jaką miał Willis.

To trochę jakby dwie alternatywne wersje tej samej historii: w filmie James Cole cofał się z 2035 roku do 1990 (planował do ’96), a w serialu skacze z 2043 do 2013. W filmie Cole miał dowiedzieć się czegoś o wirusie i przekazać tę wiedzę naukowcom, by ci odbudowali świat, a w serialu celem bohatera jest zniszczenie patogenu, jeszcze zanim wywoła epidemię i wybije 99 proc. ludzi na Ziemi. No i zamiast spędzić większość czasu w psychiatryku i pokręconej wyobraźni Terry’ego Gilliama, serialowy James Cole będzie raczej biegał między nami niczym w thrillerze science fiction i walczył z tytułową złowrogą organizacją. Sporo zmian.

Czy to źle? Nie. To zaskakująco dobrze – zamiast niepotrzebnego przedłużenia filmu na mały ekran, otrzymujemy de facto nową, samodzielną fabułę. I choć po obejrzeniu ledwie pilota trudno szafować wyroki, już teraz można stwierdzić jedno – opowiadana historia intryguje. Może nie zachwyca, ale sprawia wrażenie dobrze zrealizowanej i przemyślanej (na stronie SyFy można śledzić m.in. skoki czasowe Jamesa, tam też znajdzie się wiele materiałów dodatkowych), i co cieszy – nie jest to kolejny klasyczny procedural ze śledztwem tygodnia, a jedna, duża fabuła.

Na chwilę obecną pochwalić należy również casting, zwłaszcza w kwestii głównego bohatera, czyli kogoś na pograniczu świra i Jamesa Bonda, w którego wciela się Aaron Stanford, fanom fantastyki znany jako Pyro z filmowej serii „X-Men”.

W przyszłych odcinkach można tylko życzyć sobie więcej scen w postapokaliptycznej przyszłości.

Możliwe więc, że na polu thrillerów SF konkurencji wreszcie doczekało się „Person of Interest”. Oby „12 małp” rozwinęło się równie dobrze jak serial Jonathana Nolana.