Sekty, spiski i Jankes w Jerozolimie – czyli kilka słów o „Dig”
Nie minęły cztery lata od premiery pierwszego sezonu „Homeland”, a Gideon Raff, jeden z ojców tamtego serialowego sukcesu, wyrósł na znaczącego gracza na telewizyjnym rynku za oceanem. „Dig”, kolejny serial jego autorstwa, pokazuje, że Raff odnalazł własną niszę. Niszę, która staje się dla niego pułapką.
W swej najnowszej serii (stworzonej wraz z Timem Kringiem, autorem „Herosów”) Raff znów zabiera widzów na Bliski Wschód, miesza politykę z sensacją, a opowieść o religijnych ekstremistach ubiera w kostium thrillera o amerykańskim gliniarzu, co się nie kłania kulom ani swym przełożonym.
Jego bohaterem jest agent FBI Peter Connelly (Jason Isaacs), który pełni służbę przy amerykańskiej ambasadzie w Jerozolimie. Jak na serialowego gliniarza przystało, Peter ma połamane życie osobiste, romans z szefową (Anne Heche) i dziesiątki blizn znaczących jego duszę i ciało. Najświeższa i najbardziej bolesna z nich spowodowana jest niedawną śmiercią jego córki. Pogrążony w żałobie agent próbuje zapomnieć o stracie i bez reszty poświęca się pracy. Aż do momentu, gdy pewnej nocy spotka na ulicy dziewczynę niemal identyczną jak jego zmarła córka (Alison Sudol). Kiedy następnego ranka jerozolimska policja odnajdzie zwłoki Emmy, Peter stanie się głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo, a zarazem jedyną osobą, która może rozwiązać zagadkę śmierci dziewczyny. W „Dig” Raff i Kring mieszają wszystko ze wszystkim: przenoszą akcję z jednego kontynentu na drugi i śmiało żonglują filmowymi konwencjami. Policyjny thriller ustępuje tu miejsca historii o światowym spisku, psychologiczny dramat splata się z romansem i przygodową opowieścią o dwóch dzielnych stróżach prawa, którzy wcale się nie lubią, ale poszliby za sobą w ogień. Tym drugim jest detektyw Golan Cohen (Ori Pfeffer) z Jerozolimy, gej, buntownik i niepozorny twardziel. To on staje się najlepszym przyjacielem jankeskiego zabijaki.
Łącząc ze sobą różne gatunkowe konwencje, twórcy „Dig” raz po raz zapędzają się o jeden twist za daleko. Do granic absurdu mnożą sensacyjne zwroty akcji i opowiadają na raz trzy historie, które dopiero z czasem połączą się w całość. Raz towarzyszymy więc młodemu chasydowi (sympatyczny Guy Selnik), który w zimnej Norwegii opiekuje się małą, czerwoną krową, a kiedy indziej przenosimy się do Stanów Zjednoczonych, gdzie w tajnym ośrodku sekta przygotowuje ciemnowłosego chłopca do uczestnictwa w niebezpiecznym rytuale. W międzyczasie znów odwiedzamy Jerozolimę i podążamy śladami agenta Connelly’ego.
Raff i Kring z entuzjazmem plączą serialową intrygę i wcale nie pomagają widzowi zorientować się, kto jest kim w tej barwnej menażerii. Enigmatyczność przez jakiś czas jest nawet intrygująca, ale z czasem wywołuje poczucie chaosu. Tym większe, że twórcy serialu garściami i bez opamiętania czerpią z rezerwuaru popkulturowych klisz. W ich serialu znajdziemy i demonicznego archeologa, i pacjenta szpitala psychiatrycznego, który ma klucz do serialowej zagadki. Spotkamy szlachetną esknarkomankę; poznamy historię seksualnej inicjacji i opowieść o grupie bojowników chcących zapobiec końcowi świata.
„Dig” ze swoją estetyką nadmiaru świetnie pokazuje, w jaką stronę zmierza telewizyjna twórczość Gideona Raffa. Początek jego wielkiej serialowej kariery to rok 2009, kiedy w Izraelu wyemitowano pierwszą serię serialu „Hatufim”, pierwowzoru głośnego „Homeland”. Raff, który wcześniej zrealizował w Stanach dwa niezbyt udane filmy (thriller „Miejsce zbrodni” i horror „Train. Rzeźnia na szynach”), dzięki „Hatufim” zaprezentował się jako bardzo zdolny scenarzysta. Serial o izraelskich żołnierzach, którzy po kilkunastu latach niewoli wracali do kraju i rodzin, nie miał tempa amerykańskiego remake’u, ale imponował psychologiczną wiarygodnością. Zamiast na sensacyjne zwroty akcji Raff stawiał na emocjonalną intensywność i prawdę postaci. W ten sposób stworzył serial wybitny.
Jednak kiedy Raff znów wyjechał za ocean, zmienił swój sposób myślenia o telewizyjnych opowieściach. W „Homeland” miejsce psychologicznego dramatu zajął szpiegowski thriller, a serialowe emocje wynikały głównie z natłoku fabularnych atrakcji. Dzięki „Homeland” Raff stał się telewizyjnym specjalistą od Bliskiego Wschodu. Stacja FX zamówiła u niego serial „Tyrant” opowiadający o walce o władzę w jednym z arabskich krajów. Ale zamiast politycznego dramatu Raff serwował widzom pełną uproszczeń baśń o szlachetnym lekarzu i krwawym tyranie, których łączą więzy krwi, a dzieli niemal wszystko inne.
„Dig” to kolejna produkcja Raffa, która dowodzi, że tworząc seriale na amerykański rynek, autor „Hatufim” sięga po zbyt grubą kreskę, a bardziej od psychologicznej prawdy interesuje go zabawa filmowymi konwencjami i schematami. Szkoda, bo między innymi dlatego „Dig” okazuje się niespełnioną serialową obietnicą.