„Legion” – nic oryginalniejszego w telewizji nie zobaczycie
Nieważne, czy ktoś lubi seriale komiksowe czy w ogóle fantastykę – jeżeli chce się przekonać, jak zaskakująco można bawić się samą formą serialu, Noah Hawley w „Legionie” zaprezentuje mu nową jakość.
Bo bezapelacyjnie mamy tu do czynienia z najciekawszym serialem ostatnich lat. Czy najlepszym? Tu jednak „Fargo” tego samego twórcy, „Breaking Bad” i wiele innych udanie mogą z „Legionem” rywalizować. Są to jednak produkcje tradycyjne, nowatorskie może fabularnie, wybitne aktorsko, nieposzerzające jednak katalogu tego, co w serialach i jak jest pokazywane. Tymczasem produkcja FX o mutantach z uniwersum X-Men to prawdziwa orgia innowacyjności.
Punktem wyjścia dla niezwykłości samej formy „Legionu” jest postać tytułowego mutanta, Davida, potężnego telepaty i telekinety, potrafiącego siłą woli kształtować rzeczywistość, tworzyć całe światy, do których przenosić może innych ludzi. Sęk w tym, że nie kontroluje on swoich mocy, sam jest ich więźniem, przez co choćby często ani on, ani my nie wiemy, co jest realne, a co powstało wyłącznie w jego głowie. Pierwszy sezon „Legionu” to zapis walki Davida o kontrolę nad sobą.
Z tej charakterystyki bohatera wynika forma opowieści, dziwaczna, przerysowana, szalona, niczym majaki szalonego umysłu; są tu i sceny taneczne, jakby teledyskowe, jest fragment kina niemego, trochę animacji – najlepiej podsumować „Legion” stwierdzeniem, że jest to serial, w którym gdyby w drugim sezonie część jednego z odcinków odegrana została z użyciem pacynek zamiast bohaterów, widzów by to już nie zdziwiło.
Mieszają się więc w produkcji Noah Hawleya najróżniejsze formy, połączone dynamicznym, genialnym montażem, wszystko zaś – jakimś cudem! – jest spójne, zrozumiałe, wszystko tu pasuje, bo dla rzeczywistości Davida jest naturalne.Owszem, w efekcie historia walki głównego bohatera o swój umysł jest zagmatwana, wymaga od widza skupienia, zwracania uwagi na szczegóły, ale przede wszystkim otwartości i zaufania, ponieważ w tym szaleństwie naprawdę jest metoda.
Pierwszy sezon „Legionu” to objawienie. Aktorskie (świetny Dan Stevens jako David, wspaniała Aubrey Plaza w roli Lenny’ego, cieszy też Jemaine Clement, czyli pamiętny Vladislav z „Co robimy w ukryciu”), muzyczne (nie tylko dobór piosenek, ale ich niesamowite wykorzystanie w serialu), montażowe (błysk geniuszu), wizualne (świetne efekty specjalne), przede wszystkim zaś fabularne – w kwestii tego nie jaką historię opowiadać, ale jak to robić.Zachwycający serial. Nie wyobrażam sobie, żeby przez dłuższy czas jakaś inna produkcja tak mną wstrząsnęła, jeżeli chodzi o innowacyjność.
W Polsce serial pokazuje stacja FOX.