„Hap and Leonard” – serial bardzo dziwny i bardzo dobry
SundanceTV przeniosło na mały ekran bohaterów powieści i opowiadań Joe’a R. Landsale’a, tytułowych Hapa Collinsa i Leonarda Pine’a. Serial to produkt wyjątkowy, mieszający w sobie absurdalny humor, sensację, krwawy thriller i momentami komiksowe przerysowanie.
Hap i Leonard przyciągają się chyba na zasadzie przeciwieństw. Wprawdzie łączy ich bycie weteranami wojny w Wietnamie i luźny stosunek do przepisów prawa, poza tym jednak różnią się pod każdym względem. Hap to biały, spokojny (ale groźny) facet, łatwowierny i ze słabością do płci pięknej, otwarty w okazywaniu uczuć, Leonard natomiast jest czarnoskórym gejem, łatwo wpadającym w gniew, nieustannie rzucającym kąśliwe komentarze i próbującym odciąć się od świata.
I choć z pozoru wydaje się, że to ten drugi opiekuje się tym pierwszym, widać między nimi bardzo silną więź (do której Leonard niespecjalnie chce się przyznać).
Do tej relacji dodajmy raczej średnią zaradność, ponadprzeciętny talent do wpadania w kłopoty oraz cynk o wciąż nieodnalezionym aucie pełnym pieniędzy z rabunku, a otrzymamy serial pełen akcji i humoru.
Czyli klasycznie, prawda? Sęk w tym, że nie. „Hap and Leonard” po dwóch pierwszych odcinkach wciąż konfunduje – sceny poważne, momentami i poruszające, mieszają się z mordobiciami, seksem, tzw. buddy movie, a do tego wokół tytułowych bohaterów zbiera się grupka absolutnie cudacznych postaci, czy to rodem z kreskówki (Chub), czy to z horroru (wiecznie uśmiechnięty psychopata w okularach), czy z… w sumie nie wiem, skąd (potężna morderczyni, koleżanka psychola w okularach, ubierająca się jakby w latach 70. zrobiła nalot na szafę Eltona Johna).Dziwnie ogląda się ten serial. Jednocześnie jednak chce się więcej, bo widać tu, że bazą dla scenariusza są rozbudowane, interesujące postacie, a chemia między Hapem (w tej roli James Purefoy) i Leonardem (Michael Kenneth Williams) jest bardzo wyraźna. Sama opowieść jest prowadzona wyjątkowo umiejętnie – w każdym odcinku widzowi pokazuje się coś nowego i intrygującego, czy to dziwną postać, czy kolejny element zagadki, jaką jest lokacja samochodu z pieniędzmi, a mimo paradoksu połączenia niektórych wątków (kreskówkowe postacie a relacja Leonarda z wujem) wszystko jakimś cudem nie tylko nie wali się pod swoim ciężarem, ale jeszcze uzupełnia. Nieustannie ma się wrażenie obcowania z naprawdę przemyślaną i świetnie skonstruowaną opowieścią, inną niż pozostałe seriale, które oferuje się nam na małym ekranie. Duża doza akcji i humory gwarantują zaś, że nie będzie nudno.
Mnie „Hap and Leonard” zaintrygowało.