„People of Earth” – śmiejąc się z kosmitów
Telewizja wzbogaciła się właśnie o kolejny serial oparty na oryginalnym i nieco szalonym koncepcie – produkcja TBS to komedia skupiająca się na grupie wsparcia dla ludzi, których uprowadzili Obcy.
Choć oni sami nie lubią terminu „uprowadzenie”. Wolą nazywać siebie „doświadczonymi”, bo mieli z istotami nieziemskimi jakieś doświadczenia. Jest ich kilkoro, reprezentują dość bogaty przekrój społeczeństwa, spotykają się zaś w kościele w miasteczku Beacon, którego okolice to jedno z najczęściej odwiedzanych przez Obcych miejsc na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych (przynajmniej wedle danych jednego z nich, który mieszka w budce poborcy opłat za użytkowanie drogi). Ich sesje to nie porównywanie faktów czy rozgryzanie teorii spiskowych, a rozmowy o emocjach. A przynajmniej tak było do momentu, gdy z wizytą nie wpada pewien dziennikarz, pracujący nad tekstem o nich do internetowego magazynu.
W dziennikarza wciela się Wyatt Cenac, i to na nim skupia się akcja. I to on jest najsłabszym ogniwem „People of Earth”.
Sam serial jest zabawny, w taki dziwaczno-absurdalny sposób. Postaci są przerysowane, fabuła zresztą też, zwłaszcza że dosyć szybko widz dowiaduje się, że jasne, ci z grupy to wciąż świry, ale jednak co do porwania… o, przepraszam, doświadczenia z kosmitami – nie kłamali, bo ci istnieją. Mało tego: ci zieloni i jaszczuropodobni współpracują z takim szarym i wielkogłowym, a pomaga im ten ubrany na biało albinos, wyglądający, jakby przyleciał nie z Marsa, ale ze Szwecji. Ich celem jest panowanie na ludzkością.W sumie nie wiadomo, jak chcą to osiągnąć, bo chwilowo ograniczają się do fingowania wypadków z jeleniami i okazjonalnego uwodzenia nieszczęśliwych mężatek, coraz więcej przemawia jednak za tym, że może i rację ma Richard, który o bycie jaszczurowatymi Obcymi oskarża kilku prezydentów USA, w tym obecnego, a także dwóch swoich byłych szefów.
W skrócie: pokręcona i dziwaczna historia.Ale, jak pisałem wyżej, mogąca widza rozbawić. Sporo tu ciekawych pomysłów, sceny z wnętrza statku kosmitów, pokazujących nam ich relacje, są świetne, nie zabraknie też zresztą satyry na dziennikarstwo i wydawców prasy. Boli w tym jednak gra wspomnianego Cenaca, który sprawia wrażenie bardzo sztywnego, a jego nienaturalna reakcje często wybijają widza z opowieści.„People of Earth” w sumie jednak zalicza udany start. I może i serial ten nie jest tak bezczelnie odważny jak „Galavant”, operuje jednak na podobnym poziomie absurdu i jego oglądanie ma szansę dawać nam podobną radochę. Tylko niech obsada dorówna reszcie ekipy.