„Korona królów”, czyli polskie modlitwy o tron
Najpierw korona Piastów, potem korony Jagiellonów, następnie królów elekcyjnych – prezes TVP przyszłość pierwszej polskiej telenoweli historycznej widzi długą. A sądząc z tempa akcji pierwszych pięciu odcinków – przed nami kilka dekad.
Prezes stopniowo studził oczekiwania. Od razu zaznaczył, że „Korona królów” gra w innej lidze niż współczesne zachodnie seriale historyczne czy kostiumowe. Żadna „Dynastia Tudorów”, „Rzym” czy „Ród Borgiów”. Ani nawet polskie, jak pamiętna „Królowa Bona” czy świetne „Królewskie sny”.
Z historii nacisk został przełożony na kostiumy. „Korona królów” z telenoweli historycznej stała się luźno opartą na faktach telenowelą kostiumową, wzorem „Wspaniałego stulecia”, nadawanej przez TVP1 z wielkim sukcesem frekwencyjnym telenoweli tureckiej o intrygach na dworze i w haremie Sulejmana Wielkiego.
Po pierwszym tygodniu emisji – pięciu półgodzinnych odcinkach – w internecie trwa akcja: „Cała Polska zbiera firanki i koce na kostiumy dla »Korony królów«”, i nawet prawicowi komentatorzy nie kryją rozczarowania, że tytułowe korony są w tak widoczny sposób z plastiku.Listę rzeczy, których w serialu nie ma, można by ciągnąć długo. Nie ma na przykład dramaturgii, psychologii, emocji, obyczajowości średniowiecznej, jednolitej konwencji (nawet językowej, na przykład Litwini czasem mówią między sobą po litewsku, a czasem po polsku), nieszeleszczących papierem dialogów. Czy aktorstwa, na które można by patrzeć bez podejrzenia, że wszystko to razem jest jakąś parodią, polską wersją „Monty Pythona i Świętego Graala”, z końmi dla niepoznaki.
Akcja toczy się w pierwszej połowie XIV wieku, Władysław Łokietek zaczyna mozolny proces jednoczenia polskich ziem i budowy państwa, którego kontynuatorem będzie po jego śmierci Kazimierz, w przyszłości Wielki. Łatwo nie jest, bo wróg czyha z każdej strony, po koronę Piastów mało kto się garnie, a zdobyć ją chce wielu, ziemie i lenna trzeba wyszarpać ogniem i mieczem. Tego szarpania na ekranie nie zobaczymy, dowiadujemy się o nim z napisów wyświetlanych na początku dwóch pierwszych odcinków i czytanych przez lektora.
To nie dziwi – bitwy pochłaniały duże pieniądze zarówno w średniowieczu, jak i teraz, król Władysław z trudem mógł sobie pozwolić na kilka, telewizja narodowa mimo „pożyczek” z budżetu – na żadną. Pozostają: knucie, intrygi i negocjacje w ciasnych kadrach kręconych na lśniącym po renowacji zamku w Bobolicach i przy jego murach. Turniej rycerski na przykład trwa niecałą minutę i zamyka się w jednym uderzeniu lancą.Ale intryg i poufnych rozmów – kwintesencji każdej szanującej się telenoweli – też jak na razie jak na lekarstwo. Na największy czarny charakter narodowej serii wyrasta w tym momencie królowa Jadwiga (Halina Łabonarska), chodząca definicja powiedzenia „klęczy pod figurą, a diabła ma za skórą”. Po śmierci Władysława planuje rozwieść Kazimierza z „poganką” (mimo chrztu, kościelnego ślubu i dwójki dzieci), by Litwinka nie zasiadła na polskim tronie.
Akcja rozwija się powoli, intrygi ruszają dopiero w piątym odcinku, a ich finezji zdecydowanie bliżej do słynnego serialowego „Wiedźmina” niż „Gry o tron”.
Większość ekranowego czasu pochłaniają jednak modlitwy i msze oraz niekończące się rozmowy o poście: czy trzeba pościć (trzeba!), czy umierający może w drodze wyjątku nie pościć (nie może), co można zjeść na postne śniadanie, a co jest absolutnie zabronione itd. Wiceminister kultury Paweł Lewandowski w szybko usuniętym tweecie recenzował na gorąco: „Zgniłem”. Trudno się dziwić.Bo „Korona królów” to – całkiem możliwe, że pierwsza na świecie – telenowela chrystianizacyjna. Polska – także w zgodzie z obecną doktryną polityczną – chrystianizuje. Duża szkoda, że przedstawiony obraz chrześcijaństwa pełen jest anachronizmów. Bohaterowie klepią modlitwy w wersjach powstałych kilka wieków później, średniowieczni kapłani odprawiają msze po polsku i twarzą do wiernych, na co Watykan zezwolił dopiero w XX wieku.
Naprawdę szkoda, bo odwołanie się tu do wiedzy historycznej miałoby nie tylko wymiar edukacyjny, ale mogłoby nadać serialowi klimat, dać oryginalny rys. A tak jest nie tylko głupio, ale do tego banalnie i nijako.
