Widziałeś? Przeczytaj! – książka na podstawie „Broadchurch”
Istnieje dość powszechne przekonanie, że kino i książki się nie lubią. Ekranizacje prozy nigdy nie są w stanie oddać głębi powieści, zaś książki, które powstały w oparciu o filmy, stanowią mało kreatywny spis kolejnych scen znanych z ekranu. Z okazji premiery książki na Erin Kelly „Broadchurch” warto zapytać, co się stanie, gdy książka spotka się nie z filmem, a z serialem.
„Broadchurch” to brytyjski serial telewizyjny. Miliony widzów na świecie zadawały sobie pytanie: kto zabił jedenastoletniego Danny’ego Latmiera? Serial produkcji ITV okazał się prawdziwym hitem – chwalono wszystko, od reżyserii po aktorstwo Davida Tennanta i Olivii Colman – odtwórców głównych ról. Przede wszystkim jednak pochwały kierowano pod adresem twórcy i scenarzysty serialu Chrissa Chibnalla, któremu udało się stworzyć zajmującą produkcję detektywistyczną, trzymającą w napięciu do ostatniego odcinka.
Czytelników książki Erin Kelly możemy od razu podzielić na dwie kategorie. Jedni sięgną po książkę, bo znają historię i bohaterów, dla drugich może to być wybór nieco bardziej przypadkowy. Zacznijmy od tych, którzy znają serial. Dla nikogo chyba nie będzie zaskoczeniem, że niewiele w powieści się zmienia w stosunku do wydarzeń przedstawionych w serialu. Trudno o większe zmiany przy tak precyzyjnie poprowadzonej historii.
Co nie zmienia faktu, że po książkę można sięgnąć głównie po to, by spojrzeć jeszcze raz na znane nam wydarzenia. Oczywiście – pewnych rzeczy z głowy wyrzucić się nie da – i tak Alec Hardy zawsze będzie wypowiadał swoje kwestie z charakterystycznym szkockim akcentem Davida Tennanta – nawet jeśli czytacie książkę po polsku. Niemniej kiedy uczucia bohaterów są dokładniej opisane, a niekiedy możemy spojrzeć na scenę ich oczyma, historia staje się jednak nieco inna. Nie znaczy to, że doznamy jakiegoś oświecenia. Ale książka sprawia, że oglądamy serial jeszcze raz – tylko reżyserowany przez kogo innego. To ciekawa zabawa – bardzo zresztą przyjemna. Może spokojnie zastąpić powtórkę pierwszego sezonu.W zupełnie innej sytuacji będą czytelnicy, którzy nie mieli do czynienia z serialem. Na nich czeka dobrze skonstruowana opowieść kryminalna, w której liczy się nie tylko to, kto popełnił zbrodnię, ale także o to, jak sam fakt jej popełnienia wpływa na mieszkańców tytułowego Broadchurch.
Nie chcę napisać zbyt wiele, bo zagadka jest na tyle dobrze przygotowana, że byłoby pewną kulturalną zbrodnią wyjawić komukolwiek, co tak właściwie się stało. Przy czym dla każdego, kto sięgnie po książkę przed obejrzeniem serialu, obowiązkiem powinno być nadrobienie pierwszego sezonu. Chociażby po to, by skonfrontować swoje wyobrażenia o postaciach i miejscach z ich opisami znanymi z książki. Co nie zmienia faktu, że „Broadchurch” wydaje się idealną wakacyjną lekturą, zwłaszcza jeśli czyta się ją w miejscowości wypoczynkowej. To właśnie w takiej niewielkiej osadzie nastawionej na turystów ma miejsce nasza zbrodnia.
Nie da się jednak ukryć, że mimo sporej warstwy rozrywkowej i niewątpliwej przyjemności z czytania książki opartej o historię, którą już znamy, „Broadchurch” nie jest wybitną literaturą. Nieco zbyt często widać, że kolejne sceny kształtowała tu wyobraźnia nie tyle pisarza, ile reżysera.
Zwłaszcza że, niestety, pod względem językowym pozycja nie ma wiele do zaoferowania i choć postacie są dość dobrze nakreślone, widać, że autorka stara się raczej dopowiedzieć nam coś, co niekoniecznie zobaczymy na ekranie, niż opowiedzieć własną historię. Być może na tym polega przekleństwo wszystkich książek opartych o scenariusze – częściej starają się nam streścić coś, co możemy zobaczyć, niż stworzyć własne obrazy.
Zresztą czytelnicy też nie są bez winy – w końcu jeśli czyta się powieść opartą o scenariusz serialu, to niemal automatycznie myśli się o scenach i aktorach znanych z telewizji.Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli chcecie poznać historię zbrodni z Broadchurch bez konieczności poświęcania długich godzin na kolejne odcinki serialu, to lektura książki będzie dobrym pomysłem. Zwłaszcza że czyta się ją niezwykle szybko i czas lektury może być nawet krótszy od czasu oglądania serialu.
Jeśli zaś tęsknicie za Broadchurch, znanymi sobie postaciami i bohaterami – cóż, wtedy każdy spragniony fan powinien się rzucić na powieść i starać się znaleźć między wierszami odpowiedź na pytanie, dlaczego Alec Hardy nienawidzi wszystkich i wszystkiego. I nawet po polsku mówi ze szkockim akcentem.