„Raport mniejszości” doczekał się serialowej kontynuacji
Zastanawialiście się kiedyś, co działo się w świecie przyszłości z „Raportu mniejszości” Stevena Spielberga po tym, jak z powodu Toma Cruise’a zlikwidowano program prekognitów? Teraz już nie musicie – możecie zobaczyć dalsze losy jasnowidzów na małym ekranie.
Przypomnienie: „Raport mniejszości” to ekranizacja opowiadania Philipa K. Dicka, w którym policja nie prowadzi śledztw po tym, jak ktoś zostanie zamordowany, ale aresztuje przyszłych sprawców, zanim ci zdążą popełnić zbrodnię. Wszystko dzięki trójce jasnowidzów, którzy są w stanie przewidzieć tak gwałtowne wydarzenie jak morderstwo i przekazać te obrazy policji. W filmie cały wydział zostaje jednak zlikwidowany, gdy opinia publiczna dowiaduje się, że system można oszukać. Na tym historia się zakończyła. Przynajmniej na jakiś czas.
Telewizyjne „Minority Report” rozgrywa się jakiś czas po tych wydarzeniach, już bez udziału postaci granej przez Toma Cruise’a. Głównym bohaterem jest Dash, jeden z jasnowidzów, najsłabszy z nich, który do wspólnej wizji dokładał tylko pojedyncze obrazy, wybrane migawki ze scen zbrodni. I wciąż je widzi, a ponieważ nie pracuje już dla policji, nie może z tym nic zrobić. Co nie oznacza, że nie próbuje – poznajemy go w momencie, gdy spieszy się na miejsce kolejnego morderstwa, próbując określić dokładną lokację i powstrzymać tragedię.
https://youtu.be/_fLl-DMzxrk
Wszystko to pretekst dla kolejnego tak zwanego procedurala, w którym każdy odcinek będzie nowym śledztwem. Wyróżnikiem produkcji ma być osadzenie w świecie niedalekiej przyszłości, no i element wizji jasnowidza.
I właśnie rzeczony świat za lat kilka czy kilkanaście jest największą zaletą serialu – jego twórcy pełnymi garściami czerpali z pomysłów Spielberga, dorzucając co nieco od siebie, czego efektem jest bardzo interesująca wizja futurologiczna. Cieszy też, że najwidoczniej znalazł się niemały budżet, dzięki któremu całość wygląda – jak na telewizyjne standardy – wyjątkowo dobrze.
Niestety, poza tym zalet doszukać się nie sposób. Zabierzcie to tło-spadek po Spielbergu, a zostanie nam jeszcze jeden serial kryminalny, z przeciętnym aktorstwem i, przynajmniej w odcinku pilotowym, niespecjalnie zaskakującym śledztwem. Ot, coś, co może zapewnić nam nieco przyzwoitej rozrywki, ale na tle tego, co obecnie oferuje telewizja, wypada wtórnie i jak coś tworzonego po linii najmniejszego oporu.
Nadzieją byłoby odrzucenie formy procedurala, ale sama idea wizji z kolejnych morderstw ją narzuca. Pozostaje liczyć na to, że proporcje kolejne śledztwo vs świat przyszłości vs rozwój wątku prekognitów będą dobrze wyważone.
Komentarze
A mi się nie udało przebrnąć przez pierwszy odcinek, a ogólnie nie mam nic przeciwko proceduralom, zwłaszcza jeśli mają ciekawych bohaterów, dobrych aktorów i coś interesującego w fabule… A ten serial jest zbyt „oklepany”.