„Slasher”: serial dla lubiących się bać
Pierwsza oryginalna produkcja kanału Chiller to dobrze zrealizowany, trzymający w napięciu thriller z nutką grozy. I nawet nie przeszkadza, że całość złożono z pożyczonych elementów.
W „Slasherze” wszystko wydaje się znajome. Mamy brutalne morderstwo, dokonane z pomocą maczety przez psychopatę w upiornej masce. Mamy córkę zamordowanych, narodzoną tej nocy, na której życiu ta tragedia odcisnęła ogromne piętno. Mamy wątek powrotu w rodzinne strony, do domu, w którym do tego doszło. Mamy wreszcie rozmowy rzeczonej, dorosłej już córki z odsiadującym wyrok mordercą, który się do niej zbliża i pomaga jej w odszukaniu swojego naśladowcy.
Bo, rzecz jasna, powrót kobiety do miasteczka zbiega się z pojawieniem się kogoś noszącego identyczną maskę jak morderca sprzed trzech dekad, kogoś, kto też zaczyna mordować. Samo miasteczko jest jakieś dziwne, a jego mieszkańcy mają swoje tajemnice. A, i jeszcze ofiary wybierane i mordowane są według klucza z biblijnego opisu siedmiu grzechów głównych i kar za nie. Nie może też zabraknąć wątku zaskakującej przeszłości rodziców kobiety i śledztwa związanego ze zrozumieniem, co działo się w miasteczku przed trzydziestoma laty.
Dostajemy odgrzewanego kotleta, i to mielonego, w którym wymieszano wszystkie klasyczne elementy thrillerów. To prawda; nie obywa się nawet bez mordercy pojawiającego się znikąd na środku pustej ulicy, no i oczywiście sceptycznych policjantów, którzy uznają, że główną bohaterka tylko szerzy panikę. W jakiś dziwny sposób całość mimo wszystko nie wydaje się wtórna, bo choć rozpoznajemy znajome tropy, to historia pozostaje nieprzewidywalna.
Kluczem do sukcesu jest tu klasyczna zabawa z widzem, któremu podsuwa się różne tropy mające wskazywać, kto kryje się za maską. Buduje to napięcie, każe przyglądać się podejrzliwie każdej postaci, analizować ich zachowania, to, co mówią, szukać ukrytych motywów. Prosty zabiega, a jednak działa.„Slasher” nie jest przy tym serialem, który w jakikolwiek sposób wyróżnia się z tłumu: obsada, realizacja, sam scenariusz – wszystko jest tu poprawne, nikt ani nic się nie wyróżnia. Może jednak o to chodzi? My, widzowie, skupiamy się na mordercy i jego upiornych łowach, wszystko inne to tło, którego w zasadzie się nie zauważa, dopóki nie widzimy w nim jakichś większych dziur.
Jeżeli ktoś lubi się bać, lubi tajemnice i sceny ucieczek przed gościem z dużym nożem, „Slasher” go zadowoli. Pierwszy sezon zamknie się w ośmiu odcinkach i tyle też zajmie opowiedzenie historii mordercy w masce – kolejne sezony, jeżeli powstaną, wzorem „American Horror Story” mają być niczym antologia, gdzie każda następna seria to samodzielna opowieść.