Wilki z Wall Street – o serialu „Billions”
Pilotowy odcinek nowej produkcji Showtime’a można było zobaczyć legalnie jeszcze przed premierą telewizyjną na stronie stacji, na YouTube’ie, Facebooku, w Hulu czy ściągnąć z iTunesa. Efektem jest rekordowe jak na tę telewizję 3 mln widzów. O co to całe halo?
W skrócie: o pieniądze, o władzę i o męskie, rozdęte ego. 12-odcinkowy sezon to rozgrywka między dwoma samcami alfa, osadzona w świecie Wall Street. Po jednej stronie stoi Bobby „Axe” Axerold (Damien Lewis) – błyskotliwy i pewny siebie szef zarabiającego tytułowe miliardy funduszu hedgingowego. Po drugiej – depczący mu po piętach równie błyskotliwy prokurator z ambicjami politycznymi, Chuck Rhoades (Paul Giamatti).
Układ jak z „Wilka z Wall Street” Scorsesego, z tą różnicą, że Axe w wykonaniu niedawnego Nicholasa Brody’ego z „Homeland”, największego hitu Showtime’a, a ostatnio także Henryka VIII z brytyjskiej serii „Wolf Hall”, nie ma chłopięcego uroku Leonardo DiCaprio. Jest twardym, szczwanym lisem, który zarobił pieniądze (bardzo możliwe, że w nie do końca legalny sposób) i zamierza je z rozmachem wydawać, rzucając wyzwanie dzisiejszej społecznej nieufności wobec bogaczy. „Od kiedy to w Ameryce zarabianie pieniędzy jest grzechem?” – pyta zaczepnie. Zarabianie może i nie, ale szastanie już się tak nie podoba jak przed kryzysem 2008 r. I to właśnie ono ściągnie na głowę Axe’a prokuratorskie śledztwo.
W „Wilku z Wall Street” prokurator ścigający głównego bohatera był skromnym, nieprzekupnym urzędnikiem, mającym przywrócić zwykłemu człowiekowi poczucie, że jego pieniądze znów są bezpieczne i wiarę w amerykańskie, kapitalistyczne wartości. Prokurator Rhoades z „Billions” jest przeciwieństwem urzędniczej skromności. To gracz, który na równi ze sprawiedliwością ceni rozbuchane emocje, adrenalinę, stawianie na swoim. Gra go kolejna aktorska gwiazda – Giamatti jest laureatem nagród m.in. za tytułową rolę prezydenta USA w biograficznym mniserialu HBO „John Adams” i rolę Bena Bernanke w opartym na faktach filmie HBO „Too Big to Fail” o kulisach kryzysu ekonomicznego 2008 r.
Ten ostatni zresztą łączy z „Billions” osoba Andrew Rossa Sorkina. Na jego reporterskiej książce „Too Big to Fail: The Inside Story of How Wall Street and Washington Fought to Save the Financial System – and Themselves” oparto film HBO, on też jest współscenarzystą serialu Showtime’a. Można więc założyć, że przedstawione w „Billions” realia świata finansów i polityki mają jakieś pokrycie w rzeczywistości.
Tym, co różni „Billions” od „Wilka z Wall Street” i innych ekranowych odbić kryzysu kapitalizmu, jest silna bohaterka kobieca. Ciekawsza i bardziej skomplikowana niż główni gracze serialu. Wendy Rhoades (w tej roli Maggie Siff, znana jako Rachel Menken z „Mad Men” i Tara Knowles z „Sons of Anarchy”), jest żoną prokuratora i coachem – trenerką motywacji, stabilizującą emocjonalnie rozchwiane rekiny biznesu i motywującą ich do walki o jeszcze większą kasę – w firmie Axe’a. Niezwykle ważna dla obu, ma oczy szeroko otwarte, własne ambicje, ale też system wartości. I najlepsze sceny pilota należą właśnie do niej. Jak ta będąca bezpośrednim odniesieniem do najsłynniejszej sceny z „Wilka z Wall Street”, w której Matthew McConaughey uderza rytmicznie pięścią w pierś.
Coś mi mówi, że to właśnie sposób, w jaki scenarzyści rozwinęli postać Wendy Rhoades, będzie kluczowy dla odpowiedzi na pytanie, czy „Billions” będzie jednym z wielu seriali o świecie wielkiej kasy i facetach, którzy zrobią wszystko, byle tylko dowieść sobie i światu, że mają najdłuższego, czy dramatem o znacznie szerszym zakresie pytań.