Równie bezrefleksyjnie poczynają sobie twórcy w warstwie obyczajowej i językowej. Internauci zwracali uwagę na kostiumy w kolorach wynalezionych przez człowieka dopiero w XX wieku. Ale najbardziej razi zachowanie bohaterów – aktorzy w źle dopasowanych perukach i kostiumach grają, jakby wpadli na chwilę z planu „M jak miłość” czy, częściej, ze „Świata według Kiepskich”.Bohaterowie zwracają się do siebie per „ty”, wnuczka na widok królowej krzyczy przez całą kaplicę: „Babcia!”, gdy Władysław Łokietek oświadcza synowi, że „przyszedł na niego czas”, Kazimierz rezolutnie odpowiada: „Nie, jeszcze nie!”. Do siostrzeńca wesoło woła: „Widzimy się u króla!”, a do rady królewskiej zwraca się tymi oto słowy: „Spróbujmy sobie powiedzieć, jaka jest nasza sytuacja w tej chwili”…
Prezes Kurski obiecuje, że akcja rozkręci się koło 20. odcinka. Jeśli ktoś z czytelników dotrwa do tego momentu, proszę o sygnał, czy faktycznie. Jak na razie jednak nic nie zachęca do śledzenia perypetii przebierańców pretendujących do korony z pazłotka. Szkoda straconej szansy na rozrywkę z nieco jednak wyższej półki.
Komentarze
Hmmm…Juz slysze prezesa Kurskiego ! „Od koncepcji to jestem Ja…, czy konie mnie slysza”  🙂
Korona królów? A jaka ma być?
Patroni dobrej zmiany nie mają szczęścia do talentów sztuki filmowej. Czyżby pierwsza liga nie garnęła się do realizacji mocno ideologizujących zadań twórczych?
Po serii żałosnych przygód partyzantów-terrorystów i wybuchu wiadomego samolotu przyszedł czas skatować polskich królów.
Czy tak trudno wykonać prosty research? W dobie Internetu o realiach Średniowiecza można się dowiedzieć wszystkiego co niezbędne w ramach jednej dniówki.
Żywię tylko nadzieję, że listowanych w napisach „artystów” nikt więcej nie zatrudni do produkcji jakiegokolwiek filmu. Ramot i gniotów mamy już dosyć.
A kto rozsądny oglada takie badziewia w gadzinowej telewizji…Przecież szkoda na to czasu
A poważnie: szkoda czasu na krytykę przedsięwzięć „artystycznych” tej ekipy. To nie jest żadna wpadka, tylko dokładnie zaplanowana produkcja obliczona na zaspokojenie gustów Ciemnego Ludu, czyli wyborców PiS. Kluczem do zrozumienia tak pojętej „polityki kulturalnej” niech będzie wypowiedź niejakiego pana Jakiego. Stwierdził on, ze znakomity kierunek muzyczny p.t. disco polo był dotychczas umyślnie marginalizowany i sekowany i dopiero „dobra zmiana” wpuściła go na salony. Jest to niewątpliwie „szczyra prawda”, niemniej została oznajmiona w tonie aprobaty i wręcz chełpliwości. I tego musimy się spodziewać po kolejnych produkcjach, wiec nie próbujmy zrównywać się z Ciemnym Ludem, bo i tak mu nie dorównamy w prymitywizmie i umiłowaniu tandety, tylko nie włączajmy w przyszłości kanałów TVP.
„Akcja toczy się w pierwszej połowie XIV wieku, Władysław Łokietek zaczyna mozolny proces jednoczenia polskich ziem i budowy państwa (…)”
Wladyslaw Lokietek… – ten Kurski to ma łeb 😉
Serial ma szansę na koronę – koronę badziewia. Ileż tu zmarnowanych okazji na ciekawe relacje, choćby Aldony i królowej Jadwigi. No ale poziom serialu jest dostosowany do zakładanego poziomu odbiorcy, zgodnie z założeniem, że ciemny lud to kupi. Pod niego są pisane dialogi. Niewątpliwie serial ma wielką szansę przejść do historii jako największy gniot polskiej telewizji. Zawsze to coś.
PS Mój telewizor nie strzymał i zaczął się na drugim odcinku pikslować. Gnicie więc mi nie grozi.
Rycerze walczyli kopią nie (dużo krótszą i lżejszą) lancą.
Jazda uzbrojona w lance to pomysł przełomu XVIII i XIX wieku
Właśnie tego mógłby uczyć ten serial 🙂 Dziękuję za informację.
„[brakuje] aktorstwa, na które można by patrzeć bez podejrzenia, że wszystko to razem jest jakąś parodią, polską wersją „Monty Pythona i Świętego Graala”, z końmi dla niepoznaki.”
Hahaha. Myślę, to dobrze dla aktorów. Po pierwsze, bardzo złe filmy niekiedy stają się kultowe, jak np. „The room” Tommy’ego Wiseau 🙂 Po drugie, gdy w Polsce zostanie przeprowadzona depisyzacja, aktorzy będą mogli bez problemu uzyskać status kombatantów, gdyż dywersja wobec kaczego reżimu, jakiej się dopuszczają, jest nie tylko jawna, ale wręcz brawurowa.
Obejrzałem z ciekawości pierwszy odcinek i jestem mile zaskoczony. Ot taka sobie niskobudżetowa produkcja na poziomie quasihistorycznych seriali z przełomu lat 70-80-tych. Nic nadzwyczajnego ale też i nie zupełny gniot, jakiego się spodziewałem po przeczytanych komentarzach. Oczywiście porównania z „Królową Boną” albo „Kopernikiem” nie wytrzymuje bo to inna liga……Sporo anachronizmów, np w rzędach końskich (mimo, że przynajmniej część była wykonywana na zamówienie) nie przypuszczam też, żeby córka średniowiecznego władcy, nawet pogańskiego , w podróży o charakterze bądź co bądż oficjalnym jechała wierzchem i to po męsku…. Chyba, że to miał być zabieg reżyserski, że niby ta Aldona taka wyemancypowana była, ale dalsze sceny tego nie potwierdzają.