„Midnight, Texas” – nowa „Czysta krew”?

Na mały ekran trafia kolejny serial na podstawie serii powieści Charlaine Harris. Jest mniej krwawo i goło niż w „Czystej krwi”, ale za to znowu są wampiry i inne stwory.

Charlaine Harris pisze tak zwane urban fantasy, a więc opowieści pełne magii i niezwykłych istot, rozgrywające się jednak nie w wymyślonym świecie pokroju Śródziemia, ale w naszej rzeczywistości, w naszych miastach i miasteczkach – stąd urban. Opowieści dla dorosłych, dodajmy, czego przykładem jej najpopularniejsze dzieło – wampirza seria „Czysta krew”, rozsławiona serialem HBO z Anną Paquin w roli głównej.

I „Midnight, Texas” w zasadzie nie będzie zaskoczeniem dla tych, którzy „Krew” znają, czy to w jednej, czy w drugiej formie – mamy tu żyjące obok ludzi magiczne istoty, czarownice, wampiry, różne inne „monstra”, a choć rzeczone nadnaturalne stworzenia nie ujawniły się, jak wampiry we „Krwi”, to jednak sąsiadujący z nimi ludzie swoje wiedzą i ich poniekąd tolerują.

Oazą dla tych istot jest tytułowe miasteczko Midnight w Teksasie.

Miasteczko spokojne, przynajmniej do czasu, bo w rzece znaleziono ciało zamordowanej kobiety, przez co w sprawy Midnight zaczyna się mieszać policja z sąsiedniego Devon, podejrzenie pada również na gang Synów Lucyfera. Centralną postacią staje się natomiast nowo przybyły do miasta Mafred, medium, do którego zamordowana pośmiertnie zwraca się o pomoc.

Mamy więc tu mieszankę horroru, fantasy i kryminału, ze szczyptą romansu (mniejszą niż w „Czystej krwi”). Z perspektywy Manfreda poznajemy natomiast krok po kroku tajemnice Midnight i jego mieszkańców, którzy tworzą prawdziwie niezwykłą galerię osobliwości.Jeżeli więc ktoś tęsknił za wciągającym serialem fantasy w miejskiej scenerii, powinien być zadowolony. Z tą uwagą, że nie znajdziemy tu ani wybitnego aktorstwa, ani przełomowego scenariusza – to raczej taki telewizyjny odpowiednik solidnego czytadła, rozrywka na letnie wieczory.

Takich seriali też jednak potrzeba. Pilot „Midnight, Texas” zapowiada natomiast coś może nie wybitnego, ale na pewno przyjemnego.